Artykuły

Dzieje ojców naszych

KAŻDEJ inscenizacji "Dziadów" towarzyszy zrozumiałe zainteresowanie publiczności. Arcydramat Adama Mickiewicza wrósł w naszą świadomość jako ważny fragment duchowego dziedzictwa narodu. Urzekający pięknem poezji i głębią myśli, przesycony patriotyzmem, budzi najbardziej osobiste przeżycia emocjonalne.

Po twórcach kolejnych przedstawień oczekujemy, że przetransponują słowo poety w wizję sceniczną, która - będąc wyrazem ich koncepcji reżyserskich i zabiegów inscenizacyjnych - stanie się przekazem intelektualnie i uczuciowo pełniejszym niż ten, jaki niesie lektura. Jednakże, gdy forma i treść przedstawienia nie ukształtują się na podstawie szerokiej kultury literackiej i świadomości tradycji historycznej reżysera z jednej strony, i z drugiej - nie wyrażą idei, pojęć i filozofii romantycznej, funkcjonujących w XIX w., poprzez doświadczenie, wrażliwość i myśl współczesnego człowieka - spotyka nas zawód.

Kazimierz Braun podjął się zadania karkołomnego - przeniósł na scenę nieomal pełny tekst "Dziadów". Z konieczności rozbił przedstawienie na dwa wieczory. Jak podaje program - kierował się najprostszą zasadą podziału: pierwszego dnia pokazał "Dziady" młodzieńcze, drugiego - cz. III i Ustęp.

Przy tym rozplanował widowisko w trzech różnych miejscach: na scenie Teatru Współczesnego, w Muzeum Architektury (II cz. "Noc dziadów") i w BWA (Ustęp). Nie tylko ten mechaniczny zabieg zróżnicowania miejsca i czasu spektaklu (również przejściami widzów ulicami Wrocławia), ale także wewnętrzna struktura przedstawienia pozwalają wnioskować, że reżyser skłania się do uznania "Dziadów" za zbiór odrębnych utworów. Najbardziej jest to widoczne w III cz., w której poszczególne sceny prezentowane są jako niezależne obrazy, rozdzielone zaciemnieniami sali.

Spektakl pierwszego wieczoru wydaje się bardziej spójny. Lecz jest to spójność wynikająca z próby nadania ciągłości fabularnej I, IV i II cz., a nie z żelaznej dyscypliny myśli, ujmującej w jednolitą całość pełen niedopowiedzeń poetycki świat Mickiewicza.

ROZPOCZĘCIE spektaklu fragmentami nieukończonej przez poetę cz. I w zasadzie nie wnosi nic nowego. Wycinki z tekstu nie zdołały przekazać opowieści o narodzinach miłości i zapowiedzieć jej tragicznego niespełnienia. O uczuciach i przyczynach cierpienia Gustawa dowiadujemy się z jego ust w scenie następnej. Jedynym łącznikiem pomiędzy częścią IV a "Nocą dziadów" wydają się w tym przedstawieniu słowa Gustawa, nakłaniające księdza, aby przywrócił stary obrzęd. I tak następnie w autentycznej scenerii gotyckiego wnętrza, oświetlonego płomieniami świec, toczy się przed nami pogański obrzęd, ujęty kanonami liturgii katolickiej. Gusła, odegrane i odśpiewana przy motywach muzyki Chorału Gregoriańskiego, nie posiadające ani, atmosfery żywiołowości, ani wzniosłości, wypreparowane z tajemniczości, rażą sztucznością. Zwłaszcza w momentach, gry uczestnicy obrzędu niezamierzenie, wręcz karykaturalne odgrywają widma. Takie gusła zatraciły swój sens ideowy w obrębie całego utworu.

To, co dalej oglądamy na scenie nie pozostaje już w żadnym związku ze spektaklem dnia poprzedniego. Zamysł aby Konrada (Zbigniew Górski) grał inny aktor niż Gustawa (Bogusław Kierc), nie tylko wypacza sens utworu - pomija przemianę bohatera - ale również pozwala reżyserowi uchylić się od konieczności określenia postaci pozornie niekonsekwentnej. Bo przecież Upiór, zjawa na dziadach, Pustelnik, Gustaw i Konrad to ta sama postać, stanowiąca jeden z podstawowych elementów, decydujących o spójności dzieła.

Aby zakończyć niewyczerpaną listę zarzutów, niech wspomnę o tym, że religijność "Dziadów" miała ścisły związek z romantycznym pojęciem "ducha narodu", a nie z zewnętrznymi formami i symbolami, pełniącymi, jak to nam zaprezentowano na scenie, funkcję czysto ilustracyjną.

NATOMIAST na pochwałę Kazimierza Brauna należy zapisać, że kierował się pietyzmem w stosunku do wiersza poety. Poza małym wyjątkiem, recytacja aktorska zasługuje na pochwałę. Chociaż i niektóre sceny - np. scena egzorcyzmów (w roli księdza Piotra - Paweł Nowisz) i snu senatora (Wiktor Grotowicz), pozostają w pamięci. Oceniając cały spektakl możemy stwierdzić, że reżyser i inscenizator skromnie ukrył się w cieniu wiersza poety. I choć intencja złożenia hołdu "ojcom naszym" jest w przedstawieniu III cz. i Ustępu wyraźna, to pozostaje ono dla nas jedynie rzetelną prezentacją tekstu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji