Artykuły

Gdańsk - miasto poetów

Platon chciał wyrzucić poetów z państwa. Gdańscy liberałowie znaleźli na nich lepszy sposób. Z jednego poety robimy rzecznika prasowego magistratu, z drugiej poetki - magistracką decydentkę, z trzeciego poety wreszcie - naczelnika od kultury w urzędzie marszałkowskim - pisze Witold Mrozek w felietonie dla e-teatru.

Poeta wyrzucony - emigrant polityczny może ciągle istnieć w drugim obiegu, funkcjonować jako dysydent-legenda, wreszcie - przeszkadzać mniej lub bardziej zaprzyjaźnionym satrapom w innych krajach. Natomiast poeta-rzecznik, poeta-naczelnik staje się często skuteczniejszy i bardziej oddany niż niejeden policmajster czy agent tajnych służb. Nie tylko nie szkodzi, ale i docenia swoją nową pozycję. Uwolniony od twórczych rozterek czy walki o prestiż twardo stoi na ziemi i cieszy się z realnej władzy, a nie mglistej obietnicy rządu dusz.

Właściwie można powiedzieć, że gdańscy liberałowie oddają poetom to, co sami przed dwoma dekadami im zabrali. Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk - z dziesiątkami delegatur wojewódzkich i miejskich - zapewniał ludziom pióra setki etatów, wydatnie uzupełniając system honorariów i stypendiów. Dziś prawdziwych cenzorów już nie ma - a ci, którzy są, kryją się po redakcjach opiniotwórczych dzienników. Tam pieczołowicie wycinają akapity krytyczne względem dawnych kolegów z opozycji, stamtąd procesami zastraszają ludzi, którzy zanadto wychylą się poza linię tego, co można powiedzieć - o ministrze, redaktorze, sytuacji w Palestynie.

Gdy literat wraca na państwowy etat, gdy władza wyznacza mu "ważny odcinek" - często odcinkiem tym bywa kultura, z którą niemal każda władza miewa problemy. Myliłby się jednak ten, kto by się spodziewał, że nasz literat - jako osoba wywodząca się z tzw. środowisk twórczych - okazywać będzie szczególne rozumienie spraw, które mu się powierza, czy - tym bardziej - walczyć o prawa dawnych kolegów po piórze czy innych artystów. Przeciwnie - artysta, nawet były, pozostaje wśród ludzi władzy ciałem mniej lub bardziej obcym. Musi więc pokazywać, że rozumie ich język, że w ich wartości wierzy jeszcze mocniej, niż oni sami. Pozostajemy ciągle wśród gdańskich liberałów - więc gdy nasz były artysta wypowiadać się będzie o teatrze , usłyszymy jak gardłuje o wpływach frekwencji i budżecie.

Nie dziwi mnie zatem, że w wywiadzie na łamach "Gazety Wyborczej" Władysław Zawistowski - dyrektor departamentu kultury w urzędzie marszałkowskim województwa pomorskiego - oczekuje od dyrektora Teatru Wybrzeże więcej premier za mniejsze pieniądze. Jako były poeta, ma prawo nie umieć liczyć. Jako liberał, ma prawo wierzyć w dumping płacowy, cięcia budżetowe i ogólną fuszerkę. Nie dziwi mnie również - zwłaszcza w Gdańsku - że w swoich wypowiedziach odmawia grupie wybitnych polskich twórców prawa do pracy w publicznych instytucjach kultury. Skoro były lider NZS i przywódca strajku może zwalczać pokojowe demonstracje przy użyciu gazu, to byli poeci mogą zwalczać wolność słowa i swobodę tworzenia. A że z punktu widzenia prawa urzędnik nie powinien wtrącać się do spraw programu instytucji kultury, którą kieruje jej dyrektor? Dyrektora zawsze można odwołać, gdańszczanie coś o tym wiedzą.

Dziwi mnie jednak sam fakt, że Gdańsk ciągle rozdzierają spory o byłego dyrektora Macieja Nowaka. Wiadomo, to ważna postać polskiego teatru, a okoliczności jego odwołania były mocno kontrowersyjne - to jedna z czarnych kart w historii działań gdańskich decydentów. Jednak spór zwolenników i przeciwników byłego dyrektora ma już charakter rytualny - powtarzają się ciągle te same argumenty, na jaw nie wychodzą żadne nowe fakty. Nic nie podlega ponownego przemyśleniu, nic nowego z tego wszystkiego już nie wynika - ani refleksja nad uzależnieniem ludzi kultury od partyjnych układów, ani nad funkcjonowaniem instytucji. Przez ostatnie sześć lat w naszym kraju upadały rządy i partie polityczne, pisano powieści, kręcono filmy i wystawiano sztuki teatralne. Tłumaczono ważnych filozofów. Miały miejsce rozmaite afery, skandale i skandaliki. Wiem, że Gdańsk nie jest dziś najciekawszym ośrodkiem kulturalnym Polski. Ale żeby od sześciu lat gdańskie elity nie znalazły nowego tematu do rozmów? Czy tam naprawdę jest aż tak nudno?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji