Artykuły

Urszula Grabowska - Ta nagroda to mocny atut

- Kiedy po nagrodzie na wieczornym bankiecie rozmawiałam chwilę z Nikitą Michałkowem, usłyszałam między innymi, że jestem przedstawicielem wysokiego rosyjskiego aktorstwa w Polsce. Jestem bardzo dumna z tej opinii - mówi URSZULA GRABOWSKA, której rola uznana została za najlepszą na festiwalu filmowym w Moskwie.

Już jechała Pani do Krakowa i okazało się, że musi Pani wracać do Moskwy...

- W czwartek w nocy wróciłam do Warszawy, gdzie w piątek miałam jakieś zawodowe zobowiązania i już w południe dostałam wiadomość, że muszę wracać, bo czeka mnie coś miłego w Moskwie.

Czyli już jechała Pani z radością, po nagrodę...

- Mogłam przypuszczać, że skoro mam wracać, to nie na darmo. Ale też nie wiedziałam, jaką ilością nagród jury dysponuje, w konkursie brało udział kilkanaście filmów...

A wcześniej, jadąc z ekipą filmu do Moskwy, liczyła Pani na nagrodę? Wszak już w tym roku rola ta, tytułowej bohaterki w filmie Feliksa Falka "Joanna", przyniosła Pani Polskie Orły w kategorii najlepsza główna rola kobieca.

- Głównie życzyłam sobie, żeby było dobrze, licząc na pozytywny odbiór "Joanny" przez Rosjan. W przypadku jury nigdy nic nie wiadomo, poza tym nie znałam konkurencji... Natomiast znając trochę Rosjan i ich szacunek dla filmu, dla aktorów w ogóle, ich wrażliwość, miałam nadzieję, że nasz film dobrze przyjmą. I tak się stało. Spotykaliśmy się z bardzo życzliwymi, spontanicznymi reakcjami. Byłam bardzo zbudowana po konferencji prasowej, jak i po indywidualnych wywiadach tym, jak głęboko i wnikliwie Rosjanie odczytywali nasz film. Nierzadko pełniej, niż to miało miejsce w Polsce. Wyrazem tego niekłamanego zachwytu i uznania był choćby fakt, że po premierze obecni na projekcji Rosjanie bili nam brawo na ulicy; w Polsce to niespotykane. A potem już docierały do nas głosy, że jesteśmy wysoko oceniani tak w plebiscycie publiczności, jak i krytyki.

I też Pani odebrała srebrną statuetkę św. Jerzego, a film dostał nagrodę Rosyjskiej Gildii Krytyków Filmowych oraz wyróżnienie Federacji Klubów Filmowych Rosji. Czy ta nagroda w Moskwie, na jednym z głównych festiwali filmowych w świecie, odmieni Pani artystyczny los, pojawiły się już może jakieś propozycje?

- Wie pan, jak to z nagrodami bywa; w Polsce nierzadko po nagrodzie na aktora wręcz spada klątwa - żadnych propozycji zawodowych. Przez pewien czas nie wiadomo, co z laureatem zrobić. Zarazem mam świadomość, że moskiewska nagroda to mocny atut, który mam w ręce. I wiele zależy od tego, jak pokieruję swoim losem, czy będę to umiała wykorzystać. Liczę, że jeśli dołożę starań, to może otworzyć mi się rynek pracy na przykład w Rosji. Kiedy po nagrodzie na wieczornym bankiecie rozmawiałam chwilę z Nikitą Michałkowem, dziękując mu m.in. za to, że zakwalifikowano nasz film do głównego konkursu, bardzo komplementował zarówno cały film - podkreślając, jak oszczędnymi środkami jest opowiadany i jaką jednocześnie ma siłę wyrazu, jak też moją grę. Usłyszałam między innymi, że jestem przedstawicielem wysokiego rosyjskiego aktorstwa w Polsce. Jestem bardzo dumna z tej opinii.

Zna Pani rosyjski?

- Uczyłam się go w szkole podstawowej, ale obecnie lepiej rozumiem, niż mówię, niemniej od towarzyszącego mi w Moskwie tłumacza usłyszałam, że mam dobre ucho na ten język i duże szanse na to, by posługiwać się nim z dobrym akcentem, zatem wróciłam z postanowieniem, że rozpocznę lekcje tak rosyjskiego, jak angielskiego. Bo nigdy człowiek nie zna języka tak, by nie mógł znać go lepiej.

Jest Pani od 11 lat aktorką teatru Bagatela, od paru lat gra Pani w serialach, w filmach, co pozwoliło Pani zaistnieć w ogólnopolskim obiegu aktorskim, a teraz ta nagroda... Nie sprawi aby, że Pani ucieknie z Krakowa?

- Tego nie wiem. Na razie mieszkam tutaj. Wszystko zależy od tego, jak się potoczą moje zawodowe losy. Na razie mój krakowski dystans do Warszawy był świadomym wyborem i było mi z tym dobrze. Mój dom jest w Krakowie, tu mieszkają moi rodzice, tu mój mąż ma pracę, moje dziecko rozpoczyna szkołę, tu mam swoje zobowiązania teatralne, tak w Bagateli, jak i Teatrze STU, tak więc jakiekolwiek decyzje o zmianie byłyby ogromną rewolucją. Na razie o tym nie myślę, pozostając zwolenniczką twierdzenia, że wszystko można pogodzić.

Na macierzystej scenie zaczyna Pani próby w "Wujaszku Wani", a jakiś nowy film?

- Wiem, że zakończyły się zdjęcia do "Syberiady polskiej", w której zagrałam u Janusza Zaorskiego, dostałam też zaproszenie od Ryszarda Bugajskiego, do wyrazistego epizodu... Czytam jakieś scenariusze, ale o konkretach trudno mówić.

To trzymam kciuki za propozycje z Moskwy...

- Nie dziękuję. Najważniejsze, by wszystko działo się we właściwym czasie, nauczyłam się już cierpliwie czekać na filmowe propozycje, a w tym czasie realizować się teatralnie. Myślę, że wszystko jest zapisane w górze i wcześniej czy później coś istotnego może się w życiu wydarzyć. A jeśli nie, to też będzie dobrze, bo mam poczucie dużego zadowolenia z tego, co mnie teraz spotkało z powodu "Joanny". Oczywiście, jestem niezmiernie ciekawa, co czas pokaże...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji