Artykuły

Częstochowa. Teatr nosi widzów na rękach

Nie ma innego wyjścia: brakuje mu windy, którą niepełnosprawni mogliby dostać się z parteru na widownię dużej sceny, czyli na poziom drugiego piętra. Ale i ten chałupniczy sposób czasem nie wystarczy.

To była bardzo smutna scena: ożywiony tłumek widzów przed teatrem czekający na przedstawienie "Wieczoru Trzech Króli", ale dobry nastrój przyjemnego podniecenia warzy się, gdy jedna z pań, wsparta na balkoniku, nie daje rady sforsować schodów - nawet tych z ulicy na parter budynku. - Jej znajomi jakoś ją wciągnęli po tych kilku stopniach, jednak wewnątrz zorientowała się, że schodów na widownię nie pokona, a windy brak - opowiada świadek zdarzenia. - My, ze zdrowymi nogami, czuliśmy się okropnie, gdy ta pani musiała odejść. Jej znajomi też chcieli zrezygnować z przedstawienia, ale im nie pozwoliła. Było mi wręcz wstyd, że mogę chodzić...

Fakt, częstochowski teatr nie ma windy ani podjazdu dla niepełnosprawnych, choć - teoretycznie - budynki użyteczności publicznej mają obowiązek zlikwidować wszelkie bariery architektoniczne. Czy jednak można rzucać gromy teatrowi na głowę, skoro na szyb windy nie ma w nim po prostu miejsca?

Część parterową częściowo wykończonego gmachu przy ul. Kilińskiego otwarto w 1931 roku, kiedy nikt nie liczył się z potrzebami osób na wózkach. Kilkanaście lat temu, za dyrektury Henryka Talara, kombinowano w teatrze, jak by tu umożliwić wstęp osobom niepełnosprawnym. Tyle udało się zrobić, że nie ma problemu ze sceną kameralną: po otwarciu bocznego wejścia wózek wjeżdża z ulicy na widownię. Gorzej ze sceną dużą, która znajduje się na poziomie II piętra, a dostać się do niej można tylko pokonując kilka ciągów schodów.

- Montaż windy jest niemożliwy, niestety - mówi dyrektor teatru Robert Dorosławski. - Nawet gdyby się znalazły na to pieniądze, nawet gdyby konserwator zabytków zgodził się na zmiany w konstrukcji budynku pozwalające na stworzenie szybu, to na ten szyb nie ma po prostu miejsca.

A gdyby tak ulokować go na zewnątrz, tak jak w magistracie? Zgoda konserwatora zabytków to tylko jedna - i niekoniecznie najtrudniejsza - rzecz do załatwienia. Sęk bowiem w tym, że z miejsc, gdzie mógłby stanąć hipotetyczny szyb, nie da się wydostać na widownię.

Gmach ma, owszem, windę towarową, ale tylko do wożenia dekoracji. Widzów wozić nią nie wolno, przepisy zabraniają. Zresztą łamanie przepisów niewiele by dało - winda ma wyjście na tyły sceny, a stamtąd wózek też nie przedostanie się w krzesła.

- Winda osobowa przydałaby się i nam, bo czasem kłopot z dostaniem się na dużą scenę mają sami wykonawcy. Tak było - o ile dobrze pamiętam - z Ireną Kwiatkowską: źle się czuła, nie mogła wejść po schodach, niewiele brakowało, a spotkanie z nią po prostu by się nie odbyło, bo by nie weszła na scenę - zdradza dyrektor.

To samo jest z dużymi, ciężkimi elementami dekoracji. Na razie winduje je na II piętro przestarzały wyciąg; straż pożarna i inspekcja pracy wciąż mają do niego uwagi krytyczne, żądają nowocześniejszego urządzenia... Na razie jednak brak na to nadziei: za mało pieniędzy.

Dlaczego w tej sytuacji nie zamontowano platformy jeżdżącej po schodach? Dyrektor wyjaśnia, że to kwestia nie tylko pieniędzy, ale także konstrukcji poręczy: trzeba by je demontować, a więc de facto przebudowywać całą klatkę schodową. A na założenie pochylni zwyczajnie nie ma miejsca: stopnie są za wąskie, by korzystający z nich bezpiecznie pomieścili się obok pochylni. Zresztą kąt jej nachylenia byłby zbyt duży, by podołał mu wózek.

A jednak teatr nie zawsze jest niedostępny dla osób na wózkach. - Kiedy szkoły zamawiają u nas spektakle, zawsze pytamy, czy będzie ktoś na wózku i czy potrzebna jest pomoc we wniesieniu go na widownię - zapewnia Joanna Karkoszka z teatralnego biura promocji. - Jeśli tak, prosimy o pomoc naszych montażystów. Do tej pory nie było problemu.

- Jednak montażyści nie zawsze są dostępni - dodaje dyrektor. - Tylko wtedy, gdy nie są potrzebni przy scenie. Nie możemy zagwarantować, że zawsze będą do dyspozycji. A panie bileterki wózka nie wezmą na ręce. No i oczywiście w tej sytuacji nie ma mowy o tym, żeby kilkoro dzieci na wózkach obejrzało przedstawienie.

No i - o ile wózek można podnieść i wnieść na drugie piętro, o tyle nie bardzo widać rozwiązanie dla osób z balkonikiem. - Sadzać taką osobę na krzesło i wnosić na krześle? To mało bezpieczne - zastanawiają się panie w teatralnym dziale promocji i sprzedaży.

- Być może kiedyś będziemy mieli tyle pieniędzy, by gruntownie przebudować wnętrze budynku - oczywiście tak, by go nie zniszczyć - dodaje dyrektor. - Na razie jednak nie ma na nie widoków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji