Artykuły

Robić zło

"Nakręcana pomarańcza" w reż. Jana Klaty w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Piotr Gruszczyński w Tygodniku Powszechnym.

Największym odkryciem Jana Klaty, który wystawił "Nakręcaną pomarańczę", jest to, że antyutopia wykreowana przez Anthony Burgessa 35 lat temu spełniła się. Nie do końca, bo nie opanowaliśmy skutecznych metod resocjalizacji przestępców, ale za to metody czynienia zła i bezinteresowna agresja stały się elementami codzienności.

Co więcej, osobliwy język, którym posługują się bohaterowie książki, spolszczony przez Roberta Stillera w wersji tłumaczenia A (Stiller przetłumaczył książkę w wersji A - zanglicyzowanej i wersji R - zrusyfikowanej), stał się obowiązującą mową ludzi młodych. To polski angielski, nafaszerowany zniekształconymi zapożyczeniami, który jest coraz bardziej kul, niezależnie od wykształcenia i rzeczywistej znajomości angielszczyzny.

I naprawdę nie ma znaczenia fakt, że członkowie gangu Alexa we wrocławskim przedstawieniu nie są dresiarzami czy kibolami, jakich widujemy na co dzień nie tylko na strasznych przedmieściach wielkich miast, ale także w ich centrach. (Dresiarstwo, jak wiadomo, ma także wymiar nowobogacki i niekoniecznie jest stylem życia najuboższych.) Niczego to nie polepsza ani nie zmiękcza. Kostium nie ma znaczenia, liczą się intencje i motywacje.

Musicalowy horror show

Zaczyna się w ciemności, od jednej z najsubtelniejszych arii operowych: "Casta Diva" z "Normy" Belliniego sączy się z ust Marii Callas jak ukojenie. Dynamizujący Beethoven Burgessa i Kubricka, czyli "IX symfonia", której rytm mógł napędzać do działania, zanika w niebiańskim brzmieniu. Kurtyna rozsuwa się powoli i majestatycznie, ukazując bar, w którym Alex (Eryk Lubos) i jego kompani piją swoje "drynki" i wprawiają staruszki - bywalczynie baru - w "trembling".

Za szybą w szerokim obramieniu długi kontuar barowy z wysokimi stołkami. Alex i jego żołnierze siedzą półnadzy. Alex silnej budowy, z nieskazitelną muskulaturą, z ogoloną głową. Wygląda groźnie. Wszyscy mężczyźni noszą obcisłe prążkowane spodnie. Na kolanach i łokciach upięte skomplikowane systemy ochraniaczy, mające raczej dodawać mocy niż chronić przed kontuzją. Alex wygłasza swoje życiowe credo, czyli nieczystym językiem wyrzuca z siebie przekonania na temat zła i jego natury. Robić zło to znaczy być sobą. Zło jest wolnością, zdejmuje ograniczenia. Kolejne sceny będą szybką demonstracją tego, jak Alex realizuje swoją agresję, tworzy horror show, będący sensem jego życia. Na drugim biegunie robienia zła stoi muzyka, ta najczystsza, klasyczna, najbardziej sublimowana.

Klata nie chciał robić spektaklu obyczajowego. Świadomość obcowania z antyutopią zrealizowaną jest wystarczająco czytelna już w pierwszych gestach reżysera. Dlatego natychmiast narzuca spektaklowi silne sformalizowanie, posługując się rytmicznym ruchem scenicznym jako środkiem wyrazu i sposobem na przeniesienie w bardziej ogólne rejony znaczeń. Formalizacja powoduje, że spektakl oddala się od dokumentalnej interwencyjności w sferę artystycznej umowności.

Pamiętajmy też, że wszystkie przedstawienia Klaty osadzone są w muzyce. Stanowi ona równie ważny element spektaklu jak scenografia czy tekst. W "Nakręcanej pomarańczy" reżyser odszedł od "zadanej" przez Burgessa "IX symfonii" Beethovena. Rozmienił ją na wiele fragmentów muzycznych, równie wszechobecnych. Muzyka połączona z pantomimą (spektakl powstał w koprodukcji z Wrocławskim Teatrem Pantomimy) zamienia przedsięwzięcie w rodzaj mechanizmu, w którym wszystko jest nieodwołalne, ma z góry wyznaczony czas i miejsce. Tak jak w operze, gdzie muzyka narzuca swój rygor i swobodę reszcie teatralnej materii. Alex jest przecież wrażliwym chłopcem, muzyka rządzi jego życiem, choć te rządy zaskakujące przynoszą skutki. Właściwie do przełomowego momentu terapii Alexa spektakl, mimo całej swej przykrej wymowy i zmetaforyzowanej brutalności, biegnie jak musical, świadomie robiony wbrew ideowym regułom gatunku.

Brutalne bijatyki przeplatają się ze scenami z domu Alexa, który mieszka z zapatrzonymi w telewizor rodzicami. Ci, rzecz jasna, wolą nie wnikać zbyt głęboko w życie syna, bo tak jest przecież wygodniej. W tych scenach szczególnie mocno dochodzi do głosu dziwne, poetyckie rozchwianie języka. W wypowiedziach zarówno Alexa, jak jego matki górę bierze fraza biblijno-poetycka, tak silna, że czasami tłamsi nawet slang, którym mówi Alex.

Zemsta burżujów

W momencie uwięzienia Alexa pojawia się pytanie, które zdominuje drugą część spektaklu: "I co teraz, e?". Po raz pierwszy rzuca je kapelan (Zdzisław Kuźniar). To pytanie zamknie cały spektakl, powtórzone w ulubionym barze, w którym nic już jednak nie będzie takie samo jak na początku.

Alex staje się, na własną prośbę, obiektem eksperymentu, terapii, która ma uczynić go niezdolnym do czynienia zła. Pozbawić możliwości wyboru, zlikwidować dylemat, jeśli Alex kiedykolwiek go miał. Teraz wszystko zacznie nakręcać się w drugą stronę. Podobnie jak na początku niezdolny do czynienia dobra, teraz główny bohater nie jest zdolny do czynienia zła. Jego człowieczeństwo pozostaje ułomne i ograniczone. Początkowo był człowiekiem wolnym, teraz został zniewolony. Kat stał się ofiarą i zgodnie ze schematem opowieści Burgessa spotka prześladowanych, by przyjąć ich zemstę.

Zło mściwych ofiar staje się groteskowe. Alex jest pokazywany w wielkim teatrze. To teatr ŕ l'italien, a jednak noszący wszelkie znamiona teatru anatomicznego, w którym dokonuje się ciekawej i pouczającej sekcji zwłok. W głębi sceny opada zasłona, a zza niej wyłania się ogromna widownia z trzema piętrami purpurowo wyściełanych lóż. Ten zapierający dech scenograficzny trick ujawnia też kolejny trop spektaklu. Alex - wywodzący się ze środowiska proletariackiego, z nienawiścią odnoszący się do intelektualistów - staje się aktorem w teatrze mieszczańskim. To dla burżuazyjnej nieczułości ma odegrać swoją resocjalizację, to burżujom ma udowodnić, że już jest niegroźny i można go wypuścić z więzienia, zamiast dalej łożyć na jego kosztowny pobyt za kratami.

Alex zaczyna wyglądać na podwójną ofiarę mieszczańskiej hipokryzji. Wpierw nie otrzymał od społeczeństwa niczego, co mogłoby go zainteresować bardziej niż przemoc i łatwe zdobycze finansowe. Zwrócił na siebie uwagę dopiero dokonawszy morderstwa. Jako niezdolny do czynienia zła (nie z wyboru, lecz z powodu zakodowanej fizycznej niemożności wywołującej torsje) znowu przestanie budzić czyjekolwiek zainteresowanie. Zniknie, a w teatrze mieszczanie spokojnie będą bić brawo. Jedyną możliwą reakcją Alexa jest bezradny gniew, wściekłość, zemsta na najbardziej bezbronnym, bo ukrzyżowanym, któremu jeszcze raz można bezkarnie przebić dłonie gwoźdźmi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji