Artykuły

Weekend z Szekspirem

O spektaklach "Macbeth: sliced to the Core" w reż. Simona Rae oraz "Shaking Shakespeare" w reż. Radu-Aleksandru Nica prezentowanych na XV Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku pisze Justyna Czarnota z Nowej Siły Krytycznej.

Program tegorocznego festiwalu został podzielony na dwa nurty. W ciągu 9 dni w nurcie głównym zaprezentowanych zostanie 9 spektakli z 7 krajów; w nurcie SzekspirOFF pojawi się 5 tytułów. Podczas otwierającego festiwalowe zmagania weekendu, publiczność mogła obejrzeć dwa spektakle programu głównego - monodramową wersję "Makbeta" wykonaniu Davida Kellera oraz "Shaking Shakespeare" Niemieckiego Teatru Państwowego Timidoara w Rumunii.

Pomysł wystawienia "Makbeta" w pojedynkę wydaje się brawurowy, bez odpowiedzi pozostaje jednak pytanie o celowość takiego zabiegu. "Macbeth: sliced to the Core" rozgrywa się w ciszy, bez muzycznego tła, w skromnych dekoracjach: tron, kilka krzeseł, drabina, pojedyncze rekwizyty (chusta, płaszcz, nóż). David Keller, aktor Royal Shakespeare Company, wciela się we wszystkie postaci tragedii, zmieniając tembr głosu i pozycję ciała. Kreacje nie są jednak na tyle różnorodne, by widz swobodnie śledził opowiadaną historię. Keller najwięcej energii poświęca - i najlepsze rezultaty osiąga - w roli tytułowego bohatera. Makbet, ufający wróżbom wiedź (w tym 70-minutowym spektaklu pojawiają się kilkukrotnie), ogarnięty żądzą władzy, nie ugnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel. Keller rzeczywiście ma w oczach jakiś błysk szaleństwa, bezrefleksyjnego zawierzenia przepowiedniom; kolejne rozkazy zabójstw wydaje gwałtownie i bez zastanowienia.

Naprawdę żałowałam, że aktor rozpraszał się, żeby udźwignąć też ciężar innych postaci. Nie oznacza to bynajmniej, że w przypadku pozostałych kreacji Keller zawodzi albo jest nieporadny. Wierzę, że mistrzowsko potrafiłby odegrać każdą z nich, ale nie wszystkie na raz! Szczególnie w szybkich dialogach i błyskawicznie zmieniających się scenach trudno nadążyć za jego kolejnymi wcieleniami. Wydaje się, że Keller zbyt skupiony jest na płynnym przechodzeniu pomiędzy rolami i to pochłania całą jego energię. W ten sposób powstają bowiem jedynie zręby, fragmenty potencjalnie ciekawych kreacji.

***

Jak już wspominałam, "Shaking Shakespeare" [na zdjęciu] jest kompilacją scen z różnych sztuk stratfordczyka (m.in. "Makbeta", "Burzy", "Kupca weneckiego", "Ryszarda III", "Otella") wpisanych w klamrę "Hamleta". Kolejne epizody z dramatów inscenizowane są przez trupę aktorską, która przyjeżdża na dwór w Elsynorze. Rytm występów - a zarazem rytm spektaklu - wyznaczają ingerencje Hamleta: to niezadowolonego z poziomu wykonania , to domagającego się bardziej adekwatnego fragmentu, to zbyt emocjonalnie przeżywającego prezentowane historie. Hamlet chce odnaleźć scenę, która powtórzy historię przejęcia tronu przez Klaudiusza.

Spektakl rozpoczynają narodziny duńskiego księcia, który wyłania się ze stosu ksiąg, pokrywających warstwą całą scenę. Gdzieś w tle słychać kobiece krzyki - ni to stosunku seksualnego, nie to porodu. Potem okaże się, że podobne dźwięki będzie wydawać Lady Makbet, pokazując mężowi jak ma zadać cios Duncanowi. To sugeruje, że Hamlet, jakiego znamy, rodzi się w momencie, gdy jego ojciec zostaje zamordowany. Wynurzenie spod stosu ksiąg z jednej wskazuje na literacki rodowód postaci. Z drugiej pozwala rozumieć, dlaczego książę ogląda kolejne dramaty i nie proponuje trupie wystawienia dopisanego przez siebie tekstu - przyświeca mu postmodernistyczna iście wiara, że wszystko już zostało napisane. Poszukiwaną analogię Hamlet znajduje oczywiście w historii Makbeta. Wydaje się, że dopiero scena szaleństwa Lady Makbet pozwala mu dostrzec różnice. Gertruda to zupełnie inna kobieta - bezmyślna, pozbawiona sumienia i zakochana po uszy w Klaudiuszu. Ale i Klaudiusz zaś nie przypomina szekspirowskiego wzorca. "Pułapka na myszy" ostatecznie przedstawiona jako niema, pantomimiczna, nasycona seksem parodia historii dwóch braci zakochanych w jednej kobiecie, nie jest w stanie zachwiać jego równowagi i wzbudzić wyrzutów sumienia. Król, nie tyle wstrząśnięty, ile zagniewany na zbereźność zaprezentowanej mu historii, odchodzi do komnaty, królowa biegnie za nim drobnymi kroczkami, krzycząc "Klaudi, Klaudi".

W spektaklu wykorzystano najbardziej typowe, rozpoznawalne sceny Szekspirowskich sztuk. Sam reżyser mówi, że próbowano stworzyć swoisty "the best of" i nie sposób się z nim sprzeczać. Dzięki umiejętnemu "potrząsaniu" Szekspirem udało się wykreować nową jakość. Hamlet pokazując królowi "Pułapkę na myszy" chciał podstawić mu lustro, które pozwoli go zdemaskować. Podobnie postępuje reżyser, Radu-Alexanadru Nica, prezentując fragmenty innych dzieł, w których "Hamlet" się przegląda. Spektakl można bowiem interpretować jako ironiczną i gorzką analizę współczesnego świata, gdzie ludzie natychmiast bez skrupułów wykorzystują swoją pozycję. Konfrontacja dramatów pozwala również zobaczyć Szekspira jako mistrza historii o mechanizmach wykorzystywania władzy, potwierdza jego aktualność.

Wydaje się, że Nica mógłby przedstawić ciekawe interpretacje wszystkich włączonych w strukturę spektaklu sztuk Szekspira. Właściwie każda z krótkich scen daje przedsmak reżyserskiej wizji tekstów. Sam "Hamlet" jest w dużym stopniu również opowieścią o uczuciu łączącym Ofelię i duńskiego księcia. Dziewczyna wielokrotnie wbiega na scenę, przerywając akcję trupy aktorskiej. W szale zakochania nie może pogodzić się z odrzuceniem przez kochanka, domaga się wyjaśnień, oddaje prezenty, wreszcie - w zapowiedzi śmierci topi swoją kukłę. Wyobrażam sobie, że w rumuńskiej interpretacji jej tragedia mogłaby stać się nadrzędnym tematem spektaklu.

Wydatny wpływ na kształt przedstawienia ma scenografia Dragosa Buhagiara uruchamiającą mechanizm aktorski. Trupa wyłania się z ciemności na wielkiej łodzi, która po przeorganizowaniu staje się sceną - rozwieszona na górze sieć stworzy specyficzny dach namiotu, w którym rozgrywać się będzie akcja, burty przekształcają się w deski teatru. Wizytę na dworze rozpoczynają nieprzypadkowo inscenizacją fragmentu "Burzy". Kolejne sceny sprawnie i dynamicznie odgrywane przez znakomity zespół aktorski czynią historię niezwykle wciągającą. Przeplatanie scen tragediowych komediowymi, pojawiające się elementy teatru tańca skutecznie koncentrują uwagę widza. Nica (niewątpliwie przy pomocy Lii Bugnar, autorki adaptacji i dramaturżki Cornelii Winkler) swobodnie i z gracją posługuje się sztukami Szekspira. Wciąga widza w swój świat, a właściwie w świat szekspirowski przepuszczony przez postmodernistyczną maszynkę, dostosowany do wrażliwości czy może możliwości percepcyjnych współczesnego widza. Te mini sceny migają w przyspieszonym rytmie, trochę przypomina to skakanie po telewizyjnych kanałach.

Nica tworzy niezwykłą i gęstą sieć zależności pomiędzy postaciami i tekstami Szekspira, pomiędzy rzeczywistością i teatrem. Pozwala widzowi zatracić się w wykreowanym przez siebie świecie i na długo go tam zatrzymuje. Jednocześnie przypomina, czym teatr szekspirowski był - inteligentną, subtelną krytyką i doskonałą zabawą w jednym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji