Artykuły

I stał się moment wielki czaru

Znaczenie ostatniej premiery w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie jest ogromne. Dano "Akropolis" Stanisława Wyspiańskiego.

Powstało widowisko spójne, logiczne, jednorodne. Nareszcie dopełnił się teatralny los słynnej trylogii Wyspiańskiego. Równocześnie w Krakowie grane są: "Wesele", "Wyzwolenie" (Stary Teatr) i "Akropolis" (Teatr im. Słowackiego). Przypomina mi się przeczytana dawna uwaga profesora Tadeusza Sinki o tym, że ta trylogia to polska "Boska komedia" ("Wesele" - Piekło, "Wyzwolenie" - Czyściec, "Akropolis" - Niebo). Pod każdym względem spektakl Skuszanki zdaje się to potwierdzać. Jeszcze jeden powód dla radosnego zdumienia z okazji tej premiery: Skuszanka sprzeciwiła się panującemu we współczesnym teatrze zjawisku, na które tak wielką uwagę zwraca Walter Hilsbecher, że czasy nasze są czasami dominacji fragmentu. Skuszanka chciała ogarnąć całość. I to się jej udało.

W katedrze wawelskiej, traktowanej przez Wyspiańskiego jako symbol kultury polskiej, ożywają poszczególne elementy tej kultury. Ożywają symbole właściwie ikonograficzne. Dlatego to, co stanie się z nimi, będzie się odnosiło do polskiego universum, będzie miało wymiar ogólny. Stąd na scenie mundury Księstwa Warszawskiego, stąd atmosfera spisku-buntu, czyli nasze narodowe mity i obsesje.

Wyspiański, a za nim Skuszanka, proponuje dwie przypowieści. Jedna o Troi. O świadomej zgodzie na śmierć, o bierności, o fatalności Losu. O bezsile. Druga jest biblijną, historią Jakuba. Tu - dynamizm, walka z Losem, a raczej współtworzenie własnego losu. Postawa czynna.

Te dwie przypowieści pozwalają na czytelność pointy dramatu, jaką jest komentarz-monolog Harfiarza. Oczekiwanie i... przeprowadzenie Czynu. Harfiarz zrzuca płaszcz. Przed nami stoi poeta romantyczny. Konrad? Który Konrad? Konrad klęski z "Dziadów"? Czy Konrad uwikłany w swe człowieczeństwo, Konrad z "Wyzwolenia"? Nie, tu wchodzi trzeci Konrad. Konrad-abstrakcja. Ożywiony mocą czaru Nocy Zmartwychwstania posąg. A więc Konrad - idea. I ten Konrad zwycięża. Na herbowym, polskim orle - złożona harfa.

Jest to dramat, w którym Wyspiański przedstawił wartość abstrakcyjną - świadomość narodu. W tym miejscu należy podkreślić wytrwałość, z jaką Krystyna Skuszanka przedstawia tę właśnie problematykę w swym teatrze. Przecież w kontekście wciąż utrzymującej się w repertuarze "Lilii Wenedy" Słowackiego dwa aspekty tragiczności z "Akropolis" (śmierć konieczna, niezawiniona i iskra życia, miłości, wierności przezwyciężająca Los) nabierają wartości komentarza następnych argumentów w dyskusji.

Krystyna Skuszanka: "W AKROPOLIS jest przeciwstawienie postawy biernej i czynnej, dwu postaw, które znajdują się wewnątrz kultury polskiej, pośród mitów, między którymi żyjemy. Bohaterem utworu jest kultura, naród. Chodziło mi o to, żeby odnaleźć wizję całościową tych czterech niezwykłych aktów".

Wawel - Akropolis. To znak, że wszystko polskie w tej sztuce ma być czynione ze świadomością, że przynależymy do europejskiej wspólnoty cywilizacyjnej. To znak także, że wszystkiemu uniwersalnemu powinna towarzyszyć świadomość indywidualnego charakteru kultury polskiej.

Dlatego taki trudny to dramat, dlatego wymaga od widza nie tylko dobrej woli, wymaga także przygotowania. Jakimś metaforycznym, skrótowym przygotowaniem okazuje się prezentowana przed rozpoczęciem przedstawienia kurtyna, wykonana według projektu Wyspiańskiego.

Percepcję spektaklu ułatwia ciekawa scenografia Ewy Tęczy. Skrótowo pokazane wnętrze katedry, zabudowanej rusztowaniami (podczas, gdy Wyspiański pisał "Akropolis", trwały prace remontowe w katedrze wawelskiej) daje miejsce dla realizacji pięknych koncepcji reżyserskich (na przykład inscenizacja snu Jakubowego).

Przedstawienie nie przynosi wielkich kreacji aktorskich, ale też takich nie należało się spodziewać wobec narzuconej przez autora a uszanowanej przez reżysera formy dzieła. Jednak zwraca uwagę kilka ciekawie rozegranych ról. Pamięta się szczególnie Annę Lutosławską jako Kasandrę, Aldonę Grochal (Rachel), Marię Nowotarską (Lia), Zbigniewa Batora (Jakub), Jerzego Nowaka (Laban) oraz animatorów tego widowiska, anioły (Paweł Galia, Irena Szramowska, Andrzej Nowakowski i Ryszard Gajewski). Bardzo trudną rolę (finałowy monolog Harfiarza o emocjonalnym napięciu bliskim prawie Wielkiej Improwizacji) Krystyna Skuszanka powierzyła Jerzemu Grałkowi.

Ten dziwny dramat, w którym nie występuje ani jeden żywy człowiek, a który wbrew sytuacji historycznej, z potępieńczym optymizmem napisał Wyspiański jako zakończenie trylogii o społeczeństwie i kulturze polskiej - ogląda się mozolnie, rzekłbym - pracowicie. Ale jest to znakomita okazja, by w teatrze naprawdę pomyśleć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji