Artykuły

Szatański spisek aniołów

"Szczęśliwy dzień" w reż. Andrzeja Chichłowskiego w Nowym Teatrze w Słupsku. Pisze Daniel Klusek w Głosie Pomorza.

Nie warto słuchać doradców, nawet jeśli pochodzą nie z tej ziemi. Zawsze trzeba słuchać tylko siebie - to przesłanie najnowszej sztuki, jaką w piątkowy wieczór słupszczanie zobaczyli w Nowym Teatrze.

Siódmy sezon artystyczny słupski Nowy Teatr rozpoczął komedią "Szczęśliwy dzień" Andrzeja Chichłowskiego. Autor jest również reżyserem przedstawienia. Spektakl dwa lata temu miał swoją warszawską premierę, kilka tygodni temu został przeniesiony również na deski jednego z wiedeńskich teatrów. - Sztuka powstała w 2002 roku z podpatrywania życia. Pisząc ją, nie wiedziałem, jak zakończy się ta historia. Do finału prowadziły mnie poszczególne postaci - mówił po premierze Andrzej Chichłowski.

Tym razem publiczność zostaje przeniesiona do mieszkania Ryszarda (Jerzy Karnicki), malarza w średnim wieku. Od dwóch lat jego muzą i miłością jest młoda kobieta, Laura (Paulina Fonferek). Dzieli ich 30 lat, a taka różnica wieku często nie pomaga miłości.

Jak wielu uważa, każdy człowiek ma swojego anioła stróża. Ma go też i Ryszard. W niebiańskim świecie coś się jednak pokręciło i pewnego dnia anioł (Ireneusz Kaskiewicz) ukazał się swojemu podopiecznemu. Co więcej, szybko zaczął od niego przejmować zupełnie nieangielskie nawyki. Alkohol, obżarstwo, przekleństwa - na słabości ludzi okazują się być nieodporne również postaci nie z tej ziemi. Co gorsza, aniołowie czasem przekraczają swoje kompetencje i zamiast tylko doradzać, starają się wpływać na losy swoich podopiecznych uciekając się do diabelskich wręcz metod. Bo okazuje się, że aby być dobrym aniołem, trzeba najpierw stać się po trosze człowiekiem.

"Szczęśliwy dzień" to komedia, w której nie brak humoru zarówno słownego, jak i sytuacyjnego. Swoje umiejętności komediowe znakomicie ukazuje tu Ireneusz Kaskiewicz. Kłótnie anioła z anielicą (Laura też przecież posiada swoją opiekunkę) czy jego pierwsze spotkanie w zmaterializowanej formie z piękną młodą kobietą wywołują salwy śmiechu. Gdy jednak śmiech zamilknie, u publiczności pojawia się refleksja, cichy szept z tyłu głowy, że jednak nie warto zwracać uwagi na sugestie innych, trzeba słuchać tylko siebie, swojego serca i intuicji. Może się jednak okazać, że ta intuicja to nic innego, jak nasz anioł stróż.

"Szczęśliwy dzień" to przyjemna w oglądaniu sztuka, ale niezwykle trudna dla aktorów. Akcja oparta jest na dialogu, reakcji na słowo, a to wymaga posiadania niemal muzycznego słuchu. Aktorzy przyznawali, że praca nad przedstawieniem była ciężka, mozolna. Jej efekty było jednak widać na scenie. - Jestem bardzo zadowolony z gry aktorów - mówił po premierze Andrzej Chichłowski. - Ta realizacja podoba mi się bardziej niż wiedeńska. Tam reżyser i aktorzy poszli wyłącznie w komizm. Tutaj było przede wszystkim słowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji