Artykuły

Gwałtu, co się dzieje!

Czyli "sprawa w Rzeszowie". Tak, w Rzeszowie, a nie we Fredrowskim Osieku, a to za sprawą Józefa Opolskiego, niezłomnego propagatora sztuki Kurta Weilla. Po Krakowie, Katowicach przyszła kolej na Teatr im. Wandy Siemaszkowej. Wydłuża się lista miast, w których Józef Opolski wypełnia misję szerzenia "seksualnego zła" pod znakiem songów Weilla. Przedstawienia pęcznieją, zmieniają się teatralne koncepcje, tytuły i... rośnie lista protestów oburzonej tzw. opinii publicznej.

"Sprawa w Rzeszowie" to dzwoniące w teatrze i Wydziale Kultury telefony, to głosy urażonej części rzeszowskiej publiczności, które dają do zrozumienia, że spektakl jest niemoralny, nieskromny, gorszący (przypomnę, że w Katowicach nie obyło się bez podobnych skandali). Z jednej strony tak żywy odbiór może tylko cieszyć, z drugiej jednak także zasmucać. O ludzka hipokryzjo! Gdzie Weillowi do telewizyjnych różowych serii, długich półek z pornosami w wideo-wypożyczalniach i tak dalej, i tym podobnie!

Sprawa została postawiona na głowie - kim są bowiem Weillowscy bohaterowie? To wszelkiej maści nieszczęśnicy, życiowi nienasyceńcy, niebieskie ptaki, święci łajdacy szukający pocieszenia i ukojenia w sposób zbyt otwarty i zaciekły, niż przyjęło się uważać to za normalne. Wydaje się, że właśnie ta sfera, oczywiście poza warstwą muzyczną, przyciąga uwagę Opolskiego i każe mu powracać do twórczości niemieckiego kompozytora. W Rzeszowie, te walory zabrzmiały zresztą najdramatyczniej, dzięki poszerzeniu i otwarciu przestrzeni scenicznej. Zarówno intymny dialog między kobietą i mężczyzną zaproponowany w Teatrze Stu, jak i duszność tingel-tanglu zaaranżowana w katowickiej "Malarni" Teatru Śląskiego, zamknęły songi Weilla na bardzo małej przestrzeni. Rzeszowski pomysł zainscenizowania Weilla na dużej scenie, przy ascetycznej dekoracji, z ginącym w mroku jazz-bandem udowodnił właśnie, że muzyka ta lubi pustkę; namiętności, wibrując w niej, nabierają jeszcze większej siły, by wreszcie zawisnąć w tragicznej próżni.

"Yokuali, republika grzesznej miłości" jest azylem ludzi pełnych pasji, gorzkiej zadumy nad życiem wypełnionym licznymi klęskami, azylem postaci wykluczonych (za sprawą własnej woli) poza nawias tzw. normalnego społeczeństwa. Nic więc w sumie dziwnego, ze głosy współczesnych przedstawicieli tegoż "społeczeństwa" znów się odezwały. Atmosfera i repertuar, które tworzy w Teatrze im. Siemaszkowej dyrektor Bogdan Ciosek, są dalekie od taniej sensacyjności i złego smaku, więc mimo wszystko "sprawa w Rzeszowie" zdumiewa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji