Artykuły

Chwalą się, że grają przy nadkompletach widzów

Lato nie przeszkadza częstochowskiemu teatrowi poruszać problemów poważnych. I to przed europejską publicznością. Nasi aktorzy występują bowiem w Sopocie - mieście ważnych wydarzeń polskiej prezydencji w Unii Europejskiej - piszą Joanna Skiba, Cezary Wachelka w Gazecie Wyborczej - Częstochowa

Do Sopotu zjechali z Europy ministrowie polityki społecznej, środowiska i rozwoju. Rozlokowali się w hotelu sto metrów od teatru Atelier, gdzie właśnie występują częstochowscy aktorzy. Widownia liczy 90 miejsc - na tyle mało, że da się wśród publiczności wypatrzyć osoby wyglądające "europejsko". Niezależnie jednak od tego, czy przychodzą, czy nie, najważniejszy pozostaje fakt, że przywiezione z Częstochowy przedstawienie "Do dna" idzie od soboty przy nadkompletach widzów.

Tego dramatu jeszcze nie widzieliśmy, galową premierę teatr zaplanował na 17 września. Tworzące spektakl dwie jednoaktówki "Cinzano" i "Urodziny Smirnowej" autorstwa Ludmiły Pietruszewskiej, urodzonej w Moskwie dziennikarki i dramatopisarki, przełożyła Agnieszka Osiecka, dokładając do nich własne songi. Całość wyreżyserował Andre Hubner-Ochodlo. Występują: Iwona Chołuj, Teresa Dzielska Agata Ochota-Hutyra, Adam Hutyra, Piotr Machalica i Waldemar Cudzik.

Od 12 do 17 lipca ich miejsce na scenie zajmie Maciej Półtorak, prezentując mieszkańcom Trójmiasta zrobiony przez Ochodlo w Częstochowie monodram Larsa Norena "Znikomość".

- Obie sztuki tego samego reżysera, bo jest on szefem Atelier. Dlatego je wybraliśmy. Andre raz w sezonie robi spektakl u nas, my latem przywozimy to przedstawienie do Sopotu. To już nasza trzecia wizyta w tym mieście, na Lecie Teatralnym organizowanym przez Atelier - tłumaczy dyrektor częstochowskiego teatru Robert Dorosławski. - Natomiast trzecia sztuka, z którą przyjechaliśmy, monodram "Szary anioł" to nieco inna historia. Ochodlo zrobił ten spektakl z Joanna Bogacką w roli Marleny Dietrich i podarował go częstochowskiemu teatrowi. W naszej wersji aktorce towarzyszy Bartosz Kopeć.

Początek występów wypadł znakomicie, sopocka premiera "Do dna" bardzo się podobała widzom i krytykom. Nikomu nie przeszkadzało, że to ciężka sztuka, daleka klimatem od letnich plaż. - Wydaje się, że spektakl muzyczny jest propozycją idealną na repertuar wakacyjny, a tak naprawdę piosenki Osieckiej są przejmująco gorzkie. "Do dna" opowiada o chorobie alkoholowej; bywa tu śmiesznie, ale częściej tragicznie - dodaje Dorosławski.

W pierwszej części dramatu trzej mężczyźni świętują piątkowy wieczór. Jednemu z nich umarła matka, więc pije z rozpaczy. W końcu przepija pieniądze na pogrzeb. W części drugiej spotykają się kobiety. Rozluźnione wódką, mogą się sobie pozwierzać i na chwilę skończyć z udawaniem, że żyją tak, jak chciały.

Nic lekkiego nie ma też w "Znikomości" - opartej na faktach historii samotnego, prześladowanego przez nauczycieli i kolegów nastolatka, który szykuje się do zrobienia krwawej masakry w szkole. Ani w "Szarym aniele" - monologu umierającej Marleny.

- Tu jednak nikt nie oczekuje letniego repertuaru - zapewnia Dorosławski. - Większość widzów to nie plażowicze, ale mieszkańcy całego Trójmiasta, specjalnie przyjeżdżający na nasze spektakle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji