Artykuły

Prawdziwe igraszki sceniczne

ANNA POLONY wyreżyserowała w Teatrze "Bagatela" - "IGRASZKI TRAFU I MIŁOŚCI" (przekład Boya-Żeleńskiego).

Często nazywa się Piotra Carleta de Chamblain de Marivaux twórcą epoki przełomu - czy zawsze słusznie? Marivaux jest racjonalistą sentymentalnym. Jego "Igraszki trafu i miłości" wymagają więc osobnego potraktowania intrygi. Rozgrywa się ona w planie rozmów, jakby umowy towarzyskiej i w ruchu, w działaniu fizycznym, Anna Polony skorzystała w sposób widoczny z prawa do interpretacji reżyserskiej tych pomysłów, które mają bohaterowie przedstawienia. To znaczy - pan Orgon i jego przyjaciel, zawiadamiający o przybyciu syna, który przebiera się za swego sługę... Intryga ma jeszcze drugie i trzecie dno. Kiedy już Dorant objawia się przed przyszłym teściem i przed widzami jako Dorant prawdziwy - jeszcze nie wszyscy o tym wiedzą. Cała ta zabawa, kiedy służący Doranta Paskin miota się po scenie w pańskim stroju, kiedy Lizetta - pokojówka Sylwii udaje swą panią, kiedy fałszywi słudzy Dorant i Sylwia pokochują się dla wdzięków wychowania, wykwintnej mowy - wymaga piekielnej sprawności aktorskiej. W tym względzie odnotować możemy bardzo interesującą robotę aktorską KAJETANA WOLNIEWICZA. Jego Paskin jest prostacki i wesoły, ale wesoły na zasadzie obrazu nieporadności, Początek przedstawienia to bardzo piękna ekspozycja tematu - właśnie w stylu mariwodażu - w wykonaniu EWY LEJCZAKÓWNY (Sylwia) i LIDII BOGACZÓWNY (Lizetta). Pani i służąca, służąca i pani są bardzo kobiece i potem w przebraniu, zgodnym z intrygą sztuki, z miłym wdziękiem, prowadzą rzecz całą. Zarzut przesady w tym względzie nie może dotyczyć aktorek, które muszą zagrać panią w przebraniu służącej i służącą w przebraniu pani. Tego nie da się pokazać bez koniecznej przesady w geście. W słowie - załatwił to sam pan Marivaux! Z tego też względu KRZYSZTOF WOJCIECHOWSKI w roli Doranta stanowił w swym opanowanym geście jakby przeciwwagę dla szalejącej komedii miłosnych oszustw. MARIAN CZECH jako Orgon i WŁODZIMIERZ CHRENKOFF jako Mario znali swoje miejsce w przedstawieniu. Ojciec i syn pociągali za nitki marionetki, które przecież przemieniają się - mimo wymyślonych ról - w żywych ludzi. Do reszty scena końcowa, właśnie z marionetkowym ruchem muzyków, dobra rola LECHA BIJAŁDA jako Lokaja (napuszoność sługi i niemego intryganta) wprawiła widownię w dobry humor.

"Bagatela" przygotowała przez współpracę z Anną Polony rzecz wdzięczną, która z pewnością będzie miała powodzenie, zaś stylowa scenografia KAZIMIERZA WIŚNIAKA, choreografia ZOFII WIĘCŁAWÓWNY, nie mogą w tej liście zasług zejść na plan dalszy.

(Premiera 14 stycznia 1984 roku).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji