Artykuły

Tego teatru nie trzeba wymyślać od nowa

Remigiusz Caban ma szansę zostać dyrektorem Teatru im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Wypadł najlepiej spośród trzech kandydatów, którzy stanęli do konkursu na to stanowisko. Zarząd zdecyduje o jego nominacji być może już w tym tygodniu. Jakim byłby dyrektorem teatru? Na pewno nie zrobi rewolucji - pisze Magdalena Mach w Gazecie Wyborczej - Rzeszów.

Rozmowa z Remigiuszem Cabanem*

Magdalena Mach: Wicemarszałek Anna Kowalska określiła kiedyś rzeszowski teatr jako prowincjonalny. Zgadza się pan z takim postrzeganiem tego teatru?

Remigiusz Caban: Prowincja to kategoria mentalna, a nie topograficzna. W mojej działalności w rzeszowskim teatrze nie znalazłem żadnych śladów prowincjonalizmu. Nie mam też poczucia, że ten teatr proponuje widzom rozmowę błahą na tematy banalne. To rozmowa zawsze bardzo serio, choć czasem w okolicznościach budzących śmiech.

Teatr jest prowincjonalny, gdy nie budzi zainteresowania widzów, gdy nie dochodzi do ekspresji wspólnoty aktorów z widzami. Ja tego, zwłaszcza w swojej działalności, nie widziałem. Staraliśmy się, aby ta wypowiedź była zawsze na wysokim poziomie artystycznym. Nie robiliśmy teatru lokalnego, marginalnego, dla samych siebie.

Wie pan więc, jak robić teatr, który nie jest prowincjonalny w sensie mentalnym?

- Lekiem jest próba podejmowania tematów uniwersalnych, dotykających ważnych, aktualnych problemów w sposób artystycznie zadowalający. Myślę, że zarzut, że rzeszowski teatr jest prowincjonalny, skrywa rodzaj niedosytu, któremu trzeba będzie zaradzić.

Czym pan przekonał do siebie komisję, jaką przyszłość teatru pan zaproponował?

- O to, czym przekonałem komisję, należałoby zapytać jej członków. Starałem się sformułować mój program lapidarnie, bo idea, jaka mi przyświeca, to nie jest rewolucja. Kondycja zespołu teatru jest dobra, repertuar jest dobrze przyjmowany przez publiczność, w teatrze nie ma żadnej zapaści. Jestem przekonany, że nie trzeba tego teatru wymyślać od nowa.

Teatr to wspólnota aktorów i widzów. Kazimierz Dejmek powiedział kiedyś: "Teatr to miejsce, gdzie aktorzy uczą się istotnie mówić, a widzowie - istotnie słuchać". Uczyniłem z tego zdania motto mojej prezentacji przed komisją konkursową. To mój drogowskaz programowy.

W regulaminie konkursu nie było wymogu doświadczenia na stanowisku kierowniczym. Gdyby był, nie miałby pan szans. Jak sobie pan poradzi z prowadzeniem teatru, ze zdobywaniem środków pozabudżetowych, w tym unijnych?

- Pełniłem funkcje kierownicze w kilku teatrach. Orientuję się dobrze w procedurach. Sam korzystałem ze środków unijnych w różnych moich przedsięwzięciach. Uważam zresztą, że zdobywanie pieniędzy to zadanie dobrze przygotowanych współpracowników.

Dyrektor według pana powinien więc pełnić rolę koordynatora, który tylko dobiera dobrych współpracowników?

- Postrzegam funkcję dyrektora naczelnego jako tego, który uruchamia procesy, wytycza kierunki. Niewiele się to różni od działalności reżyserskiej. Ja mówię, co należałoby robić, a współpracownicy proponują, jak ten cel zrealizować. Z tych propozycji dyrektor musi wybrać najlepsze rozwiązanie, bo to na nim ostatecznie spoczywa cała odpowiedzialność za rezultat. Podstawą jest odpowiednio dobrany zespół ludzi.

Czy w swoim zespole widzi pan Waldemara Matuszewskiego nadal na stanowisku dyrektora artystycznego?

- Podczas rozmowy z komisją zadeklarowałem chęć współpracy z panem Matuszewskim. Z nim samym jeszcze nie rozmawiałem. Jeszcze nie jestem szefem. Podczas ogłoszenia wyników konkursu dobitnie podkreślano, że zwycięzca nie jest jeszcze dyrektorem i nie musi nim zostać. Czekam na decyzję zarządu.

**

Remigiusz Caban urodził się w Łodzi i tam mieszka. Jest reżyserem, ma 54 lata, jest żonaty i ma troje dorosłych już dzieci. Ukończył teatrologię na Uniwersytecie Łódzkim i reżyserię dramatu w warszawskiej Akademii Teatralnej. Wyreżyserował ponad 20 przedstawień w teatrach m.in. w Bydgoszczy i Tarnowie. Pracował w teatrach warszawskich: Współczesnym i Powszechnym, łódzkich: Teatrze Nowym, Studyjnym i Teatrze 77. W Rzeszowie po raz pierwszy pojawił się w połowie lat 90. Wyreżyserował "Policję" Mrożka. Od kilku lat jest częstym gościem rzeszowskiego teatru. Reżyseruje wyłącznie tutaj ("Nic nie może wiecznie trw@ć", "Ożenek"). Jest także autorem granej w "Siemaszce" komedii "Murzyn (może odejść)" oraz cyklu spektakli edukacyjnych dla młodzieży.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji