Artykuły

Drzwi bez przesłania

"Anna Bolena" w reż. Wernera Pichlera z Opery Bałtyckiej w Gdańsku na 12. Bydgoskim Festiwalu Operowym. Recenzja Magdaleny Krzyńskiej w Gazecie Pomorskiej.

Rzadko pojawiająca się na scenach operowych "Anna Bolena" to jedna z 70 oper napisanych przez włoskiego kompozytora Gaetano Donizettiego, następcę Gioacchino Rossiniego. Obaj są znani jako wyjątkowo płodni twórcy z I połowy XIX wieku. Donizetti oprócz komediooper pisał też opery - "seria", gdzie królowały uczucia namiętności, zazdrości, a nawet szaleństwa. Dla śpiewaków było to źródło pięknych arii, duetów, tercetów, charakteryzujących się nieskomplikowanym rytmem i wyjątkową śpiewnością melodii. Do tego właśnie gatunku należy opera "Anna Bolena", opowiadająca słynną historię drugiej żony angielskiego króla Henryka IV, Anny Boleyn (po włosku Bolena) od momentu utraty miłości króla do żony, jego zafascynowania kolejną damą dworu Joanną Seymour aż do tragicznej śmierci Anny. Wg libretta nie zostaje ona ścięta, lecz umiera z rozpaczy, popadłszy w obłęd.

Wtorkowy [26 kwietnia] spektakl "Anna Bolena", który przywiozła na XII BFO Opera Bałtycka, wszystkie te emocje i namiętności ukazuje na tle niezliczonej ilości ogromnych drzwi. Dwuskrzydłowych, przesuwnych lub ażurowych, a głównym zadaniem chóru i solistów jest tych drzwi otwieranie, zamykanie i przesuwanie. Niestety, trudno się doszukać jakiejś głębokiej myśli czy przesłania w tej scenograficzno-reżyserskiej koncepcji.

Aktorzy mają niełatwe zadanie w tej przestrzeni, bez pomocy rekwizytów czy choćby mebli, muszą przekazać widzom targające nimi namiętności.

Zabrakło spójności między ascetyczną scenografią a niebywale ekspresyjną grą aktorów, odzianych w stroje z epoki Henryka IV. Dynamiczne role stworzyli: Wiesław Bednarek jako król Henryk oraz Agnieszka Wolska [na zdjęciu] w roli tytułowej. Śpiewaczka posiada niebywale dźwięczny sopran, bogaty w alikwoty, pięknie brzmiący zwłaszcza w lirycznych fragmentach partytury. Korzystnie zaprezentował się też w roli Percy'ego, śpiewający naturalnie, ciepłym, lirycznym tenorem Konrad Włodarczyk.

Przedstawienie trwające trzy i pół godziny znużyło nieco publiczność, choć gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że od strony muzycznej przygotowane było jak zwykle w Operze Bałtyckiej na medal.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji