Artykuły

O prawdziwym pożytku z Europejskiej Stolicy Kultury

Trzeba tylko szybko zapomnieć o tym, że jedynym sensem starań było otrzymanie tytułu ESK. Ich sensem była realna zmiana, a ta jest możliwa również wtedy, gdy się nie posiada tego tytułu - pisze Paweł Wodziński w felietonie dla e-teatru.

Po przyznaniu Wrocławiowi tytułu ESK, w mediach zaroiło się od pełnych zawodu wypowiedzi osób, wywodzących się z miast, które przegrały walkę o tytuł. Rozumiem rozżalenie, ale jestem zdziwiony wysoką temperaturą publicznych wystąpień w tej sprawie, emocjonalną reakcją, z jaką przegrani podchodzą do ESK. Zamiast się smucić, uważam bowiem, że miasta te powinny się cieszyć z przegranej, znajdują się w najlepszej sytuacji z możliwych.

Tytuł Europejskiej Stolicy Kultury jest prestiżowy, ale trzeba pamiętać, że przed Wrocławiem posiadały go 54 miasta i regiony, a w kolejce czeka kolejne 24. Projekt ESK wiele stracił ze swej wyjątkowości. Dziś jest wydarzeniem dość schematycznym i przewidywalnym w swym charakterze. Takie projekty trzeba realizować, bo wszyscy w Europie to robią, ale ich znaczenie jest mniejsze niż przywykliśmy sądzić.

W staraniach o ESK nie chodzi także o bezpośrednią europejską dotację. Nagroda im. Meliny Mercouri, jak podaje prasa, wynosi jedynie 1,5 miliona euro. W budżecie tak wielkiego wydarzenia jest to suma wystarczająca na przysłowiowe znaczki i koperty. Oczywiście tytuł ESK daje większe szanse na stworzenie projektów mogących dostać dodatkowe dofinansowanie z różnych źródeł, ale szanse dla ciekawych projektów, istnieją także niezależnie od ESK.

Odpowiedzialność za zwiększenie wydatków na kulturę leży po stronie miasta i stanowi duże obciążenie dla jego budżetu. I często jest zyskiem iluzorycznym dla sfery kultury. Duża część pieniędzy wydawana jest w takich przypadkach na projekty, które nie mają sensu, ale stanowią konieczny w takich sytuacjach zbiór atrakcji i efektów specjalnych. Także inwestycje infrastrukturalne często okazują się nieprzemyślane, generując koszty, które zmniejszają możliwości lokalnego budżetu na kulturę w kolejnych latach.

Prawdziwym pożytkiem ze starań o przyznanie tytułu ESK jest uznanie przez polski świat polityki i Polaków, że kultura jest rzeczą ważną, która może rzutować na rozwój miast i ich mieszkańców. Czy się przełoży to na artystyczne i strukturalne sukcesy, to zależy od wielu czynników, sporo także od umiejętności podtrzymania sprzyjającego klimatu dla kultury przez jej twórców. Dlatego dużo ważniejsze wydaje mi się tworzenie racjonalnych, świadomych i wieloletnich programów, zamiast brnięcia w kolejne festiwale próżności. I z tego właśnie powodu miasta, które walkę przegrały, powinny się cieszyć. Uwolnieni od obowiązków bajerowania widzów ponad miarę, dysponując wypracowaną dzięki ESK spójną wizją rozwoju kultury na lata, mogą skonstruować program racjonalny, dostosowany do specyfiki miast oraz ich możliwości, który nie musi generować gigantycznych kosztów, ale który spowoduje realną zmianę dla miasta i jego mieszkańców oraz dla kultury. Trzeba tylko szybko zapomnieć o tym, że jedynym sensem starań było otrzymanie tytułu ESK. Ich sensem była realna zmiana, a ta jest możliwa również wtedy, gdy się nie posiada tego tytułu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji