Artykuły

To samo "ble, ble" o niczym i o życiu

"Kartoteka" w reż. Piotra Łazarkiewicza w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Agata Kirol w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Kartoteka" jest o tym, co dręczy najbardziej każdego, kto próbuje zrozumieć świat po upadku wartości, współczesną gonitwę za pieniądzem, paplaninę o niczym i chce odnaleźć w tym wszystkim siebie. Właśnie taką próbę interpretacji dramatu Tadeusza Różewicza podjął Piotr Łazarkiewicz, reżyser gdyńskiego spektaklu

Taką próbę interpretacji dramatu Tadeusza Różewicza podjął Piotr Łazarkiewicz, reżyser gdyńskiego spektaklu. "Kartoteka" to sztuka doskonale znana, wielokrotnie realizowana na polskich scenach, czytywana w szkołach - klasyka współczesnego dramatu polskiego. Dlatego, aby dzisiaj zająć się tekstem Różewicza na scenie, potrzeba wiele odwagi. W każdym razie przedsięwzięcie to wymagałoby od reżysera wyjątkowo interesującego pomysłu, a tego, niestety, zabrakło.

"Kartoteka" w reżyserii Łazarkiewicza może zdobyć uznanie za efektowne przybliżenie realiów późnych lat 50. W wyświetlonych na wstępie migawkach z Polskiej Kroniki Filmowej pojawia się sprawozdanie z którejś z kolei sesji ONZ, widzimy twarze znaczących działaczy partyjnych i obserwujemy otwarcie kolejnej taśmy produkcyjnej w fabryce plastiku. Do szarzyzny czasów głębokiego PRL-u nawiązuje też scenografia autorstwa Katarzyny Sobańskiej. W stylu późnych lat 50. są fotele, stolik z nocną lampką, czarno-biały telewizor i postawione w centrum łóżko z materacem. Wszystko widzimy dokładniej dzięki perspektywicznej, uniesionej ku górze scenie, za którą na podwyższeniu siedzi trzyosobowy, komentujący zachowania Bohatera chór. A wypowiedziom chóru, często śpiewanym, towarzyszy bliski tamtym latom jazz. Muzyka Antoniego Łazarkiewicza nadaje przedstawieniu lekkości i zwraca na siebie uwagę.

Równe, dość szybkie tempo zmieniających się scen, w których Bohater próbuje odnaleźć prawdę o sobie i życiu, świadczy o wybitnej sprawności reżysera. Niewątpliwie jednak największym atutem spektaklu jest gra aktorów, zwłaszcza odtwórcy głównej roli - Wiesława Komasy [na zdjęciu]. Jego kreacja nadaje postaci Bohatera rysy żywego człowieka. Ów "człowiek bez określonego dokładniej wieku, zajęcia i wyglądu", jak pisze Różewicz w didaskaliach dramatu, jakiś "każdy" z wczoraj i dziś, jest postacią symboliczną. W wersji Komasy everyman z "Kartoteki" staje się kimś bardziej konkretnym, rozpoznawalnym. Aktorowi udało się oddać realizm postaci, ale nic z tego dla mnie nie wynika. Aktualizacja rysów Bohatera zamiast uwspółcześniania realiów sztuki jest pomysłem trafionym, ale nie ma większego znaczenia dla całości. Łazarkiewicz nie miał jasnego i na tyle ciekawego pomysłu inscenizacyjnego, aby pokazać w "Kartotece" coś nowego. To już było... I jedynie ci, którzy mają potrzebę odtworzenia sobie dramatu Tadeusza Różewicza, mogą być naprawdę zadowoleni, że znów gości on w teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji