Artykuły

Przez dotyk - w nieznanym kierunku

Czy widz opętany ciałem uwolni się od interpretacji jedynie cielesnych? Czy nie pójdzie w nich za daleko? - o spektaklu "Komposition" w wykonaniu Anne Juren, Mareinne Baillot, Alix Eynaudi i Agaty Maszkiewicz, prezentowanym na XXI maltafestival poznań pisze Paulina Danecka z Nowej Siły Krytycznej.

W którym momencie uwolni się śmiech, nerwowy śmiech, niepewna reakcja? Czy śmiech i konwencjonalne brawa na koniec to jedyna odpowiedź, na jaką nas stać? Dlaczego reakcje na teatr tańca są przeważnie niepewne, a widz prędzej przyzna się do własnej ignorancji, niż negatywnie oceni przedstawienie?

Śmiech - opisywany przez Bergsona jako wentyl bezpieczeństwa i przyzwolenia społecznego, mechanizm ponownego wkluczania do społeczeństwa tego, co ekscentryczne, niepokojące, oswajane - pojawia się w momencie szczytowego napięcia w określonym celu: pogodzić niepewność widza z wybrykiem artysty. Śmiech pojawia się w reakcji na to, co obyczajowo niedozwolone, marginalizowane. Czasem jako reakcja środowiskowa - wyraz zrozumienia wąskiej grupy wtajemniczonych.

Przedstawienie taneczne "Komposition", choć nie zostało wpisane na listę spektakli idiomu "Wykluczeni", wychodząc i wciąż powracając do dotyku, dotykiem prowokując, opowiada ciałem o ambiwalencji w podejściu do wykluczanych: ciała i seksualności. To wrażenie pozostaje najdłużej. Autotematyczność i monotematyczność to zarówno urok, jak i wada spektaklu. Czy widz opętany ciałem uwolni się od interpretacji jedynie cielesnych? Czy nie pójdzie w nich za daleko?

Moja niepewna reakcja na teatr tańca, a zwłaszcza na to konkretne przedstawienie, wynika ze zmysłowego i wrażeniowego odbioru spektaklu - pewne sekwencje ruchów, powielane, intensyfikowane i przeciągane w czasie, odebrałam jako próbę manipulacji widzem - testowanie jego wrażliwości i wytrzymałości. Próbę dla mnie niewygodną nie przez brak zrozumienia mechanizmu, a przez sam fakt jego zastosowania. Drugim punktem zapalnym okazała się lektura hasłowego opisu spektaklu, skupionego na uwypuklaniu idei twórców: formowanie się grupy w tańcu. Cóż po idei, która rozpływa się w przekazie? Być może forma przerosła temat, pozostała wiązka wrażeń:

Zmysłowość. Dotyk i seksualność kobiet, być może homoseksualność: dotyk lesbijek, zbiorowa masturbacja, trening pozycji. Parodia seksualnej gimnastyki, seksualnego treningu, z jakim spotyka się ciało kobiety. Seksualność, która się narzuca, która zakłóca czysty urok zmian pozycji, zależności i sprzężenia poszczególnych części ciała względem siebie, poszczególnych osób w grupie. Ciągłe wobec. Wspólność. Płynność gestów, granic tego, co dozwolone. Jeżeli opowieść o grupie, to na osi libido. Narastanie, przekształcanie i powrót. Cykliczność, geometria. Zbyt wiele skojarzeń? Za mało treści?

Przez większość spektaklu cisza, na początku wiatr: więc niestabilność, zapowiedź zmian - wind of change, wiatr idący Rilkego - impresje i skojarzenia post factum. Odległe. Potem dotyk - najpierw muskanie - jak wiatr, potem falujący, falujący wraz z podłogą, wraz z miotającymi się po niej tancerkami: czyżby huragan orgazmu następujący tuż po scenie zbiorowej masturbacji? A może wiatr apokaliptyczny - bliższy niepokojowi "Melancholii" von Triera niż panseksualnym skojarzeniom recenzentki (nie jednej!). Może jedno i drugie, skoro orgazm to mała śmierć, a mały wiatr i lekki dotyk naturalnie zmierzają do finału w burzy: realnej i hormonalnej. Pytanie, co po burzy: zmierzch, koniec, czy nowy porządek. Pytanie po co seks: jako znieczulenie czy jako prokreacja? Jako forma, czy jako treść?

Pytanie: co poza seksem? - pytanie o ciąg dalszy spektaklu, o pamięć całości, która przywiana wrażeniami zmysłowości ciał, ginie i rozpływa się w nerwowym śmiechu - gdzieś w środku przedstawienia. Potem spektakl dłuży się, próbuje trzymać w napięciu - dość nieumiejętnie i chyba niespójnie - działania sceniczne zmierzają w kierunku zabawy rozumianej jedynie przez wtajemniczonych.

Czy teatr tańca może cokolwiek powiedzieć, czy ma do tego ambicje lub pretensje? Jeśli tak, oczekiwałabym liczniejszych kontekstów: scenografii, muzyki, stroju, które dopowiadają, wchodzą ze sobą w dialog. Oczekiwałabym namysłu nad rozumieniem ciała i jego użycia przez praktyka i laika. Ewentualnie rozmowy po - która wyrówna poziomy wiedzy, skonfrontuje interpretacje. Obserwacje laboratoryjne bywają ciekawe jako fenomen, epizod, nie zaś jako godzinne przedstawienie wokół tematu, który wyczerpuje się i tłumaczy po kilku sekwencjach póz. Autotematyzm bywa interesujący pod warunkiem możliwości uczestnictwa, do którego skuteczniej zachęcać, niż prowokować widza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji