Artykuły

Komiks w Narodowym

Wiedli uczeni różne spory o Słowackiego i o "Balladynę". Sens słów, ich układ, znaczenie zdań, wątki, aluzje, wszystko to uczeni w "Balladynie" poznali, spisali, wyjaśnili. Dzisiaj o "Balladynie" strasznie dużo wiedzą i Marian Bizan, i Paweł Hertz, i inni. Lista byłaby długa i wielkie w niej nazwiska. "Balladyna" została polonistycznie i historycznie rozpracowana, opracowana i zapracowana. Z pewnością też nie do końca, bo każdy następny rzut badaczy na tekst nakładać będzie inne siatki hermeneutyczne. I chyba nie dlatego, że "Balladyna" sama w sobie taka znaczna i znacząca, ile dlatego, że taki Słowacki dla Polaków.

Było też "Balladyny" inscenizacji wiele. Grano ją poczynając od roku 1862. Za każdym też razem teatr, publiczność i krytycy co innego w utworze znajdowali, bo znajdować chcieli. Różnie się też o przedstawieniach "Balladyny" pisało i mówiło. Ową "różność" w znacznej mierze kształtowała aktualność, kontekst społeczno-polityczny.

Wszystko to jednak są już sprawy historyczne, sprawy zresztą zbyt fachowe, by mogły wciągać, interesować, pobudzać do sporu i do refleksji tych wszystkich, którzy fachowcami nie są i których jest więcej. W końcu nie fachowcy zapełniają teatr, chociaż fachowcy często robią wokół niego klimat, który doń ściąga, bądź odeń odtrąca tę niefachową większość. Więc po prostu publiczność, widzów, przez każdego inscenizatora i reżysera marzony vox populi.

Ryszard woła: "Królestwo za konia!" Balladyna wola: "Mój cały zamek za błysk świecy!" W tych dwóch zawołaniach cała różnica jakości. "Balladyna" chyba udała się Słowackiemu nie najbardziej. Miał wątpliwości. Zwierzał się z nich matce; raz był pewien utworu, raz znów pełen wahań. Chyba udałaby się "Balladyna" Słowackiemu jeszcze gorzej, gdyby jej nie podratował tym, w czym najmocniejszy bywał - ironią. Odważny do niemożliwości - bo takim przecież być musiał, gdy po mickiewiczowskich "Balladach i Romansach", pisał "Balladynę" dla ludzi ani Szekspira dobrze znających, ani ceniących - czuł może jej słabości, grafomanie. Więc ratował się ironią, ironicznością.

Mimo wszystko jednak do niedawna była "Balladyna" dla nas (owych niefachowców) utworem martwym. Zaczytana w szkole na śmierć, nudna, nieśmieszna nawet tymi najbardziej wątpliwymi kawałkami stylistycznymi, bladawy cień po Lirach i Szekspirach, siedziała w szkolnej ławce - czasem i na uniwersytety przenoszonej - i tam poddawana bywała zabiegom bądź to fachowym, o których wyżej, bądź to gombrowiczowskim, o których w "Ferdydurke".

Tymczasem stal się cud. 7 lutego 1974 "Balladyna" ożyła. Ożyła w Teatrze Narodowym. Ożyła za sprawą, dwóch ludzi: Hanuszkiewicza i Jarnuszkiewicza. Skoro więc ożyła, to znów mamy spory, dyskusje, komentarze, glosy etc. Ale nie o nich. Raczej o tym nadzwyczajnym wskrzeszeniu "Balladyny", o której tyle nie najlepszego wyżej, iż spytać by można, jakże się to dało i czy naprawdę dało, wskrzesić ten chyba nie najlepszy utwór poety, o którym naprawdę wciąż trzeba gadać, że WIELKI; (tak gadać na przekór Gombrowiczowi).

Tłem sceny - polski pejzażyk. Trochę kicz. Trochę może Fałat. Na tle nadgoplańskiego nieba z brzózką, wielki, pop-kreską, z czerwonych liter napis: BALLADYNA. Stylistyka plastyczna tego napisu, liternictwo, kolor - oto zaklęcie, które ożywiło "Balladynę". Wchodzimy w świat komiksu.

Więc komiks; zatrzymajmy się nad nim nic nie mówiąc o McLuhanie, nic o setkach rozpraw i książek roztrząsających współczesność kultury, nic o telewizji, etc, etc. Wszystkiego tego może jeszcze nie znamy, jeszcze nam tego wszystkiego nie przyswojono odpowiednio naukowo, ale to jest, wisi w powietrzu. Jest trend, ludzie to czują.

"Balladynę" właśnie komiks uratował. Stąd cała reszta. Goplana-Barbarella, motory, czołgi-zabawki, wszystko, nawet ten von Kostryn, który trochę przypomina Brunnera. Przypomina, więc śmieszy, bo "Kloss" to też był komiks.

Komiks operuje skrótem. To stopklatki swoistego filmu. Czas biegnie między obrazkami komiksu. W komiksie ludzie wypowiadają tzw. banały. Ale te banały bliskie bywają archetypom. Inaczej komiks jest zły. W Hanuszkiewiczowsko-Jarnuszkiewiczowskiej "Balladynie" wszystko komiksowe. Bez psychogłębi, bez transcendencji. I raz tylko przestajemy bawić się komiksem, wtedy gdy Balladyna udaje, że jest królową naprawdę. Ta scena nie udała się. Jest poważna - za poważna. Wypada z konwencji. Co zresztą wcale nie ujmuje młodziutkiej pani Chodakowskiej jej wielkiego aktorstwa.

W "Antygonie" była nie do zniesienia, w "Balladynie" jest cudowna. Inni też grali jak natchnieni; bawili się i nas bawili.

Hanuszkiewicz znalazł Jarnuszkiewicza. Jarnuszkiewicz ma 27 lat. Tzn. w Polsce jest bardzo młody, chociaż już łysieje. Jarnuszkiewicz jest z epoki komiksów, epoki pop. Jarnuszkiewicz to - pośrednio oczywiście - ci wszyscy młodzi, którzy walą do Narodowego, śmieją się, klaszczą i potem zażarcie dysputują o "Balladynie".

Ale oczywiście za wszystko się płaci. Robiąc z "Balladyny" komiks, musiał Hanuszkiewicz zrezygnować z tysięcy mądrze o "Balladynie" napisanych stron, z całej wielkiej, poprzedniej, wiedzy i tradycji. Uczynił to jak chirurg, by nie rzec: Macedończyk - przeciął węzeł. Powstała rzecz prosta, rzecz przy tym wcale nie prostacka. A że się pogubiło trochę Słowackiego, no to co?

Wypada oddać cześć, iż doświadczony wyga powierzył młodemu Jarnuszkiewiczowi zadanie znalezienia klucza wizualnego do "Balladyny". W końcu to jeszcze trochę "greenhorn".

Co zaś do Słowackiego, który z teatralnego nieba spływa na końcówkę sztuki, to można się w tym dopatrzeć tyleż ulubionej przez Niego ironii, ile należnego Mu szacunku.

Gdyby Gombrowicz siedział na sali, chyba biłby brawo. Że szybko będzie miał Hanuszkiewicz naśladowców, to pewne. Klucz komiksowy jest prosty, tani, dobrze leży w ręce, ale nie zapominajmy, jak tyle innych wyrobów współczesnych, z myśli już, z założenia, jest narzędziem jednorazowego użytku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji