Artykuły

Sabat

Jestem w domu hrabiego Wojciecha Dzieduszyckiego na wrocławskich Krzykach. Animator kultury, śpiewak i dziennikarz mieszkał tu od końca lat 40. do śmierci w 2008 roku. W ostatnich latach - po ujawnieniu przez historyków z IPN jego współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa - nie wychodził z domu - pisze Roaman Pawłowski w felietonie z cyklu Kronika Wypadków Kulturalnych.

Razem z wnukiem Dzieduszyckiego, artystą i performerem Wojtkiem Ziemilskim, zwiedzamy willę, w której się wychował. Modernistyczny dom z lat 30. ubiegłego wieku został wystawiony na sprzedaż i odchodzi razem ze swym gospodarzem. Łuszczy się farba na suficie, dziczeje ogród, pamiątkowe medale w komodzie pokrywa kurz. Na ścianach w salonie widać jasne płaszczyzny po zdjętych obrazach, w gabinecie piętrzy się stos rodzinnych i zawodowych zdjęć. Na wierzchu jakaś skrzypaczka patrzy z uśmiechem w obiektyw, część twarzy wyblakła od światła, część zachowała ostre rysy. W powietrzu unosi się jeszcze zapach butwiejącego papieru po gromadzonych latami papierach, czasopismach, książkach. Ostatnie egzemplarze "Teatru" i "Literatury" dożywają w piwnicy swoich dni.

Pomysł, aby właśnie tutaj przenieść na czas Europejskiego Kongresu Kultury świetlicę warszawskiej Krytyki Politycznej, jest przewrotny. - Lewica w willi? To chyba żart - dziwi się Gianni Vattimo, włoski filozof, który w domu Dzieduszyckich ma spotkać się z czytelnikami z okazji premiery polskiego przekładu swojej książki "Nie być Bogiem", wydanej właśnie po polsku. Dzień wcześniej podobne wątpliwości ma Chantal Mouffe, belgijska filozofka, zaproszona na dyskusję o potrzebie polityczności. Ale dom Dzieduszyckich nie jest typową willą, to świadek trudnej historii ostatnich 80 lat, miejsce, gdzie sztuka i polityka połączyły się w trudny do rozwikłania węzeł. Gdzie, jeśli nie tu, dyskutować o bagażu historii, który chcąc nie chcąc nosimy na barkach, tak jak Ziemilski nosi sprawę współpracy swego dziadka z SB. W tym kontekście inaczej rozmawia się o współczesnych związkach kultury i władzy, o nowych technologiach, które uwalniają kreatywność, a jednocześnie tworzą nowe zagrożenia.

W ogrodzie atmosfera beztroskiego pikniku, dzieci opryskują się wodą z kranu, ludzie wylegują się na trawie. Na tarasie ktoś sprawdza wiadomości na iPhonie, w salonie do koncertu szykuje się zespół Profesjonalizm. Krytyka nazwała tę willę "The House of Change", Domem Przemiany. Prawicowa prasa określa to, co się tu dzieje, sabatem lewaków. Więcej takich sabatów, nie tylko we Wrocławiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji