Artykuły

Śmierć komiwojażera

TEATR NOWY W ŁODZI wystąpił z polską prapremierą głośnej sztuki Artura Millera (wystawianej m. in. w teatrach radzieckich") pt. "Śmierć komiwojażera". Jest to w bieżącym sezonie teatralnym - po krakowskim "Widoku z mostu" i warszawskim "Procesie w Salem" - już trzecia polska prapremiera A. Millera (wymienione trzy sztuki mają być grane jeszcze w dziewięciu innych teatrach).

Byłoby rzeczą niesłuszną ograniczać się w ocenie "Śmierci komiwojażera" jedynie do kryteriów socjologicznych i widzieć w niej tylko oskarżenie wynikających z ustroju stosunków amerykańskich - a z takim zawężającym i zubożającym jej problematykę widzeniem sztuki można się było spotkać również i u nas w różnych artykułach o twórczości A. Millera. Jak wynika z opinii Millera, publiczność amerykańska przyjęła "Śmierć komiwojażera" jako sztukę "smutną i głęboko beznadziejną", pokazującą, że "życie nie warte jest tego, by je przeżywać". Tymczasem w przekonaniu autora "sztuka nie jest oskarżeniem podyktowanym przez pesymizm, ponieważ nie jestem pesymistą".

Jak ją odczytał reżyser łódzkiego przedstawienia JANUSZ WARMIŃSKI i jak ją pokazał Teatr Nowy?

W inscenizacji poszedł Warmiński za wskazówką autora, który pisze, że "umyślnie posłużyłem się techniką impresjonistyczną, po to jednakże, by dać obraz subiektywnej prawdy", w reżyserii - narzucił aktorom konwencję realistyczną z pogranicza realistycznego teatru rosyjskiego i współczesnego naturalistycznego teatru amerykańskiego. Teatr ukazał w ten sposób tę "subiektywną prawdę", o jakiej mówi Miller, wydobywając głębsze, psychologiczne elementy sztuki i jej czołowych postaci.

Trudno jest "streścić" tę sztukę, co jest rzeczą konieczną przy omawianiu polskich prapremier. Mając świadomość uproszczeń i wulgaryzacji, spróbuję jednak ją "opowiedzieć".

Willi Loman pracuje od trzydziestu czterech lat w jednej firmie jako komiwojażer. Ten swój nieciekawy żywot upiększa różnymi marzeniami i złudzeniami - na temat własnej pracy oraz dwóch synów, szczególnie starszego. Kiedy życie i tenże syn burzą brutalnie te jego złudzenia (zostaje też wyrzucony z firmy na bruk, kiedy odmawia dalszych wyjazdów, prosząc o pracę na miejscu, nie może już bowiem prowadzić samochodu) - w wyniku silnej depresji psychicznej popełnia samobójstwo.

Jest więc ta sztuka nie tylko oskarżeniem nieludzkich stosunków socjalnych w kraju dolara ale i protestem przeciw wypluwającemu z tych stosunków brutalnemu zmaterializowanemu "realizmowi", w którym nie ma miejsca na ludzkie marzenia i na ludzką słabość. Ale stawia też i inny problem: czy pokazywanie ludziom obiektywnej prawdy o nich i najbliższym ich otoczeniu, czy mówienie im prawdy burzącej ich złudzenia, prawdy, która może zabijać jest moralne, jest ludzkie? Tylko jedna, Linda, żona komiwojażera daje swą postawą wyraźną na to pytanie odpowiedź; jej bezgraniczna miłość do męża, bo obronić go przed prawdą, bo wie, że prawda może go zabić.

I wreszcie jeszcze jeden, jakże zawsze - również i u nas - aktualny problem: wychowawczy. Ojciec, zakochany w swych synach, szczególnie w starszym, snuł w swych marzeniach najpiękniejszą dla nich przyszłość, marzeniach na wyrost i bez pokrycia. Jeden syn okazał się tuzinkowym lekkomyślnym i cynicznym dziwkarzem, drugi - wykolejonym, tuzinkowym złodziejaszkiem, w którym resztki uczciwości i człowieczeństwa nie mogły ani jakoś ustawić go w życiu i wobec życia, ani wskazać drogi do ojca.

CENTRALNĄ postacią sztuki i przedstawienia jest koamiwojażer Willy Loman. MARIAN NOWICK1 dał w tej roli bogate i interesujące, psychologicznie pogłębione studium z pogranicza psychopatologii, prowadząc postać komiwojażera bardzo konsekwentnie od pierwszej do ostatniej sceny. To była piękna kreacja dużego formatu. Były w niej reminiscencje i z Dostojewskiego i z Czechowa w pasji drążenia w głąb przedstawianej postaci. Ciepło i wzruszająco grę jego żonę JANINA JABŁONKÓWNA, WOJCIECH PILARSKI i JANUSZ KUBICKI, jako synowie bardziej przekonywali w scenach retrospektywnych, włączanych do bieżącej akcji techniką impresjonistyczną, niż w aktualnie dziejącym się dramacie. W rolach, pozostałych pierwszoplanowych występują: G. LUTKIEWICZ (Bernard), L. BENOIT (Ben), A. DANIEWICZ (Charley), J. RACHWALSK1 i L. ZABOROWSKA przygotowali funkcjonalną zabudowę sceny (sztuka, rozgrywa, się na kilku planach), przy czym scenografia podkreślała i uzupełniała klimat sztuki.

Po znakomitym warszawskim "Procesie w Salem" otrzymaliśmy jeszcze jedno bardzo dobre przedstawienie w trwającym w tym sezonie "małym festiwalu" sztuk Artura Millera. Szkoda, że Dejmek nie przygotował go na jubileusz dziesięciolecia swego teatru.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji