Teatr ogromny
ZACHWYCAJĄCA, uniwersalna, a jednocześnie fenomenalnie prosta scenografia Krzysztofa Tyszkiewicza do jubileuszowego spektaklu Hamleta w Teatrze "Wybrzeże", jakże podobna w sposobie myślenia do funkcjonalnej, architektonicznej aranżacji przestrzeni w misteryjnym teatrze Iwo Galla, umożliwiającej właściwie niczym nie ograniczone możliwości najróżnorodniejszych rozwiązań sytuacyjnych, skłania do wspomnień o tych wszystkich przedstawieniach, które swego czasu uwodziły ascetyczną urodą scenicznej oprawy. Realizacja Tyszkiewicza wpisuje się bowiem znakomicie w tę tradycję plastyki teatru, która charakteryzowała się oszczędnością formy kreującej przestrzenie ogromne, surowe, monumentalne. Taki był pierwszy wybrzeżowy Hamlet Wajdy grany w lekkiej drewnianej dekoracji z elementami srebrnych rur i połyskliwych płaszczyzn. Wspomnijmy jeszcze Cyda skomponowanego przez Feliksa Krassowskiego na podestach przejrzyście i lekko zamykających się w mauretańskich łukach. Myślę, że trudno także zapomnieć pełną żelaznych mostków, rusztowań, napowietrznych kładek konstrukcję Ali Bunscha do Zbrodni i kary. A pamiętny Makbet Janusza Adama Krassowskiego, owe wielopoziomowe bryły, niby cięciem noża wyznaczające jaśniejący horyzont, zrytmizowany przez sylwety zbrojnych żołnierzy czy zapierające dech realizacje Jadwigi Pożakowskiej - monumentalny acz mobilny kawał spękanego srebra zamykający przestrzeń w Troilusie i Kressydzie czy izolujące wnętrze złocistej, rozpadającej się puszki w Romulusie Wielkim. Scenograficzną chwałę Teatru "Wybrzeże" tworzyły zawsze kreacje wybitnych twórców, omijały go, na szczęście, pomysły dekoratorów.