Artykuły

U celu

Trudno wyobrazić sobie osłupienie bywalców Teatru Współczesnego w Warszawie, gdyby ktoś im, wychodzącym ze spektaklu "U celu" Thomasa Bernharda, podsunął fragment recenzji z prapremiery tej sztuki przygotowanej szesnaście lat temu w Bochum. "Am Ziel - pisała Hilde Spiel - jest przede wszystkim komedią, pogodną i autoironiczną, choć nie można tracić z oczu jej głęboko ukrytych podtekstów". Podteksty owszem, nie jest jednak pewne, czy warszawscy widzowie przyzwoliliby na nazwanie spektaklu Erwina Axera komediowym, a już na pogodny nastrój z pewnością nie daliby zgody. "U celu" we Współczes­nym to - jak często w twórczości austriackiego dramatopisarza - nie kończący się monolog potwora: zgryźliwego, czepialskiego, skupione­go na sobie do granic wytrzymałości, terroryzującego otoczenie, budzącego śmiech i zgrozę. Takim Bernhardowskim potworem był kiedyś Tadeusz Łomnicki w "Komediancie"; tam jednak przynajmniej choleryczna pasja wirtuoza-kabotyna, zmuszonego do grania na koszmarnej prowincji, dobrze się tłumaczyła. Maja Komorowska ma o wiele gorszą sytuację: w pierwszej części spektaklu akompaniuje swymi zgryźliwościami pakowaniu się przed wyjazdem na wilegiaturę, w drugiej części - rozpakowywa­niu się po przyjeździe.

Za złe ma źle podaną herbatę, niedobre przedstawienie, które obejrzała, bierność córki zahukanej tak, że Agnieszka Suchora boi się nawet uśmiechnąć, maniery młodego dramatopisarza, którego Jacek Mikołajczak nie wiedzieć czemu wyposaża w mechaniczny, kabotyński uśmieszek. Dialog grzęźnie w mało­stkach, w okrągłych salonowych formułkach; czasem przebija się przez nie jakieś prawdziwe słowo, półgest, świadectwo zwykłego ludzkiego lęku - by rychło zgasnąć. Czy to wystarczy jako cel wyprawy do teatru?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji