Artykuły

'Kordian" na objazdowej scenie

Na jakiś czas straciłem (przyznają to ze skruchą) kontakt z TEATREM ZIEMI ŁÓDZKIEJ, byłem więc już trochę ciekaw, jak radzi on sobie w dobie narastającej popularności telewizji. Teatry stałe bronią się - jak wiadomo - pełnymi rozmachu inscenizacjami, barwnym kostiumem, wszelkiego typu musicalami czy śpiewogrami - objazdowy teatr nie ma jednak w zasadzie tych możliwości...

Ma jednak inne! Obejrzałem wszystkie trzy tegoroczne premiery TZŁ i gotów jestem zaryzykować twierdzenie, że staje się on coraz to bardziej teatrem reżysera, nie w sensie reżysera-inscenizatora od wielkich scen zbiorowych, ale reżysera świadomie komponującego spektakl, prowadzącego aktorów w wybranej, ściśle określonej konwencji.

Spektakl "Zielonych rękawic" Karpowicza był już recenzowany na naszych łamach, chciałbym jednak przypomnieć, że ALEKSANDER STROKOWSKI nadał mu jednolity, półsenny rytm, starannie, a nawet z niejakim celebrowaniem "ogrywał" rekwizyty, wiele, scen komponował na zasadzie pantomimy, czy niemal żywego obrazu... Nie ustrzegł się błędów, zbyt często sprowadzał na przykład aktorów na klęczki, co zupełnie zamazuje widoczność w lichych, terenowych scenach - stworzył jednak przedstawienie konsekwentnie odbiegające od konwencji "małego realizmu" i nieznośnej dziś "pudełkowej sceny".

Drugą premierą - otwierającą w zasadzie sezon - był "Kordian" Słowackiego w reżyserii nowego dyrektora teatru JANA PERZA i oprawie scenograficznej ZENOBIUSZA STRZELECKIEGO.

Pierwsze określenie, jakie ciśnie się pod pióro: jest to spektakl w pełnym znaczeniu tego słowa świadomy! Scenograf zdawał sobie sprawę z trudności szybkich zmian w warunkach objazdu, odważnie dał więc jedną tylko dekorację: okrągły podest sceny i zbite bale drewniane w tle, przywodzące na myśl ni to krzyże, ni to szubienice... Na nie właśnie wdrapywać się będzie gawiedź przed zamkiem, one też - umiejętnie podświetlone - rzucą długie cienie i zamienią scenę w kościelną kryptę.

Reżyser świadomy był - jak sądzę przynajmniej - nie zawsze dość wysokiej sprawności technicznej zespołu, który porywając się na wielkiego, romantycznego Słowackiego, łatwo mógł popaść w jałowe deklamatorstwo. Wyciszył więc, zdusił tony zbyt górne, zwłaszcza sam Kordian grany przez WŁODZIMIERZA TYMPALSKIEGO zbliża się często do intonacji wręcz współczesnej. Jest to Kordian pomniejszony może w swych porywach, ale mimo to bardzo swojski, bliski, zrozumiały...

Mocną, z krwi i mięsa rolę Wielkiego Księcia Konstantego stworzył HENRYK DUDZIŃSKI, z którym udatnie współpartnerował REMIGIUSZ ROGACKI Cara, choć mam lekki żal do reżysera o zbędne rozbudowanie słynnej, genialnie zwięzłej sceny koronacji.

Ciepłą, wyraziście zarysowaną rolę Grzegorza dał ALEKSANDER BENCZAK, słabiej natomiast wypadły panie, z których właściwie tylko WIESŁAWA KOSMALSKA w pełni wybroniła się w mocno zresztą okrojonej roli Laury.

Słowackiego - znamy to nie od dziś - okrawa się zresztą zawsze i zawsze żal nam tej czy innej sceny, tego czy innego zdania. Istotne jednak, że skróty dokonane zostały logicznie i konsekwentnie, z wyjątkiem może pozostawionej sceny w więzieniu - ale to już sprawa gustu, a gusta nie podlegają dyskusji.

Jeszcze chyba jeden zabieg reżyserski zasługuje na uwagę: pantomimiczne rozbudowanie roli Czarownic, które wychodzą z ram "Przygotowania" i konsekwentnie przewijają się przez cały spektakl, trzymając np. rekwizyty w scenie koronacyjnej, czy przejmując rolę Strachu i Imaginacji. Z wielu znanych mi rozwiązań tej ostatniej sceny przekonywająca do końca wydała mi się wprawdzie jedynie propozycja Jerzego Grotowskiego w Teatrze Laboratorium, ale to już chyba wina naszego czasu, w którym zdewaluowała się cokolwiek wiara w duchy.

Jedno tylko generalne zastrzeżenie - chyba potrzebny był w tym spektaklu również choreograf, pląsy czarownic zbyt często kojarzyły mi się bowiem z bitowymi rytmami czy podrygami z tanecznego parkietu...

Oczywiście można mnożyć jeszcze wątpliwości, jak i - znacznie częściej - pochwały. Najważniejsze jednak, że nie jest to w żadnym przypadku "Kordian dla ubogich, a spektakl świadomie wyzbyty patosu, ascetyczny i skromny. Szerzej biorąc zarówno "Kordian", jak i "Zielone rękawice" dowodzą, że "teatr ubogi" - w sensie możliwości technicznych i inscenizacyjnych - wcale nie musi być teatrem artystycznie biernym, zamykającym się w małym, wytartym już repertuarze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji