Artykuły

Bortkiewicz w Konkursie Młodego Kina

- Pisząc scenariusz, od początku myślałem o Irenie Jun, choć wiedziałem, że nie gra często w filmie. Zgodziła się jednak u mnie wystąpić. To jest jej trzecia zaledwie rola w filmie, a pierwsza główna. Sama o sobie mówiła na planie, że jest debiutantką - mówi Marcin Bortkiewicz, którego 30-minutową fabułę "Portret z pamięci", można zobaczyć dziś w konkursie młodego kina na FPFF w Gdyni.

"Portret z pamięci" to opowieść o Marku, który mieszka razem z matką i babcią w domku z małym ogrodem. Po zdanej maturze otrzymuje kamerę wideo i zaczyna filmować otaczającą go rzeczywistość. Postanawia zrobić dokument o swojej babci. Z biegiem czasu zauważa jednak, że babcia zaczyna mylić daty i fakty, o których opowiada. Powoli traci pamięć. W "Portrecie z pamięci" gra Irena Jun, debiutujący w filmie Marek Kantyka oraz Małgorzata Zajączkowska.

Marcin Bortkiewicz (1976) zajmuje się teatrem i filmem. Zaczynał w niezależnym słupskim Teatrze Rondo, gdzie dał się poznać jako świetny, wielokrotnie nagradzany aktor monodramista. Później ukończył reżyserię w Mistrzowskiej Szkole Andrzeja Wajdy. Zrealizował m.in. dokument o Stacji Morskiej na Helu "Nauczanie początkowe" (nominacja do nagrody czytelników "Gazety Wyborczej Trójmiasto" Sztorm Roku oraz wyróżnienie jury na Krakowskim Festiwalu Filmowym) oraz krótką fabułę "Sublokator" w ramach cyklu "Dekalog 89+". Regularnie reżyseruje spektakle w kieleckim offowym Teatrze Ecce Homo.

Rozmowa z Marcinem Bortkiewiczem

Mirosław Baran: Lata mijają, a twoje filmy ciągle można zobaczyć w Gdyni w konkursie młodego kina. Jak to możliwe?

Marcin Bortkiewicz: Przez wiele lat skupiałem się na teatrze. Zacząłem współpracę z Teatrem Rondo w wieku 19 lat, reżyserią zająłem się na poważnie w wieku lat 30. Fabułą na poważnie zajmuję się od dwóch lat.

Streszczenie Twojego "Portretu z pamięci" trochę przypomina "Amatora" Krzysztofa Kieślowskiego.

- Wiele osób mi to mówi. Nic na to nie poradzę. Uznałem, że taka forma dla tej historii będzie najbardziej konkretna i odpowiednia. Wydawało mi się, że pośredniczenie przez kamerę odda lepiej stan młodej osoby, kontaktującej się z osobą chorą, odchodzącą. Bohater nie jest w stanie jej pomóc, ale próbuje ją zrozumieć.

Jak powstał scenariusz tego filmu?

- To zasługa mojej teściowej, która zwróciła moją uwagę na książkę Jacka Dehnela "Lala". Przeczytałem ją, spotkałem się z Jackiem i zapytałem go, czy mogę dokonać adaptacji. Pierwsza wersja scenariusza była bardzo wierna książce. Z jedną różnicą - w książce bohater pisze powieść o swojej babci. U mnie filmie zdecydowałem się na to, że bohater kręci o babci dokument, bo pisanie jest tak niefotogeniczne. Jacek po przeczytaniu scenariusza stwierdził, że jego opowieść jest bardzo autobiograficzna i może powinna pozostać taka jak w powieści. Przepisałem wtedy cały scenariusz, wykorzystałem tylko, za zgodą Jacka, jeden fragment dialogu z "Lali".

W "Portrecie z pamięci" gra Irena Jun, gwiazda teatru, jednak nieczęsto występująca w kinie. Jak trafiła do twojego filmu?

- Poznałem ją jeszcze w 1997 roku. Wiele razy widzieliśmy się od tego czasu, wielokrotnie Jun oceniała mnie na festiwalach teatralnych jako juror. Z czasem nawet się trochę zaprzyjaźniliśmy. Pisząc scenariusz, od początku myślałem o Irenie Jun, choć wiedziałem, że nie gra często w filmie. Zgodziła się jednak u mnie wystąpić. To jest jej trzecia zaledwie rola w filmie, a pierwsza główna. Sama o sobie mówiła na planie, że jest debiutantką. Jest niezwykle skromną osobą, dokładną i precyzyjną. Od początku mi zaufała i pracowało mam się fantastycznie.

Pracowałeś też przy filmie pełnometrażowym "Lęk wysokości", który pokazywany jest w konkursie głównym. Co przy nim robiłeś?

- Jego reżyser, Bartek Konopka, to mój kolega ze studiów. W jego pełnometrażowym debiucie byłem asystentem reżysera. Bartek jest bardzo skupiony na planie, ale jednocześnie otwarty na propozycje innych. Wychodzi on z założenia, że debiutując trzeba być jak najbliżej siebie. Polskie kino nie ma szans na wysokobudżetowy film gatunku,. W efekcie Bartek sądzi, że trzeba opowiadać swoje małe, autentyczne historie - choć niekoniecznie autobiograficzne - aby widz mógł odnaleźć tam też siebie. W trakcie zdjęć do "Leku wysokości" przygotowałem także "making of...", czyli dokument z planu. Będzie on na pewno dołączony do DVD z "Lękiem wysokości", może też uda się z nim zrobić coś więcej.

A kiedy możemy się spodziewać twojego debiutu fabularnego?

- Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Pracuję bardzo ciężko nad debiutem pełnometrażowym. Mam nawet już trzy duże scenariusze, praca nad każdym z nich jest na różnym etapie.

Pracę w teatrze odsuwasz na drugi plan?

- Skądże. Niedługo zaczynam próby w warszawskiej Starej Prochowni, gdzie wyreżyseruję "Utraconą cześć Katarzyny Bloom".

A kiedy znów zagrasz w teatrze?

- Nigdy. Skończyłem z aktorstwem.

Jak to?

- Dogrywam stare spektakle, ale nie robię już nowych. Dlatego tak długo nie reżyserowałem, bo dałem się "omamić" sukcesom aktorskim. A nigdy nie chciałem być aktorem, zająłem się tym przez przypadek! Robiłem to, bo w ten sposób zarabiałem. Musiałem w pewnym momencie podjąć decyzję: albo reżyseria, albo aktorstwo. Granie na scenie zajmuje zawsze dużo czasu i jest strasznie czasochłonne. Nie można w kółko oglądać w monodramie Bortkiewicza! To nudne. Nawet już dla mnie. Jako reżyser mogę mówić od siebie i o sobie. Jako aktor nie ma takiej możliwości.

Film "Portret z pamięci" można zobaczyć we wtorek w gdyńskim Multikinie (sala 8) w bloku filmów o godz. 13.30. O godz. 15.10 w tej samej sali spotkanie z twórcami, m.in. Marcinem Bortkiewiczem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji