Zbyt grzecznie
"Och, Pinokio" w reż. Macieja Wojtyszki w Operze Krakowskiej. Pisze Tadeusz Płatek w Gazecie Krakowskiej.
Przedstawienie rozpędzało się powoli; przed przerwą bywało sennie, jak w scenie ze stołem-szubienicą. W sztuce dla dzieci to grzech śmiertelny. Na szczęście, po antrakcie atmosferę odświeżyły telebimy z wyświetlanymi animacjami telewizyjno-komputerowymi i niezłe sceny grupowe, w których ujawnił się kolorystyczny zmysł Kazimierza Madera - twórcy kostiumów i scenografii.
Chór zbity w ciasny układ wyglądał świetnie, jednak patrząc na każdy kostium z osobna, trudno było dostrzec wiele cech wspólnych z dzisiejszą modą młodzieżową. Czapki z daszkiem do tyłu są dziś stanowczo demode, a fioletowe dresy jedynie grozę mogą budzić na podmiejskich osiedlach.
Co do grozy, było jej stanowczo za mało. Poza smaczną sceną, w której smutni panowie przychodzą po zwłoki Pinokia z plastikowym, czarnym workiem, było zbyt grzecznie.
Spektakl parł do przodu dzięki dwóm gwiazdom. Jak zawsze mogliśmy liczyć na ognisty temperament i fantazję Bożeny Zawiślak-Dolny (Lisica), której nawet rapowanie (o reżyserska zgrozo!) nie sprawiło problemu. Dowcipnie wypadła również Katarzyna Oleś-Blacha, z lekkością, (choć nie bez mankamentów intonacji) wykonująca partię Wróżki. Uwagę przykuwały także żywiołowo kontrapunktujące się Ussa (Matra Poliszot) i Angelma (Miranda Gołębiowska-Exner - do Krakowa powróciła ze Szczecina).
Jeśli chodzi o samego Pinokia: jeżeli celem Mariusza Kolucha było stworzenie postaci drewnianej pod każdym względem, znakomicie mu się to udało. Jakakolwiek rzetelna recenzja warstwy muzycznej przedstawienia, w obliczu banału kompozycji Viktora Fortina, nie miałaby sensu. Muszę zaznaczyć, że te nie wyróżniające się niczym szczególnym kawałki orkiestra pod batutą Tomasza Tokarczyka wykonała z polotem. Sam dyrygent ujawnił duże predyspozycje aktorskie (więcej nie zdradzę).
Och, Pinokio! Jakie jednak znaczenie ma to co napisałem, jeżeli wszystkim dzieciom, które zapytałem o zdanie po spektaklu, tak bardzo się podobałeś?