Artykuły

Widz i aktor

"Umarła klasa" - spektakl czy raczej seans dramatyczny krakowskiego teatru awangardowego "Cricot 2" stał się prawdziwym wydarzeniem. Poniżej publikujemy wypowiedź jego twórcy, a ze razem wybitnego malarza - Tadeusza Kantora. (Red.)

Wedle Gordon Craiga, gdzieś na brzegach Gangesu do przybytku Boskiej Marionety kryjącej zazdrośnie tajemnic prawdziwego TEATRU wdarły się dwie kobiety. Pozazdrościły tej Doskonałej Istocie jej ROLI rozjaśniania umysłów ludzkich świętym uczuciem egzystencji Boga, jej SŁAWY; podpatrzyły jej Ruchy i Gesty, jej wspaniałe szaty i lichą parodią zaczęły zaspokajać wulgarny smak pospólstwa. W chwili, gdy w końcu kazały wystawić sobie przybytek podobny do tamtego - narodził się znany nam aż za dobrze, do dziś trwający, nowoczesny teatr. Hałaśliwa Instytucja Użyteczności Publicznej. Razem z nią pojawił się również i AKTOR. Na obronę swojej sprawy Craig powołuje się na opinię Eleonory Duse: "aby ocalić teatr, trzeba go zniszczyć, trzeba, by wszyscy aktorzy i aktorki wymarli na dżumę... to oni uniemożliwiają sztukę..." Moje rozważania wyprowadzam z terenu teatru, ale odnoszą się one do całości sztuki aktualnej. Można założyć, że sugestywnie opisany przez Craiga obraz oskarżający druzgocąco okoliczności zjawienia się Aktora - skomponował on na własny użytek, jako punkt wyjścia dla swoich idei "NAD-MARIONETY". Pomimo że pozostaję admiratorem wspaniałej pogardy i namiętnych oskarżeń Craiga (zwłaszcza mając przed oczami totalną degrengoladę dzisiejszego teatru) to jednak po pełnej akceptacji pierwszej części jego Credo, gdzie odmawia teatrowi instytucjonalnemu wszelkiej racji bytu artystycznego - rozstaję się z jego znanymi rozstrzygnięciami losu AKTORA.

Bowiem chwila pojawienia się AKTORA po raz pierwszy przed WIDOWNIĄ (używając dzisiejszych terminów) wydaje mi się, przeciwnie: rewolucyjna i awangardowa. Spróbuję nawet skomponować i "przypisać Historii" zupełnie inny obraz, w którym przebieg wypadków będzie miał sens wręcz przeciwny!

...Ze wspólnego kręgu obyczajowych i religijnych rytuałów, wspólnych ceremonii i wspólnych ludycznych działań wysunął się KTOŚ, kto powziął ryzykowną decyzję ODERWANIA się od kultowej Wspólnoty. Nie powodowała nim pycha (jak u Craiga), aby stać się przedmiotem powszechnej uwagi. Byłoby to zbyt uproszczone. Musiał to być raczej umysł buntowniczy, kontestatorski, kacerski, wolny i tragiczny, ośmielający się pozostać sam na sam ze swoim Losem i Przeznaczeniem. Jeśli dodamy jeszcze: "ze swoją ROLĄ", będziemy już mieli przed sobą AKTORA. Bunt ten odbywał się na terenie sztuki. Opisany wypadek, a raczej manifestacja spowodowała prawdopodobnie duże zamieszanie w umysłach i sprzeczne opinie. Na pewno uznano ten AKT za sprzeniewierzenie się starym, kultowym tradycjom i praktykom, za świecką pychę, za ateizm, za niebezpieczne wywrotowe tendencje, za skandal, za amoralność, za nieprzyzwoitość; musiano ujrzeć w nim cechy błazeńskie, kabotyńskie, ekshibicjonizm i zboczenie. Sam autor, postawiony poza społeczeństwem, zyskał sobie nie tylko zaciętych wrogów, ale i fanatycznych admiratorów. Potępienie i sławę równocześnie.

Byłoby śmiesznym i płytkim formalizmem - ten akt ZERWANIA (RUPTURE) tłumaczyć egotyzmem, żądzą sławy lub ukrytymi skłonnościami aktorskimi. Musiało tu chodzić o coś grubo więcej, o PRZEKAZ niezwykłej wagi. Spróbujemy uzmysłowić sobie tę fascynującą sytuację: NAPRZECIW tych, co zostali po tej stronie stanął CZŁOWIEK ŁUDZĄCO PODOBNY do nich, a mimo to (przez jakąś tajemniczą i genialną "operację") nieskończenie ODLEGŁY, wstrząsająco OBCY, jak UMARŁY, odcięty PRZEGRODĄ niewidzialną - a niemniej straszliwą i niewyobrażalną, której sens prawdziwy i GROZA jawi się nam jedynie we ŚNIE. Jak w oślepiającym świetle błyskawicy ujrzeli nagle jaskrawy, tragicznie cyrkowy OBRAZ CZŁOWIEKA, jakby zobaczyli go PO RAZ PIERWSZY, jakby ujrzeli SIEBIE SAMYCH. Był to na pewno WSTRZĄS, można by powiedzieć, metafizyczny. Ten żywy wizerunek CZŁOWIEKA wynurzającego się z mroków, jakby nieustannie idącego przed siebie - był przejmującym PRZEKAZEM jego nowej KONDYCJI LUDZKIEJ, tylko LUDZKIEJ, z jej ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ i z jej tragiczną ŚWIADOMOŚCIĄ, mierzącą jego LOS skalą nieubłaganą i ostateczną, skalą ŚMIERCI. Z obszaru ŚMIERCI adresowany był ten rewelacyjny PRZEKAZ, który wywołał u WIDZÓW (nazwijmy ich już naszym terminem) wstrząs metafizyczny. I odniesieniem do ŚMIERCI, do jej tragicznego i pełnego GROZY piękna - były środki i sztuka owego AKTORA (również już wedle naszej terminologii). Należy rewindykować istotny sens stosunku: WIDZ i AKTOR.

NALEŻY PRZYWRÓCIĆ PIERWOTNĄ SIŁĘ WSTRZĄSU TEGO MOMENTU, GDY NAPRZECIW CZŁOWIEKA (WIDZA) STANĄŁ PO RAZ PIERWSZY CZŁOWIEK (AKTOR), ŁUDZĄCO PODOBNY DO NAS, A RÓWNOCZEŚNIE NIESKOŃCZENIE OBCY, POZA BARIERĄ NIE DO PRZEBYCIA.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji