Artykuły

Wrocław. Porczyk jako Farinelli

Na Scenie Kameralnej wrocławskiego Teatru Polskiego w sobotę, 18 czerwca, premiera "Farinellego" w reżyserii Łukasza Twarkowskiego. W roli tytułowej - Bartosz Porczyk, który jest także współautorem tekstu i pomysłodawcą projektu.

- Na początku był film Gerarda Corbiau "Farinelli. Ostatni kastrat", a właściwie plakat do niego - opowiada Bartosz Porczyk. - Podczas egzaminów do łódzkiej szkoły filmowej wisiał na drzwiach pokoju w akademiku, gdzie mieszkałem. Gapiłem się na niego, zasypiając i straszliwie mu zazdrościłem - tego, że był boski, uwielbiany przez wszystkich i poczucia władzy, jaką musiał mieć. Potem zapomniałem o nim na długie lata, ale pozostał gdzieś z tyłu głowy i nie dawał spokoju. No i dwa lata temu zaczął mi w tej głowie wiercić. Zaczął się materializować ośmioletni chłopiec, którego wizja nie dawała mi spokoju. Sprawiała, że budziłem się w nocy z dziwnym lękiem. Myśląc o Farinellim, zastanawiałem się, czy mam coś do zaoferowania, czy jestem, czy mogę być kimś.

Carlo Broschi, czyli Farinelli, urodził się 24 stycznia 1705 roku. W wieku dziewięciu lat został wykastrowany. Jako śpiewak dysponował imponującą skalą głosu, specjalizował się w koloraturze, potrafił wyśpiewać 150 nut na jednym oddechu. Zyskał sławę i uwielbienie tłumów, występując w kobiecych rolach na scenach Rzymu, Wiednia i Londynu. Przez ponad 20 lat śpiewał na dworze hiszpańskiego króla Filipa V. W Bolonii zbudował imponującą posiadłość (zburzoną w 1949 roku), gdzie spędził ostatnie 20 lat życia. Zmarł w 1782 roku, nie zostawiając po sobie żadnych pamiętników, autobiografii czy listów. Każda opowieść o nim będzie więc hipotezą.

Łukasz Twarkowski, twórca spektakli z pogranicza teatru i sztuk wizualnych "Vertinsky Project" i "Lila Negr", dla którego "Farinelli" jest debiutem reżyserskim w zawodowym teatrze, przygotował widowisko multimedialne. Opowieść o przekraczaniu granic między płciami, o dążeniu do ideału za wszelką cenę, nawet okaleczenia. - On cały czas się wymyka, nie pozwala zbliżyć się do siebie - mówi o swoim bohaterze Porczyk. - A ja na przemian to go lubię, to mam go dość. Najciekawsze, że wyciągnąłem z niego coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Nie jest to wcale głos, raczej próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, czy ideał może mieć rysę, skazę.

Gdzie zatem jest Farinelli? - W głowie - jego i mojej - mówi aktor. - I w wyobraźni, która, jak mówię na scenie, miewa orgazmy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji