Artykuły

Ciekawość rozgrzesza zbrodnie

O "Bash" Neila LaBute'a w reż. -> (Grzegorz Jarzyna) w TR - Warszawa pisze Łukasz Drewniak.

Od jakiegoś czasu dyrektor Jarzyna gania mnie po całej Warszawie i zmusza do oglądania swoich spektakli wszędzie, byle nie w teatrze. Tym razem w budynku dawnej drukarni "Życia Warszawy" na Marszałkowskiej. Obchodzę ostrożnie głęboką na dwa piętra wyrwę w podłodze, która dzieli scenę od zaimprowizowanej widowni, przytulam się do zakurzonej ściany i czekam, co z tego wyniknie.

W "Bashu" (bash oznacza przypadkowe uderzenie) wychodzi się z podobnego założenia co w jednej ze scen "Idioty" Dostojewskiego, kiedy to Nastazja Filipowna proponuje swoim gościom petit jeu (pti że), małą salonową grę. Niech po kolei opowiedzą o największym grzechu, jaki popełnili w życiu. Tam zabawa nie udaje się najlepiej, bo wszyscy od razu usprawiedliwiają się i rozgrzeszają. Tu przeciwnie, nikt się już nie certoli. Cóż za wstyd przyznać się do winy? Przecież ludzie chcą zobaczyć siedzącą w nas świnię. Jarzyna przedstawia trzy ludzkie spowiedzi w konwencji telewizyjnego programu a la "Wybacz mi" albo "Urzekła mnie twoja historia". Na postawionej tuż nad przepaścią czerwonej kanapie zasiadają: zagrożony wylaniem z pracy młody japiszon, który nie zapobiegł śmierci własnego dziecka, bo wykalkulował sobie, że jak mu będą współczuć, to nikt go nie zwolni. Para narzeczonych opowiadająca o zabójstwie dokonanym przez chłopaka w męskiej toalecie. Wreszcie współczesna Medea, która zabiła syna, karząc jego ojca za wykręcenie się od odpowiedzialności za nią i za niego. Pokazując świat wytrącony z równowagi przez zbrodnię, Jarzyna bawi się nami, mówiąc: jest wina, ale kary nie będzie. Bo ty, widzu, swoją ciekawością rozgrzeszasz zbrodnię. Sprawiasz, że wszystko jest tylko na pokaz.

Niestety, "Bash" Jarzyny nie jest równie głęboki jak wzmiankowana wyżej wyrwa w podłodze. Wielkiego teatru z dramatu LaBute'a nie będzie. Gdy mija pierwsza fascynacja światem, w jaki wprowadził nas reżyser, zaczynamy łapać tekst za uszy banału. Tu coś szeleści, tam też papier. Zwykła rzecz - w drukarni.

Rozmaitości w tym sezonie szukają świeżych tekstów, nowych tematów i bohaterów. Także nowej przestrzeni i aktorstwa. Co do dwóch ostatnich punktów - zgoda. Nikt za was tej roboty, chłopaki, nie wykona. Róbcie więc swoje, ale klasyki w świeżym grobie przedwcześnie nie zakopujcie, bo z jej spotkania z nowym aktorem i nową przestrzenią wyniknąć może wiele dobrego.

PS Jedna gwiazdka za podły uśmiech aktora Kosińskiego w finale jego monologu, druga za wrażliwość na dźwięk Danuty Stenia, trzecia za dyskretną sceniczną obecność Romy Gąsiorowskiej, która gra i wygląda tak, że ciarki chodzą po plecach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji