Artykuły

Dole i niedole cnoty

Do Republiki Grzesznej Miłości o dźwięcznej nazwie Youkali, niestrudzony Józef "Żuk" Opalski zaprosił tym razem rzeszowską publiczność. Reżyser spektaklu wyszedł z założenia, że efektownych songów Kurta Weilla można słuchać na okrągło, jako że wcześniej za jego sprawą rozbrzmiewały one w Krakowie i Katowicach. Opinii tej najwyraźniej nie podziela część mieszkańców małopolskiego grodu, którzy domagają się od dyrekcji teatru zdjęcia spektaklu z afisza...

Podobno wyuzdane pieśni nie licują z powagą i majestatem świątyni sztuki. Na nic zdała się nawet zamiana tytułu. Gdy krakowskie plakaty obwieszczały wprost, że na scenie Teatru STU zagości "Seksualne zło", w Rzeszowie zastosowano eufemizm "grzeszna miłość". Zapewne błędem było jednak umieszczenie na plakatach malunków prezerwatyw i innych wymysłów Szatana. Obrońcy moralności nie musieli bowiem fatygować się do teatru i płacić za bilet, aby wiedzieć, że jedynym celem tak reklamowanego spektaklu jest sprowadzenie społeczeństwa z drogi cnoty.

Jeżeli jednak - mimo przestróg - ktokolwiek uda się do rzeszowskiego Teatru im. Wandy Siemaszkowej na pewno nie będzie uważał swojego cennego czasu za stracony. Nie ucierpi także zbytnio jego morale, gdyż spektakl nie może mierzyć się pod względem siły deprawacyjnej z przeciętnym filmem. Uroki lekkiego życia mają w najrozmaitszych tekstach, opatrzonych przez Weilla muzyką, smak zaprawiony goryczą. Nie teksty jednak, czasami celowo kiczowate (jak w przypadku tytułowej ballady " Youkali"), stanowią o sile spektaklu. Jego urok polega na genialnej muzyce, która trafia do najgłębszych zakamarków duszy budząc ukryte tęsknoty.

Reżyser i autor scenariusza nie stara się nachalnie opowiedzieć własnej historii na kanwie znanych i mniej znanych songów. Choć łączy je pokrewna tematyka i sposób ujmowania świata, każdy z nich stanowi osobną, zamkniętą opowieść. Zabiegi inscenizacyjne ograniczone zostały do minimum - czasami jednak szwy scalające kolejne wokalne popisy wydają się zbyt widocznie. Znajdująca się na scenie orkiestra i wykonawcy, którzy zwracają się bezpośrednio do publiczności, tworzą klimat kabaretu, a raczej taniej knajpy z numerami estradowymi. W scenografii Marka Brauna nie brak więc rzucającej świetlne zajączki lustrzanej kuli, a nawet choinkowych lampek.

Na scenie patos miesza się z trywialnością, polityka z seksem, marzenia z brutalną prozą życia, ckliwość z występkiem. Mało heroiczni bohaterowie ze swymi, uznawanymi za grzeszne, pragnieniami efektownie wykorzystują swoje pięć minut i ponownie znikają tam, gdzie nie zapuszczają się "przyzwoici obywatele". Sprawy, wstydliwie pomijane milczeniem, nie przestają jednak istnieć - zdają się mówić twórcy spektaklu. Dzięki pulsującej zmysłowością muzyce Kurta Weilla czynią to bardzo atrakcyjnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji