"Kordian"
Kilka ostatnich, bardzo ciekawych inscenizacji "Kordiana" (Dejmka, Skuszanki i Krassowskiego, Hanuszkiewicza) stało się prawdziwą rewelacją teatralną. A i unaoczniło, jak znakomitym materiałem może być to romantyczne arcydzieło Słowackiego dla reżysera, który ma ambicje, ażeby przedstawić je nam w interesującym kształcie scenicznym. Tak więc niektórzy z nas, znając możliwości Teatru Ziemi Łódzkiej, wybierali się na wystawionego przez niego "Kordiana" z pewną rezerwą. Sądzili, że zobaczą co najwyżej sumienny i poprawny spektakl, jeden z tych, który określamy jako "bardzo pożyteczny spektakl dla młodzieży szkolnej".
Tych sceptyków spotkała mila niespodzianka. Dzięki swoim walorom inscenizacyjnym spektakl ten, w reżyserii nowego dyrektora PTZŁ - Jana Perza, zafascynuje zarówno młodzież jak i bardziej wyrobionych widzów, szukających na scenie wartości nie tylko treściowych.
Usatysfakcjonuje on i "tradycjonalistów" żądających od reżysera, aby odnosił się z szacunkiem do tekstu autorskiego, a i tych, którzy postulują,, ażeby nie powielał on niewolniczo tradycyjnej sztampy, lecz starał się (w sposób naturalnie sensowny!) wprowadzać nowe konwencje i umowności.
Jan Perz wypośrodkował środki inscenizacyjne tak, ażeby zadowolić i jednych i drugich. Zaraz też w prologu, w "Przygotowaniu", zademonstrował, że nie zamierza pokazać spektaklu monumentalnego, lecz że będzie się starał dostosowywać do technicznych możliwości sceny, jaką dysponuje. Tak więc siłą rzeczy zrezygnował w tym złożonym i wielopłaszczyznowym dramacie z efektownego sztafażu, szokujących rekwizytów i tłumu statystów. Budując przedstawienie raczej kameralne, położył też nacisk na pogłębienie wewnętrznej, psychologicznej prawdy bohaterów.
M. in. w sposób nowatorski rozwiązał scenę audiencji Kordiana u papieża: trzem zjawom z prologu, ewokującym los Kordiana, każe raz wraz powracać na scenę itd.
Utrafiając znakomicie w skrótowy styl przedstawienia, Zenobiusz Strzelecki skomponował oszczędną, a funkcjonalną oprawę sceniczną, w której dominantę stanowiły trzy konstrukcje drewniane, znajdujące logiczne zastosowanie w poszczególnych scenach.
Ważne również, że nie zawiódł aktor kreujący rolę tytułową - Włodzimierz Tympalski.
Trzeba stwierdzić z aprobatą, że Kordian w interpretacji tego artysty, obdarzonego piękną aparycją, a wybornie podającego wiersz, nie stanowił (i słusznie!) monolitu. Tympalski wypośrodkował właściwe środki, ażeby zaakcentować różnice między chwiejnym, bardzo młodzieńczo romantycznym Kordianem - Werterem, a jego postawą w drugiej, politycznej części dramatu, w której działa już jako człowiek walki i czynu, o gorącym sercu patrioty.
Wprawdzie zasadniczy monolog na Mont Blanc, w którym dokonuje się owa przemiana, brzmiał w ujęciu Tympalskiego może nieco zbyt werbalnie, za to w drugiej części uderzył i trafił we właściwy ton. Scenę w podziemiu zagrał porywająco bez zbędnego patosu i koturnów. Ze szlachetną wiarygodnością, ekspresją zinterpretował też potem wzloty i klęskę działającego w osamotnieniu Kordiana.
Tradycja przypomina wielokrotnie, że dialog między Carem a Wielkim księciem natęży w tej sztuce do bardziej popisowych scen. Remigiusz Rogacki (Car) i Henryk Dudziński (Wielki Książę) wykorzystali też szansę, jaką dał im tekst. Natomiast wbrew tradycji Laura w ujęciu Wiesławy Kosmalskiej była może zbyt dziewczęca. Za to Aleksander Benczak wystąpienia starego Grzegorza nasycił wzruszającym ciepłem. W pozostałych rolach w tym wybornie skonstruowanym spektaklu wystąpili: Barbara Więckowska (Wioletta), Eugeniusz Rawski (Papież i Szatan), Marian Harasimowicz (Doktor), Sabina Mielczarek. Alina Jurkowska i Jolanta Szemhera (Zjawy), Aleksander Ford (Książę) i inni.