Artykuły

Szekspir śpi spokojnie

"Portowa opowieść" w reż. Pawła Kamzy z Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy na XVI Gliwickich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.

Miłośnicy klasyki w kanonicznym wydaniu mogą być przedstawieniem Teatru im. H. Modrzejewskiej z Legnicy przynajmniej ogłuszeni, jeśli nie wręcz zgorszeni. Ale "Portowa opowieść" wg Williama Szekspira zasługuje na życzliwość i mądrą uwagę, bo choć czasem rodzi się w widzu podejrzenie, że trochę za dużo w niej "efektów", to na pewno nie można powiedzieć, że oglądamy spektakl "efekciarski".

Twórcy "Portowej opowieści" - Paweł Kamza i Jacek Głomb - uczciwie przecież informują w tytule, że to historia tylko zbudowana na szekspirowskich motywach, sensownie zresztą wyłuskanych i połączonych z dwóch utworów mistrza - "Kupca weneckiego" i "Zimowej opowieści". W zgrabną, a przede wszystkim logiczną, całość wiąże je słowo (i sytuacje) dopisane przez Pawła Kamzę, dzięki czemu nad całością unosi się duch umowności i dystansu. Może to nie jest tzw. wielki teatr, ale na pewno teatr prawdziwy, sięgający korzeni tej sztuki. Wspólna z widzem zabawa w udawanie, wykorzystanie nietypowych rekwizytów, mieszanie planów i czasu akcji, spontaniczna wreszcie radość grania - to wcale nie tak mało...

Realizatorzy legnickiej inscenizacji, wspierani przez scenografkę Małgorzatę Bulandę, znów wykorzystali (to specjalność tej sceny) nietypową przestrzeń prezentacji. Zamiana starej fabrycznej hali na Ruiny Gliwickiego Teatru Miejskiego ograniczyła nieco rozmach spektaklu (kabriolet został na przykład zamieniony na supermotocykl), ale większość pomysłów sprawdziła się i tu idealnie.

Punktem wyjścia do interpretacji spektaklu jest pojęcie baśni, w której zdarzyć może się wszystko. Nikogo nie dziwi więc sycylijsko-czeski wyścig rowerowy, przekochany ksiądz-ojczulek z mikrofonem w ręku i grupa prowincjonalnych gangsterów, rodem z amerykańskiego filmu o mafii. Nie są to jednak nachalne aluzje do współczesności, tylko przezroczyste kalki, nałożone na szekspirowskich bohaterów. Tym sposobem realizatorzy uzyskują niecodzienny efekt powtarzalności ludzkich emocji, namiętności i mechanizmów zachowań w sytuacji każdego zagrożenia. Pulsujący nastrój spektaklu, oscylujący między rozkosznym śmiechem a prawdziwą tragedią, tworzy ramy do pokazania całej gamy tych reakcji.

Takiemu pomysłowi na czytanie Szekspira musiała towarzyszyć niecodzienna forma, inaczej mielibyśmy do czynienia tylko z naciąganą teatralną spekulacją. Realizatorzy "Portowej opowieści" krzyżują więc, z dużym wyczuciem, różne konwencje i style - trochę tu cyrku, trochę sztuki jarmarcznej, kilka scen mrożących krew swoją powagą. Dobre tempo i zróżnicowanie aktorskiego warsztatu (choć w Ruinach nie do wszystkich rzędów docierał głos wykonawców) prowadzą publiczność pomiędzy postaciami i wątkami bez poczucia zagubienia, choć komplikacje ich losów z założenia mijają się czasem z prawdopodobieństwem.

Szekspir w grobie nie przewrócił się na pewno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji