Schlany jak świnia
Gdy tak pomyślę, jak Ty w mękach to dziecko porodziłaś, a ja schlany jak świnia leżałem gdzieś w rynsztoku warszawskim, to taka wścieklizna, taki ból mną szarpie - tak się kiedyś spowiadał Stanisław Przybyszewski przed swoją kochanką Anielą Pająkówną.
Tym dzieckiem była Stanisława Przybyszewska późniejsza pisarka, autorka słynnej Sprawy Dantona. W spektaklu telewizyjnym o jej życiu - Ogień na wichrze według scenariusza Krystyny Berwińskiej - nie pada powyższe wyznanie sławnego ojca. Wizerunek pisarki (gra ją Anna Chodakowska) jest dość monolityczny. W finale widmo Matki (Ewa Żukowska) mówi: To co napisałaś żyć będzie.... Za takie zdania należałoby autorom obcinać rękę, która to napisała.
Scenariusz Ognia na wichrze został napisany z wielką, ale trochę jednostronną biograficzną skrupulatnością. Autorka i aktorka bronią postaci - to ich prawo - ale z pominięciem cech, które świetnie określił sam Przybyszewski: Wszystko to, co robi, trąci jakimś chorym dziwactwem albo dziecinnym snobizmem. (Tego zdania też nie ma).
Anna Chodakowska w ramach nakreślonych przez długi, statyczny i przegadany dramat, profesjonalnie oddała ewolucję postaci. Ale fantastyczne sceny, w których Stanisława Przybyszewska rozmawia z Dantonem i Robespierre'em (Jacek Różański, Aleksander Wysocki) swoją dosłownością przypominają niedobre programy edukacyjne.
Niewiele scen w tym telespektaklu uzyskało taką głębię psychologicznej prawdy jak ta, w której główna bohaterka rozpaczliwie opiera się przed pójściem do szpitala dla psychicznie chorych. Odprawia urzędnika, ale po chwili zdaje sobie sprawę, że jednak wpada w obłęd i zaczyna rozpaczliwie krzyczeć.
Inscenizacje Jerzego Krasowskiego (który dramaty Przybyszewskiej na nowo odkrył i wprowadził na scenę), spektakle i film Andrzeja Wajdy, role Antoniego Pszoniaka jako Robespierre'a - wyznaczają poziom, na którym powinna być ukazana osobowość autorki Sprawy Dantona.