Matki, córki, siostry, czyli wspólna gra
"Po co są matki?" - to prowokacyjne pytanie jest tytułem najnowszej sztuki w Polonii. Odpowiedzieć na nie będą próbowały Joanna Żółkowska i Paulina Holtz, czyli rodzinny duet aktorski. Niejedyny, który możemy oglądać na warszawskich scenach - pisze Agnieszka Rataj w Życiu Warszawy.
"Po co są matki?" - to prowokacyjne pytanie jest tytułem najnowszej sztuki w Polonii. Odpowiedzieć na nie będą próbowały Joanna Żółkowska i Paulina Holtz [na zdjęciu], czyli rodzinny duet aktorski. Niejedyny w warszawskich teatrach.
W tej komedii Hindi Brooks urlop spędzany wspólnie przez matkę i córkę okaże się nie tyle okazją do relaksu, ile próbą odbudowania rodzinnego porozumienia. Obie kobiety w pewnym momencie zostały same. Są na życiowym zakręcie i raz jeszcze muszą przyjrzeć się dotychczasowym decyzjom.
Na scenie pojawią się Joanna Żółkowska i Paulina Holtz, czyli prywatnie matka i córka.
Przerażenie? Nie
Aktorki razem grały do tej pory m.in. w "Kieszonkowym atlasie kobiet" w Teatrze Powszechnym, ale pierwszy raz na scenie łączy je relacja podobna do życiowej. Jednak obie podkreślają, że bohaterki Hindi Brooks nie przypominają ich samych.
- Są jednak tak samo barwne - mówi reżyserujący prapremierę w Polonii Robert Gliński. - I świetnie odnajdują się w języku autorki: dowcipnym, złośliwym, ale niezwykle celnie pokazującym współczesny świat, w którym uczucia zawsze dopominają się o swoje.
- Moje koleżanki aktorki były przerażone, kiedy opowiadałam im o pomyśle wspólnej pracy z mamą - mówi Paulina Holtz. - A ja czułam się w tej sytuacji bardzo komfortowo. Mama, inaczej niż ta sceniczna, nie ocenia mnie bez przerwy, nie krytykuje, potrafimy się przyjaźnić. Brooks pokazuje natomiast kobiety, które trochę zapomniały o swojej emancypacji, prawie do głosu i decydowania o swoim życiu.
U autorki nie ma wielkich prawd feministycznych ani wściekłego ataku na mężczyzn, ale pochwała kobiecej przyjaźni, którą warto pielęgnować.
- Przyjaźni między matką i córką, w której jest miejsce na opiekę, ale też brak poczucia winy i przytłoczenia przez drugą osobę - dodaje aktorka.
Przeżywanie? Tak
Joanna Żółkowska i Paulina Holtz to niejedyny duet artystyczno-rodzinny, który możemy oglądać na warszawskich scenach. W "Generale" w teatrze IMKA pojawiają się w trudnej relacji ojciec - córka Natalia i Marek Kalitowie. Joannie Szczepkowskiej w planowanym pierwotnie jako monodram projekcie "ADHD i inne cudowne zjawiska" pokazywanym w Instytucie Teatralnym partneruje córka Hanna Konarowska.
- Nie jestem do końca przekonana, że udaje się oddzielić w pełni relacje prywatne od zawodowych, ale jednocześnie wydaje mi się, że tego rodzaju twórczość poprzez większą odpowiedzialność i szczególny rodzaj porozumienia może zyskać na głębi - mówi Natalia Fijewska-Zdanowska, która razem ze swoimi siostrami - Zuzanną i Agatą - założyła Fundację Artystyczną Młyn. Tu najczęściej reżyseruje i jest autorką wystawianych tekstów.
Rodzeństwo ma na swoim koncie m.in. spektakl "Siostry" - o toksycznym związku dwóch tytułowych bohaterek z mocno zaburzonym pseudoartystą.
- Jest nam w pracy łatwiej, bo potrafimy dogadać się bardzo szybko. Mamy te same definicje dla różnych pojęć, które dla kogoś z zewnątrz wymagają objaśnienia - mówi Fijewska-Zdanowska. I dodaje, że trudne jest natomiast wyjście poza prywatne role życiowe i traktowanie członków rodziny bardziej jako współpracowników.
- Na pewno, kiedy oglądam nasze przedstawienia, przeżywam je mocniej niż jakikolwiek inny reżyser, niezwiązany prywatnie z aktorami na scenie - mówi Fijewska-Zdanowska.
Czy dzięki pozateatralnym emocjom wprowadzonym na scenę Polonii łatwiej będzie się widzom dowiedzieć, po co są matki? Dla Joanny Żółkowskiej odpowiedź jest prosta.
- Matki są zdecydowanie po to, żeby kochać, a cała reszta jakoś zawsze się ułoży - śmieje się aktorka.