Artykuły

Skąd my to znamy?

BUŁHAKOW stał się w Polsce ostatnio szalenie modny. Jego sztuki mają w swoim repertuarze chyba wszystkie teatry. A są tego co najmniej dwie przyczyny. Pierwsza, to po prostu odblokowanie, które nastąpiło w ZSRR. A druga? Przy każdej premierze okazuje się, że utwory tego wspaniałego pisarza, tworzącego kilkadziesiąt lat temu, nie straciły na aktualności, lub też, jeśli ktoś woli, zyskały ją na nowo. Właśnie mieli okazję przekonać się o tym elblążanie. W Teatrze Dramatycznym odbyła się premiera "Mieszkanka Zojki" Michaiła Bułhakowa, którą przygotowali realizatorzy radzieccy.

"Mieszkanko Zojki" zostało napisane 64 lata temu, gdy w Związku Radzieckim wcielana była Nowa Ekonomiczna Polityka, czyli osławiona NEP, Bułhakow tak wówczas pisał w liście do matki: "Trwa dzika walka o byt i przystosowanie do nowych warunków życia... Już teraz liczę na wielką rzeszę moich znajomych, na ich energię, którą w pełni trzeba teraz przejawiać... To wiele znaczy w teraźniejszej Moskwie, która zmierza do nowego, dawno niespotykanego życia. Przed nami zapalczywa konkurencja, bieganina, wykazywanie inicjatywy itd... Uciekać od tego jest niemożliwe, gdyż człowiek zginie. Nie chciałbym się znaleźć wśród tych, którzy zginęli".

Pisarz całą tę sytuację określił jako "zamęt". I jak mało kto potrafił odcienie tego zamętu i ludzi w nim tkwiących lub szukających własnych dróg opisywać. A robił to w sposób sobie tylko właściwy - ostry, ironiczny, lecz przecież ciepły, chwilami wręcz liryczny. Bułhakow po prostu lubił ludzi, kochał postacie, które tworzył. Zaś ostrze satyry kierował nie na bohaterów, lecz w rzeczywistość, w której przyszło im działać.

"Mieszkanko Zojki" nie należy akurat do najlepszych utworów Bułhakowa, mimo to jest w nim przecież to wszystko, za co tak bardzo pisarza lubimy. W inscenizacji Piotra Dmitrijewicza Szumiejki (także reżysera) ten specyficzny klimacik został zachowany. Choć pierwsza część sztuki wydaje się być nieco przegadana, ma zbyt słabe tempo. W drugiej - te braki zostały zrekompensowane - skrzy się lekkością dialogu, dowcipem, czasem bardzo gorzkim i złośliwym, a przecież uderzającym właśnie w ową sytuację, nie w ludzi. I doprawdy jest sztuką szalenie aktualną i znakomicie rysującą nie tylko to, co działo się z górą 60 lat temu w ZSRR także i teraz w Polsce i wszędzie tam, gdzie dzieje się coś nowego, gdzie ludzie na swój indywidualny sposób próbują przystosować się do nowej sytuacji, tak jak tytułowa Zojka i jej przedziwna kompania. Możemy to zapisać na rachunek epoki - jakie czasy, tacy ludzie.

Scenografia Siergieja Nikołajewicza Górzańskiego wystylizowana została na "tamte miejsca i tamten czas", w niektórych kostiumach dowcipnie łamiąca jednak styl epoki.

O interpretacji aktorów elbląskiego teatru należy powiedzieć, że była co najmniej poprawna. A niektóre role, jak np. Ryszarda Marii Fischbacha (Borys Gąsior) czy Marii Makowskiej (Maniuśka) ponad tę poprawność daleko wychodzące, czyli po prostu bardzo dobre.

Świetny (jak zwykle zresztą, kiedy się tylko pojawia) był Janusz Maćkowiak, ilustrujący przedstawienie od strony muzycznej. W sumie nowa pozycja repertuarowa Teatru Dramatycznego w Elblągu to może nie rewelacja, lecz z pewnością kawałek dobrej, rzetelnej roboty. A to już coś. Co zresztą nie tak często się zdarza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji