Artykuły

Smaczne "Żaby"

Inscenizując w Małej Sali Teatru Nowego Arystofanesowskie Żaby, osiągnął Dejmek cel potrójny: dał polską prapremierę jednej z najznakomitszych komedii staroattyckich (w 2366 lat po jej pierwszej prezentacji!), dostarczył łódzkiej publiczności pysznej zabawy, wystawiając zaś utwór w stosownym momencie uzyskał nadto efekt trzeci: aktualno-dydaktyczny. Boć chyba wymowa parabazy, nawołującej do powierzenia odpowiedzialnych funkcji starannie dobranym obywatelom, nie jest niezamierzona...

Oczywiście Żaby - typowa satyra literacko-polityczna - kiedykolwiek wystawiane nie mogłyby być niczym innym, jak okazją do intelektualnej biesiady i politycznych aluzji. Sukces Dejmka, scenografa Zenobiusza Strzeleckiego i aktorów Teatru Nowego polega na tym, że oczyściwszy komedię Arystofanesa ze wszystkiego, co dla współczesnego widza byłoby niezrozumiałe, i stosując najnowocześniejsze środki inscenizacyjne i odtwórcze, przekazali oni dzisiejszej widowni całą atrakcyjność teatru staroattyckiego w postaci nieskażonej. Jednocześnie jednak rezygnacja z jakichkolwiek dopisków aktualizujących i tradycyjnych już - w stosunku np. do Ptaków czy, dawniej jeszcze, Lizystraty - zabiegów adaptacyjnych nie tylko nie pozbawiła Żab pamfletowego ostrza i patriotycznej żarliwości, ale przeciwnie: wykazała zdumiewającą świeżość i żywotność Arystofanesowskiego tekstu.

Jak wiadomo. Żaby wyraźnie rozpadają się na dwie odrębne w sensie artystycznym i kompozycyjnym części, przedzielone wspomnianą już parabazą. W pierwszej, przedstawiającej wędrówkę Dionizosa do Hadesu, poczynił Dejmek skróty nieznaczne, przede wszystkim w partiach chóralnych, całość zaś wystylizował na groteskę w stylu komedii dell'arte. Traktowanie Żab jako farsy ludowej również przez scenografa (jarmarczne podium z attyckim akcentem jońskiej głowicy) i kompozytora, Tomasza Kiesewettera, który nie wahał się nawet sięgnąć do folkloru polskiego - jest całkowicie usprawiedliwione faktem wchłonięcia przez komedię staroattycką krotochwili doryckiej. Mieszanina zatem stylów, panująca na scenie łódzkiej, nie jest tu wyrazem nowatorskich deformacji, ale wynikiem syntetyzujących przemyśleń inscenizatorów. Drugą część komedii wypełnia całkowicie niemal pojedynek słowny Ajschylosa z Eurypidesem (wspaniałe maski Strzeleckiego!). Tu, zarówno w agonie, jak w scenie jambicznej, dokonane zostały liczne skreślenia: z "literackiej dysputy" dwu tragediopisarzy, obfitującej nie tylko w wyrażenia niecenzuralne, ale i w monstrualne inwektywy i literaturoznawcze wypady, po prostu niedostępne dla współczesnego odbiorcy, pozostawiono sam miąższ. Ale i to co zostało składa się na rozrywkę intelektualną naprawdę pierwszej klasy. Cóż to za kapitalna parodia dyskursu literackiego, "wymiany zdań" dwu pisarzy na temat własnej twórczości! Scenka jakby podpatrzona przez współczesnego pamflecistę w Cafe de Flore czy... na Krakowskim Przedmieściu.

Z tym wszystkim łódzkie Żaby są - jak były nim Żaby ateńskie - widowiskiem przeznaczonym dla najszerszego widza, któremu raz po raz dają okazję do wesołości. Okazja to nie zawsze wybredna, ale tak już musi być: Arystofanes nie byłby bez tego pełnym Arystofanesem. Trzeba zresztą przyznać, że wykonawcy komedii starali się stworzyć spektakl w jak najlepszym smaku. Wszyscy też bez wyjątku zasługują na najżywszy aplauz: Łapiński jako Dionizos i Ajschylos, Machowski jako Ksantiasz (Dejmek bardzo zręcznie włączył niewolnika Dionizosa również do drugiej części komedii), Eurypides i Przewodnik Chóru Żab, Seweryn Butrym aż w siedmiu rolach, wreszcie Marian Stanisławski i słuchacz PWSA Edward Sosna jako - uwaga, uwaga: Chór Żab, Chór Wtajemniczonych, Słudzy Eaka, Służebna Persefony, Karczmarka i Tancerka (kapitalna!).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji