Artykuły

Teatr czeka na wizjonerów

Wylatuje się z Europy, powiedzmy, o 11 rano i - "gubiąc" po drodze 6 godzin dociera do Ameryki tuż po południu. Podróż wstecz, w głąb czasu. Wyjątkowa okazja dla kogoś, kto chce jeszcze raz zobaczyć "Umarłą klasę"

74A East 4-th Street na Manhattanie. Stary budynek z ciemnej cegły. Otwierasz czarne drzwi, podchodzisz kilka stopni i już jesteś na miejscu. Krzesła na stromo wznoszącej się widowni, ławki wokół oświetlonej sceny. "La Mama" - żywa legenda awangardowego teatru. Przy wejściu wita i rozsadza gości kobieta o smagłej skórze, z imponującą szopą siwych warkoczyków na głowie. To Ellen Stewart - założycielka i szefowa placówki, która od 30 lat nie daje się skomercjalizować jak Broadway czy wiele teatrów off-Broadwayu. Ona pierwsza sprowadziła "Cricot 2" do USA. Na obecny projekt - "Hołd Tadeuszowi Kantorowi" zdobyła środki z rozmaitych źródeł - od American Express i Helena Rubinstein Foundation po Fundację Kościuszkowską i Fundację Alfreda Jurzykowskiego.

Ellen trzyma w dłoni swój słynny dzwoneczek. Na jego dźwięk milkną rozmowy. Wszyscy z uwagą słuchają historii wznowienia "Umarłej klasy". W 1988 r., po pożegnalnym "Nigdy tu już nie powrócę" Kantor uległ prośbie Ellen Stewart i obiecał publiczności wrócić do "La Mamy" ze swym starszym dziełem, które w 1979 r. zyskało prestiżową nagrodę krytyki OBIE. Dotrzymał słowa, tyle że sam nie zdążył już dojechać.

W klasie na scenie manekin szkolnego Pedla i Sprzątaczka. Wchodzą uczniowie: starzy ludzie w czerni, dźwigający ze sobą lalki - siebie samych z dzieciństwa. Zaczyna się lekcja, najpierwszy z serii wielkich spektakli Kantora. Rusza szaleńczy walc "François".

Trudno zliczyć ile tych "Umarłych klas" mam w pamięci. To zawsze porywające, choć wcale nie identyczne przedstawienia. Wszakże kiedyś były bodajże tylko trzy ławki, teraz jest ich pięć. No a obsada? Kilkuosobowy trzon jest wciąż ten sam, inni zmieniają się. Np. Pedlem był z początku znakomity malarz Kazimierz Mikulski, potem bywał nim krytyk teatralny Krzysztof Milaszewski. Sprzątaczkę całe lata grał Stanisław Rychlicki. W tej kluczowej roli występuje dziś Leszek Stangret, którego w 1989 r., podczas retrospektywy paryskiej w Theatre Chaillot Kantor błyskawicznie przygotował i wprowadził na scenę, mając w alternatywie odwołanie przedstawienia. Stangret, podobny sylwetką do Rychlickiego, odmiennie od niego rozgrywa niektóre sceny. Też jest świetny.

W ogóle to niezwykły zespół. Ludzie paru pokoleń, rozmaitych zawodów. Są wśród nich aktorzy profesjonalni, kilku artystów malarzy, historycy sztuki, a także autentyczna hrabina, dwóch światowej klasy szlifierzy diamentów i ślusarz. Obcokrajowcy, którzy doszli w późniejszych spektaklach (Francuzka i 5 Włochów) też reprezentują różne profesje. Zafrapowani Kantorem rzucili wszystko w diabły i ruszyli z nim w świat.

W "La Mamie" nikt się nie zastanawia nad tym. Obecnych bez reszty wciąga magia kantorowskiej wizji. Gdy wreszcie cichnie muzyka, znikają aktorzy - wybucha burza braw. To samo przy ostatnim dziele Kantora - "Dziś są moje urodziny", wystawionym tak, jak je zostawił twórca na ostatniej z prób. Spektakl miał entuzjastyczne recenzje po światowej premierze we Francji, po występach w Niemczech, Włoszech, Kanadzie, ale krytyka amerykańska uchodzi za surową. Tymczasem reakcja publiczności nowojorskiej była jeszcze gorętsza niż w Paryżu. Owacja na stojąco trwała blisko 20 minut, aktorzy musieli wychodzić 6 razy. Prasa w superlatywach ocenia przedstawienie, podkreślając, że decyzja o jego graniu, podjęta przez zespół, była ze wszech miar słuszna. Krytycy piszą o stracie, jaką dla kultury światowej jest śmierć Kantora. Rozmiary tej straty unaoczniają spektakle - po raz pierwszy bez udziału mistrza, bez jego tak znaczącej, stałej obecności na scenie. Refleksjom tym towarzyszy niepokój o dalsze losy osieroconego teatru, pozbawionego twórczego i dyscyplinującego kierownictwa Kantora.

"Cricot 2" występował w Nowym Jorku w ramach II Międzynarodowego Festiwalu Sztuki. Publicyści amerykańscy, zastanawiający się nad tym, co zostanie w pamięci po tej gigantycznej imprezie, wymieniają obok Kantora jedynie trzy spektakle (Ibsen, Strindberg i O'Neill) w reżyserii Ingmara Bergmana, przywiezione przez Królewski Teatr Dramatyczny ze Sztokholmu, z plejadą gwiazd: Bibi Andersson, Leną Olin, Pernillą Ostergren, Peterem Stormare, Jarlem Kulle i Erlandem Josephsonem. Trudno się nie zgodzić z takim wyborem, chociaż

jeśli idzie o Bergmana, to zawsze daleko bardziej od teatru fascynowały mnie jego filmy. Szwedzi zaprezentowali solidny, profesjonalny poziom, czego nie da się niestety powiedzieć o wszystkich przedstawieniach czy koncertach festiwalu, odbywającego się pod hasłem "Tradycja i innowacja w muzyce, tańcu, teatrze i filmie".

Mój pobyt w Nowym Jorku obejmował trochę więcej niż połowę 16-dniowego programu imprezy, w której uczestniczyło kilka tysięcy artystów z 24 krajów. Słuchałem dobrej muzyki współczesnej, zwłaszcza w ujęciu kameralistów z "Orchestra of St. Luke" oraz "New Your Voices" w repertuarze utworów Davida Byrne'a, Johna Cale'a i Glenna Branca. Wiele nadziei łączyłem z etnicznym wieczorem brazylijsko-brytyjsko-australijskim, gdzie występowała m.in. grupa muzyków i tancerzy "Olodum", spopularyzowana przez Paula Simona. Ale wyszła z tego tylko chaotyczna cepeliada. Szkoda. Jeszcze więcej rozczarowań w teatrze, choć oglądałem zarówno zespoły klasyczne jak eksperymentalne, inspirujące się teatrem greckim, technikami kabuki czy no. Nie wytrzymałem do końca na spektaklu "Noc", pokazywanym przez szeroko reklamowaną katalońską komunę "Els

Comediants". Zbudowano dla niej nad oceanem olbrzymią scenę z feerią światła i dźwięku. Jednak niewiele było w tym opakowaniu. Postaci aktorów napompowane niby piłki futbolowe, sieci zarzucane na widzów, oblewanych ponadto wodą przypominały, że naprawdę wszystko już było. Amerykanie zaproponowali drętwą składankę na 100-lecie urodzin Cole Portera i zwietrzały humor w programie "Zapomniany Broadway". Nic się nie dzieje. Teatr czeka na nowych wizjonerów. Ci jednak pojawiają się bardzo rzadko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji