Chcę pokazać inne oblicze
- Obserwowanie doświadczonych kolegów pozwala mi rozwijać warsztat. Poza tym aktorstwo to współpraca nie tylko z ekipą, reżyserem, scenarzystą, ale przede wszystkim z drugim aktorem. Jeśli ma się za partnera kogoś doświadczonego, czasami wystarczy się poddać jego emocjom, a scena zyskuje dynamikę i energię, jakiej było jej trzeba - mówi aktorka JULIA PIETRUCHA.
Serialowa "Blondynka" marzy, by sprawdzić się również w teatrze. Ma talent, urodę oraz wielką przyszłość przed sobą. Julia Pietrucha (22 l.) na razie znana jest przede wszystkim z popularnego serialu Jedynki "Blondynka", ale zaczyna robić karierę również poza Polską. W rozmowie z Faktem aktorka opowiada o swoich pierwszych krokach w zawodzie oraz o tym, czy uroda pomogła jej w zostaniu gwiazdą.
W jakim punkcie swojej kariery teraz się znajdujesz?
- Cały czas na jej początku. Wciąż dużo się uczę i chyba to pozwala mi traktować kolejne propozycje jako wyzwanie. Podobnie jak talent muzyczny, chciałabym rozwijać możliwości i talent aktorski.
Koncentrujesz się na serialu "Blondynka" czy chciałabyś raczej spróbować swoich sit poza Polską, bo takie właśnie pojawiają się informacje na twój temat?
- Z niecierpliwością czekam na rozpoczęcie drugiego sezonu "Blondynki", choć to dopiero na początku wiosny przyszłego roku. Myślę też jednak o poszerzaniu swojej kariery i perspektyw. W tym oczywiście jest korzystanie z propozycji międzynarodowych i możliwości, jakie to ze sobą niesie.
Czy korzystasz z porad starszych kolegów z planu?
- Oczywiście, takie spotkania są dla mnie zawsze inspirujące. Obserwowanie doświadczonych kolegów pozwala mi rozwijać warsztat. Poza tym aktorstwo to współpraca nie tylko z ekipą, reżyserem, scenarzystą, ale przede wszystkim z drugim aktorem. Jeśli ma się za partnera kogoś doświadczonego, czasami wystarczy się poddać jego emocjom, a scena zyskuje dynamikę i energię, jakiej było jej trzeba.
A jak współpracuje ci się na planie "M jak miłość" z siostrą? Dochodzi czasem do sprzeczek?
- Moje siostry to najlepsze przyjaciółki. One są dla mnie największym skarbem. Dlatego też każda z nas dba o dobre relacje między nami. To też jedne z nielicznych kobiet, na które zawsze mogę liczyć, więc odpowiadając słowami Sylwii z "Blondynki": "Mam za mało przyjaciółek, żeby ryzykować utratę choć jednej z nich".
Wiem, że kiedyś pisałaś wiersze. Wciąż to robisz, czy to byt jedynie taki twórczy epizod?
-Wykorzystuję swój talent przy pisaniu tekstów do piosenek. Niedługo będzie je można usłyszeć.
No właśnie, masz zespół. To tylko granie dla przyjemności czy też może macie komercyjne plany?
- Zawsze gramy dla przyjemności. Ale mamy też zamiar w najbliższej przyszłości podzielić się muzyką, którą tworzymy. Jestem zainspirowana starym brzmieniem, szczególnie muzyką lat 40. i 60. Słucham rocka, punka, psycho-billy, jazzu lat 40., amerykańskich bandów z lat 60., ale też elektroniki i beatlesowych klimatów. Nigdy jednak nie pozwolę na to, żeby ktoś zmieniał mój styl, by się na silę komuś przypodobać, by to się stało na siłę komercyjne.
Kiedyś wzięłaś udział w konkursie Miss Nastolatek. Jak oceniasz to z perspektywy czasu?
- Udział w tym konkursie umożliwił mi podróżowanie,
czyli jedną z moich największych pasji. A co się z tym wiąże - świetnie nauczyłam się angielskiego.
Jakiś czas temu zagrałaś w kontrowersyjnym horrorze "Styria". Czy zobaczymy go w polskich kinach?
- To nie zależy, niestety, ode mnie, ale bardzo bym chciała. Generalnie nie za bardzo lubię horrory - zazwyczaj są głupie albo nazbyt krwawe. W "Styrii" zainteresował mnie scenariusz będący klasyczną opowieścią o wampirzycach. Poza tym znakomita obsada i młodzi reżyserzy, co mnie przekonało, bo lubię wyzwania.
Podobno jest tam odważna scena seksu z kobietą?
- Odważna to bardzo dużo powiedziane. Jest to wyłącznie delikatny pocałunek. O wiele więcej dzieje się w psychice każdej z dziewczyn, w ich spojrzeniach. Pocałunek jest nie tyle erotyczny, ile zaskakujący i powodujący wyrzuty sumienia. Nie lubię przesadnej nagości, uważam, że każda scena musi mieć uzasadnienie w scenariuszu. Aby w niej zagrać, aktorowi potrzebny jest komfort psychiczny.
Są granice aktorskiej gry, których nigdy nie przekroczysz?
- To są po prostu granice dobrego smaku.
Aktorzy często mają swoich reżyserskich idoli. Jest ktoś, u kogo chciałabyś zagrać?
- Chcę grać u takich ludzi, którzy dają mi możliwość zagrania ciekawej postaci. Najbardziej liczy się scenariusz, rola i postać. Uwielbiam kino Kusturicy i chętnie zagrałabym jedną z jego szalonych postaci. Lubię też kino rosyjskie, z Michałkowem na czele.
Jesteś bardzo młoda. Wybiegasz czasami w przyszłość? Myślisz o tym, co będzie za pięć lat?
- Mam nadzieję, że będę mogła zmierzyć się z ciekawymi rolami. No i że będę mogła śpiewać, bo nie wyobrażam sobie bez tego życia. Marzę też o podróżach...
Uroda pomaga w pracy aktora czy raczej szufladkuje?
- Wszystko zależy od reżysera i jego wyobraźni. Każdego aktora można odpowiednio ucharakteryzować. Czyli też można go oszpecić.
A teatr? Występowałaś swego czasu w teatrze Syrena, chciałabyś jeszcze wrócić na deski teatru?
- Oczywiście, że tak. Grałam Gerdę w "Królowej Śniegu". To urocza bajka, którą wciąż wystawiają na deskach teatru Syrena. Chciałabym, ale szukam propozycji, w której mogłabym pokazać kogoś innego, odsłonić inne oblicze.