Artykuły

Makbet jak z obrazu Boscha

Bohater został umieszczony w świecie pozbawionym zasad etycznych i moralnych - o "Makbecie" w reż. Zbigniewa Lisowskiego w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu pisze Sylwia Lichocka z Nowej Siły Krytycznej.

W "Makbecie" wyreżyserowanym przez Zbigniewa Lisowskiego Szekspirowski bohater został umieszczony w świecie pozbawionym zasad etycznych i moralnych, jak również powszechnie rozumianej logiki. Zasadne są więc pytania padające na początku spektaklu "Co poczniecie, jeśli okaże się, że Boga nie ma? Co zrobicie, jeśli jedynym panem świata tego jest ten, który wymyślił Boga w niebie jedynego?" (cytaty z piosenki "Nie żyję ponad stan" Kazika Staszewskiego). "Makbet" w reżyserii Zbigniewa Lisowskiego jest wyprawą w świat, gdzie właśnie nie ma ani Boga, a wartości religii chrześcijańskiej się zdezawuowały. Z kolei krzyż i Matka Boska funkcjonują na zasadzie symboli, które jednak nie odwołują się do niczego - wskazując same na siebie, wskazują pustkę. W scenerii owej religijnej i moralnej próżni człowiek pokazany został przez pryzmat jungowskich teorii, uwikłany w kategorie świadomości, podświadomości i nieświadomości. Takie odczytanie dramatu Szekspira jest pogłębioną analizą ludzkiego jestestwa, a wydarzenia okazują się owocem nieuświadamianych żądz i popędów, niezrealizowanych pragnień i podświadomych dążeń.

Współpraca reżysera z Piotrem Nazarukiem, odpowiedzialnym za muzykę, okazała się niezwykle owocna. Na potrzeby przedstawienia dokonał on genialnych aranżacji piosenek "Ty człowiek jesteś" Lao Che czy "Nie żyję ponad stan" Kazika. Ta ostatnia funkcjonuje wręcz jako hymn, zaś jej refren powtarza się kilkakrotnie w trakcie spektaklu. Warstwa muzyczna jest bardzo zróżnicowana - składają się na nią zarówno spokojne kawałki na żywo miksowane przez DJ-a, ale też i ostre, rockowe utwory z udziałem gitary elektrycznej (na której na żywo grał Banquo, czyli Andrzej Słowik). Były takie chwile, gdy odnosiłam wrażenie, że przenoszę się do umysłu Makbeta, gdzie muzyka symbolizuje sferę nieświadomości, zaś słowa - świadomość. Wrażenie obecności w umyśle bohatera wywoływane jest także na płaszczyźnie scenografii, ulegającej wielokrotnie zmianom w toku przedstawienia, a której twórcą jest Pavel Hubička. Pierwsza scena rozgrywa się przed opuszczoną jeszcze kurtyną i w niej poznajemy Trickmana (Jacek Pietruski) - naszego przewodnika po świecie scenicznym. To on oświadcza, iż scena to świadomość, zaś przestrzeń pod sceną to podświadomość. Lecz to nie wszystkie plany sceniczne. Tło zmieniało się wielokrotnie dzięki zastosowaniu ogromnych płócien, na których wyświetlane były wizualizacje, zależne od rozwoju akcji oraz tematyki poszczególnych scen. Dzięki temu jako sztafaż posłużył "Ogród ziemskich rozkoszy" i "Kuszenie św. Antoniego" Boscha czy "Miasto szuflad" Dalego (ten ostatni obraz spina klamrą całe przedstawienie, nawiązując do skomplikowanej psychiki ludzkiej, posiadającej swe niezgłębione i wciąż nowe tajemnice - niczym kolejne szuflady). Pojawienie się ducha Banqua zostało pokazane przy pomocy rzeźb przedstawiających fragmenty ludzkiego ciała - rozczłonkowane, stanowi samoistny byt, tym bardziej przerażający, im bardziej poszczególne i odrębne są jego części. Na uwagę zasługuje również jedna z końcowych scen, w której Makbetowi (Dariusz Wójtowicz) objawiają się duchy zamordowanych oraz wiedźmy. Stoi na środku sceny, za nim zaś ściana z luster, a w niej po kolei pojawiają się trzy wiedźmy (u Lisowskiego jest to Pragnienie, Intuicja i Rozsądek) oraz Duncan, Malcolm i Banquo. W połączeniu z przygaszonym oświetleniem i pojedynczym snopem światła wydobywającym określoną postać z niebytu, powstaje niezwykła atmosfera grozy i trwogi, zaś przerażenie Makbeta i dręczące go wyrzuty sumienia stają się prawie namacalne.

"Makbet" w reżyserii Zbigniewa Lisowskiego jest wyważonym połączeniem dorobków trzech wielkich postaci - Boscha, Dalego i Junga, których duchowy patronat czuć w każdym momencie. Imponująca i bardzo bogata scenografia wprowadza w klimat świata nierealności i absurdu, po którym oprowadza nas Trickman. Wszelkie zasady logiki wydają się zawieszone, spersonifikowane alter ego bohaterów, mroczne i demoniczne, które dominują motywacje ich działań, groteskowe sceny rozgrywające się na oczach widzów - wszystko razem ewokuje skojarzenia z malarstwem Hieronima Boscha. I nie jest to kwestia użycia w spektaklu kilkakrotnie fragmentów jego obrazów, lecz chodzi raczej o rodzaj wyobraźni wspólny malarzowi i reżyserowi - o tę mroczną scenerię, groteskowość przedstawianej sceny i dominujący ludzki niepokój. Lecz jest to też kwestia charakterystyki bohaterów - grzesznych i niedoskonałych, zniewolonych przez własne słabości. Dlatego też w niektórych scenach, patrząc na głównych bohaterów można mieć nieodparte wrażenie, że są oni wprost wyjęci z malarskich wizji Boscha. Wyjęci z owych wizji, pokazali nam się na deskach Baja Pomorskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji