Artykuły

Miesiąc westchnień

Ileż zamieszania może uczynić jedna ładna, znudzona mężem, kobieta zmuszona do spędzenia wakacyjnego miesiąca na wsi! Takie przede wszystkim refleksje budzą się po obejrzeniu "Miesiąca na wsi" - spektaklu, który na scenie krakowskiego Teatru Bagatela wyreżyserowała Barbara Sass.

Komedia psychologiczna Iwana Turgieniewa wystawiona została i z pomocą aktorów Starego Teatru i studentów PWST, którzy obsadzili niemal wszystkie główne role. Komedia to tylko z nazwy, bo miłosne perypetie pięciu osób (dwóch pań i trzech panów) opowiedziane zostały z dużą dozą powagi i jedynie momentami budzą pobłażliwy uśmiech. Nie licząc farsowych popisów Piotra Różańskiego (Szpigielski), które wprawdzie bawią, ale rozbijają delikatną materię erotycznych pragnień, nie nazwanych tęsknot i niespełnień, z których utkana została sztuka Turgieniewa. Pozostają mniej lub bardziej przekonujące wariacje na temat: "kocha, nie kocha, pokocha lub się odkocha", które z czasem zaczynają nieco nużyć.

Wystudiowana nijakość i bierność obiektu kobiecych westchnień, Bielajewa (ciekawy debiut Jakuba Palacza, PWST), zdaje się sugerować, iż przyczyn erotycznej fascynacji Natalii Pietrownej należy upatrywać wyłącznie w znudzeniu. Anna Radwan momentami nie potrafi ustrzec się egzaltacji, przez co postać staje się nieco i zmanierowana. O wiele ciekawiej prezentuje się wówczas, gdy przestaje demonstrować rozdrażnienie i wewnętrzne rozbicie, i zaczyna działać. W scenach wypytywania Wieroczki czy uwodzenia studenta łączy czułość, komizm z bezwzględną determinacją w dążeniu do celu. Urszula Grabowska (PWST) jako Wiera sugestywnie pokazuje przyspieszoną edukację sentymentalną bohaterki.

Ciekawą postać adoratora żony przyjaciela stworzył Andrzej Hudziak. Rakitin to człowiek, któremu bardzo doskwiera dwuznaczna sytuacja, w jakiej się znalazł, lecz nie ma w sobie siły, by wyrzec się beznadziejnej miłości. Jego cierpienie wyraża się w bolesnej autoironii, powściągliwości gestów i słów. Nagły wybuch skrywanych uczuć i decyzja wyjazdu robią tym większe wrażenie. Zapada w pamięci i pożegnalna rozmowa męża (Piotr Urbaniak) i niedoszłego kochanka - i pełna szczerego żalu, tłumionych emocji i przemilczeń.

Scenografia Grzegorza Małeckiego, malownicza i funkcjonalna (drewniany mostek przenosi akcję na widownię), zaprojektowana została zbyt monumentalnie. Masywne konstrukcje z bali i zagadkowy, pokaźnych rozmiarów baldachim nad całością zdają się rozsadzać sceniczne pudło, nieco przytłaczając zarówno aktorów jak i widzów.

Profesjonalny spektakl Barbary Sass wart jest obejrzenia, choć zabrakło w nim nieuchwytnej aury wyjątkowości, która pozwoliłaby w banalnej przecież historii odnaleźć niepowtarzalny ludzki los.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji