Artykuły

Skomasowany sukces rodzinny

Komasowie to artystyczny klan. Jego "dyrektorem zarządzającym" jest Gina Komasowa. Ona wie, gdzie i kiedy będzie jej dziecko czy mąż. Jan ma od lat własną rodzinę, dwoje dzieci, ale to mama broni go przed dziennikarzami, bo on jest właśnie zajęty szukaniem plenerów do filmu, który za chwilę zacznie kręcić. Mama jest najlepiej zorientowana, na jakim etapie jest płyta Marysi i jej męża Antoniego Łazarkiewicza, nad którą pracują z przyjaciółmi w Berlinie - pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

To jest "Rok Komasów". Film Jana Komasy [na zdjęciu] "Sala samobójców" zdobył Srebrne Lwy w Gdyni. O synu laureacie, radości z jego nagrody i sukcesów wszystkich czworga swoich dzieci Stefanowi Drajewskiemu opowiadają Wiesław i Gina Komasowie

Jesteśmy przeszczęśliwi - odpowiada Gina Komasa, kiedy pytam ją o sukces syna na festiwalu w Gdyni. - Radość jest tym większa, że Jasiu został wyróżniony w tak znakomitym towarzystwie jak Jerzy Skolimowski, który zdobył Złote Lwy oraz Tadeusz Konwicki i Roman Polański, którzy otrzymali Platynowe Lwy. Jasiu jest bardzo młody, ma zaledwie 30 lat. A ten najważniejszy egzamin zawodowy ma już za sobą, a przed sobą ogrom pracy.

- Wzruszony jestem bardzo, bo to świetnie się złożyło i skomasowało na moje czterdziestolecie pracy zawodowej - dodaje Wiesław Komasa. - Duża w tym zasługa Jaśka, który dostał Srebrne Lwy i Szymka, który znalazł się w finale Konkursu Cardiff Singer of the World i dostał się do Studia Operowego przy Metropolitan Opera w Nowym Jorku.

Z wyjątkiem Zofii, dzieci Giny i Wiesława Komasów urodziły się w Poznaniu. Ona śpiewała w Spirituals and Gospel Singers, on grał w Teatrze Nowym. Mieszkali na Łazarzu. Mieszkańcy ulicy Kanałowej do dziś wspominają historyjki rysowane przez Jasia na papierze toaletowym, które potem rozdawał jako prezenty. W 1988 roku Wiesław Komasa pojechał za Januszem Wiśniewskim do Warszawy. Wkrótce dołączyła do niego żona z rodziną. Tam urodziła się im warszawianka - Zosia.

W tej rodzinie wszyscy są artystami. Jasiu zawsze wyróżniał się spośród rodzeństwa nie tylko dlatego, że jest najstarszy. Sam dochodził do wszystkiego: sam nauczył się czytać, sam nauczył się języka angielskiego.

- Taką ma naturę - zauważa mama. - W dzieciństwie strasznie dużo rysował. W Poznaniu nieustannie wyciągał z dolnej półki albumy z malarstwem i oglądał je, a potem rysował. Najbardziej upodobał sobie album z malarstwem Boscha.

- Od najmłodszym lat widziałem i wiedziałem, że Jasiek jest silną indywidualnością. Moja rola polegała na tym, aby tej indywidualności służyć, nie ograniczać - dopowiada Wiesław Komasa. - Wiedziałem, że gdybym poszedł z nim na jakąś walkę, to bym przegrał. On był zawsze silny i konsekwentny. Zawsze miał swój świat i sam ten świat bardzo szybko sobie stwarzał. Czułem rosnąca w nim siłę i czułem, że jest w nim jakiś rodzaj odpowiedzialności i wielkiej pracy, czy to wtedy, kiedy rysował, czy wtedy, kiedy pochłaniała go muzyka. On totalnie wchodzi w to, co robi. Czułem, że ma w sobie siłę, która coś rokuje, ale nie przewidziałem, że będzie reżyserem.

Jan Komasa urodził się 28 października 1981 roku w Poznaniu. Przez rok studiował filozofię, szybko ożenił się, został ojcem... Ukończył łódzką filmówkę. Jako student w 2004 roku zdobył trzecią nagrodę na festiwalu Filmowym w Cannes za etiudę "Fajnie, że jesteś". W 2005 roku nakręcił nowelę "Warszawa" w cyklu "Oda do radości". Dwa lata później zrobił dokument pt. "Spływ". W 2008 roku wyreżyserował Teatr Telewizji "Golgota wrocławska". Rok 2011 rozpoczął się premierą "Sali samobójców". Za kilka tygodni reżyser zaczyna kręcić film o Powstaniu Warszawskim.

Kilka lat temu w wywiadach mówił, że interesuje go współczesność. Ale dzięki uporowi Michała Kwiecińskiego, który był producentem "Ody do radości", Komasa zachłysnął się pomysłem na film o powstaniu. Nie ukrywa, że chce zrobić film o ludziach i ich emocjach, a nie o polityce. Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, w jednym z wywiadów tak powiedział o młodym reżyserze:

- Przegadałem z nim wiele godzin. Udowodnił, że potrafi pracować z ludźmi. W tym skromnym człowieku kryje się tytan pracy i absolutna obsesja perfekcjonizmu. On pracuje inaczej niż się u nas przyjęło. Pracuje jak w Hollywood.

Wiesław Komasa, który po raz pierwszy zagrał u syna dopiero w "Sali samobójców," nie ukrywa, że czuł się dziwnie.

- Ja nie mam większego doświadczenia filmowego - opowiada aktor - ale ucieszyłem się, że mogę zobaczyć, jak Jasiek funkcjonuje na planie, jak pracuje z aktorem. Musieliśmy się uczyć tej nowej sytuacji. To nie jest relacja prosta, jeśli ma być uczciwa. Ale poszło nam nieźle. Jasiek był łagodny wobec mnie, zwracał się do mnie panie Wiesławie, ja do niego panie Janie. On jest precyzyjny. Wykonywałem posłusznie to, co chciał. A jeśli coś, co proponowałem, nie odpowiadało mu, to na stronie mówił, że woli inną moją propozycję. Jasiek jest surowy i wymagający, chociaż robi to łagodnie.

Adam Ferency, który spotykał się z Janem Komasą na planie "Golgoty wrocławskiej", mówił w wywiadzie dla "Polska Gazeta Opolska" wprost:

- Wygląda jak dzieciak, ale kiedy zaczyna mówić, zamienia się w dojrzałego, głębokiego człowieka. Ujął mnie od razu. Po 15 minutach rozmowy byliśmy zakolegowani, a nawet zaprzyjaźnieni. Wiek nic nie utrudniał.

Komasowie to artystyczny klan. Jego "dyrektorem zarządzającym" jest Gina Komasowa. Ona wie, gdzie i kiedy będzie jej dziecko czy mąż. Jan ma od lat własną rodzinę, dwoje dzieci, ale to mama broni go przed dziennikarzami, bo on jest właśnie zajęty szukaniem plenerów do filmu, który za chwilę zacznie kręcić. Mama jest najlepiej zorientowana, na jakim etapie jest płyta Marysi i jej męża Antoniego Łazarkiewicza, nad którą pracują z przyjaciółmi w Berlinie.

- Szymon wkrótce rozpocznie dalsze studia w Nowym Jorku, a najmłodsza Zosia jest z nami w Warszawie, studiuje kulturoznawstwo i jednocześnie pracuje jako asystentka redaktor naczelnej Viva Moda, ma za sobą pierwsze próby dziennikarskie Jestem przyzwyczajona do tego, że każdy w naszej rodzinie ma jakiś rys artystyczny. Zawsze tak było od 30 lat - Gina Komasowa. - Próbuję jakoś ogarnąć życie zawodowe swoich dzieci i męża. Odkąd jestem na emeryturze, prowadzę swoją agencję artystyczną i mam czas na to, co lubię, jestem producentem muzyki filmowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji