Artykuły

WSPOMNIENIE: Joanna Jedlewska (03.05.1937 - 13.05.1972)

Była kimś niezwykłym. Rzadko spotykanym. Niepowtarzalnym zjawiskiem. Nie wiem, czy była piękna. Nie umiem tego zdefiniować. Wiem, że porywała widownię. Wysoka, dobrze zbudowana, szalenie kobieca, o rudych, wspaniałych włosach i licznych piegach rozrzuconych na twarzy. Czarującym uśmiechu i drobnych, małych ząbkach jak u dziecka. Kiedy wchodziła na scenę, wszystkie oczy zwrócone były w jej kierunku. Przypominała mi wielką aktorkę Marię Dulębę. Sposobem bycia, zachowaniem i kosmykiem włosów spadającym na jej buzię.

Zdała maturę i ukończyła podstawową szkołę muzyczną, a także średnią szkołę baletową. Dyplom aktorski łódzkiej PWST otrzymała z wyróżnieniem w roku 1960. Po studiach zaangażowała się do Teatru 7.15 w Łodzi. Jej pierwszą rolą była Miryna w "Obronie Ksantypy" Morstina. Po rocznym pobycie w Łodzi przyjechała do Warszawy do Teatru Dramatycznego w Pałacu Kultury. Związała się z nim na cztery sezony. Obdarzona dużą vis comica i temperamentem, grywała przede wszystkim role komediowe. Zwiewna, pełna gracji, miała w sobie coś niepokojącego. Kreśliła swoje postacie delikatną kreską, wydobywając z nich bezwzględną prawdę i naturalność.

Pierwszy rozgłos przyniosła jej rola Dorotki w "Szkoda wąsów". Otrzymała za nią Nagrodę Aktorską na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych w roku 1965. Drugą ważną rolą w Jej życiu była "Ondyna" Jeana Giraudoux. Grala ja w Teatrze Klasycznym (dziś Studio) w Warszawie za dyrekcji Ireneusza Kanic-kiego i w jego reżyserii. Odniosła sukces. Publiczność i krytycy zachwycali się Jej talentem i jej Ondyną. Z wielką subtelnością ukazała wszystkie stany emocjonalne swojej bohaterki. W "Ondynie" musiałem zrobić nagłe zastępstwo za chorego kolegę Mariusza Gorczyńskiego grającego w tym spektaklu Superintendenta. Dzięki temu poznałem bliżej Joasię. Była osobą sympatyczną, delikatną i wrażliwą, choć niewylewną. Stroniącą od intryg i zawiści. Robiła swoje i wychodziła z teatru. Nie wdawała się w dyskusje. Interesował Ją teatr od tej najpiękniejszej strony. Nigdy o nikim nie wyrażała się źle. Nie wygłaszała opinii.

Kiedy przystępowaliśmy do prób "Damy od Maxina" Feydoux w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego, koledzy byli pewni, że Joasia zagra Mimi, tytułową bohaterkę. Była to rola dla Niej. Alej ej nie zagrała. Dyrektor teatru Ireneusz Kanicki, z którym łączyły Ją więzi przyjaźni, był w tym okresie na Nią zagniewany. I choć uważał Ją za gwiazdę w naszym teatrze, wbrew rozsądkowi nie obsadził Jej w tej roli. Kiedy po nieudanej premierze rozmawiałem z Joasią na temat sztuki, uśmiechała się tajemniczo, ale nie podejmowała tematu. Czułem, że Ją to boli i że bardzo chciała grać tę rolę. Była osobą lojalną. Nie tylko w przyjaźni.

Kolejny sukces, jaki odniosła, to tytułowa "Mirandolina" Goldoniego w Teatrze Rozmaitości. I w tej roli sprawdziło się Jej inteligentne i dojrzale aktorstwo poparte bogatymi środkami wyrazu, techniką, a przede wszystkim talentem. W Rozmaitościach zagrała jeszcze Malwę w "Dowodzie osobistym" Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej.

Inne ważne Jej role w krótkim dorobku artystycznym to Celestyna w "Czujnej straży", Chyrynos w "Teatrze cudów", Lizeta w "Zawsze we troje" i Krystyna w sztuce Tadeusza Rittnera "Don Juan".

Często bywała w Polskim Radiu i Telewizji. Jej Telimena w Teatrze Telewizji w "Panu Tadeuszu" Adama Mickiewicza w reżyserii Adama Hanuszkiewicza stała się wydarzeniem na skalę krajową. Cala Polska była Nią zachwycona.

Interesowała się także pedagogiką. Uczyła tańca, pantomimy i ruchu scenicznego w łódzkiej PWST. Była też przez pewien czas asystentką w warszawskiej PWST, a także wykładowcą Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie.

Coraz częściej przychodziła do garderoby słaba i zmęczona. Zaczynała nieładnie kasłać. Pojawiły się pierwsze symptomy groźnej choroby, która drążyła Jej delikatny organizm.

Nie była chyba jeszcze świadoma, że to rak. Janek Żardecki, nie tylko Jej ukochany Hans z "Ondyny", ale i ukochany w życiu, nie odstępował Jej na krok. Kochał Ją obłędną miłością. Odwzajemnioną zresztą. Dbał o Nią i otaczał czułą opieką.

Ostatnia rola, jaką zagrała w swoim krótkim życiu, to Lorę ta w hiszpańskiej sztuce "Rogi porucznika Astete" w Teatrze Klasycznym. Już bardzo ciężko chora pokazała w niej, jak wysokiej klasy jest aktorką.

Żyła pełnią życia. Niestety, to życie trwało tylko 35 lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji