Artykuły

HANUSZKIEWICZ rozmawia z Tadeuszem Karpiszem

TADEUSZ KARPISZ: Jak odebrali Pańską "Balladynę" nauczyciele?

ADAM HANUSZKIEWICZ: Hausbrandt powiedział, że teraz poloniści na pewno rzucą się na mnie, a tymczasem pierwszy głos w dyskusji, którą odbyliśmy z publicznością, skierowany był właśnie przeciwko Hausbrandtowi. Ktoś powiedział: "Proszę Pana, za kogo Pan nas ma, przecież my nareszcie mamy o czym mówić, nareszcie to jest żywe". Studenci dziękowali za przywrócenie im tekstu "Balladyny", który dotychczas uważali za grafomanię.

T. K.: Dotarły chyba do Pana głosy, pomawiające Pana o to, że zastosował Pan chwyt reklamiarski - z motorami, z zabawkami-czołgami?

A. H.: Ja nie odpowiadam za reklamę. Te Hondy wyciągnięto, bo co?... Będą pisać, że nowe odczytanie tekstu? W trakcie dyskusji jeden chłopak powiedział: "Proszę Pana, ja mam Balladynę w nosie, ja przyszedłem na Hondy." Na co ja odpowiedziałem: "Niech mi Pan lepiej powie, z czym Pan wychodzi?". Na to on: "Wychodzę z Balladyną".

T. K.: Skąd się wzięły te Hondy?

A. H.: Przystępując do "Balladyny" musiałem sobie postawić pytanie, co to jest Goplana? Co to jest dziś Goplana? I sobie pomyślałem: Barbarella, komiksy, fantazje naukowe, Czarne Anioły... Tak doszedłem do motorów. A dlaczego japońskie? Bo to musi być egzotyczne dla nas, tak jak obce było wprowadzenie tego motywu w czasach Słowackiego.

T. K.: Czy sięgniecie po takie środki wyrazu nie grozi, Pana zdaniem, odejściem od tekstu?

A. H.: Ja się kontroluję. A w ogóle to czekam na taką pracę o moich teatralnych robotach, która próbowałaby udowodnić, że wszystko, co robię, wypływa wprost z tekstu, że to tekst "posługuje się" moją wyobraźnią. Na razie nikt się tym nie interesował, stąd taka dowolność ocen. Chociaż nie. Wydaje mi się, że przeczytawszy wspaniały artykuł Treugutta znalazłem przykład właściwej krytyki. Jest to krytyka, która uświadamia obecność w spektaklu rzeczy...

T. K.: Których Pan nie zamierzył?

A. H.: A z kolei on mi powiedział w rozmowie, że dzięki mej interpretacji, zwróciłem mu uwagę na sprawy, których on w tekście nie dostrzegł.

T. K.: Wydawało mi się, że przesunął Pan akcent z uwarunkowań społecznych na sferę kontaktów międzyludzkich. A więc wyostrzony realizm psychologiczny jako wyróżnik Pańskiej interpretacji?

A. H.: Cieszy mnie, że Pan to zauważył. Proszę Pana, jeśli przeczyta Pan Gogola bez uprzedzeń, i jeżeli Pan sobie założy, że wielki pisarz zawsze pisze o nas, to konsekwencją tego założenia będzie, że: nie oni - lecz ja. I ma Pan mój spektakl.

T. K.: Czy owe tylekroć wspominane "tysiące anachronizmów", które miały "przerazić śpiących w grobie historyków i kronikarzy", a które Pan zwielokrotnił, są dowodem na odwieczność pewnych motywów towarzyszących ludziom niezależnie od miejsca i czasu?

A. H.: Ja operuję środkami współczesnymi i tworzywem współczesnych, tak jak operuję elektrycznością zamiast nafty; temu już nikt się nie dziwi. Jeżeli w ten sposób osiągam rzeczy, których inaczej osiągnąć nie mogę, to dlaczego ja nie mam z tego korzystać? Kiedyś w dyskusji po "Kordianie" pewna pani powiedziała, że wszystko akceptuje, ale mikrofonu nie. Ta pani nie wiedziała, że owszem, można mieć do mnie pretensje, że użyłem bitu do piosenki z Violettą. Ale jeżeli już ktoś się godzi na bit, to powinien pamiętać, że nie ma bitu bez mikrofonu.

T. K.: Wprowadzenie tych elementów współczesnych traktuje Pan jako pomoc?...

A. H.: Jako środek wyrazu. Ale proszę pamiętać, że ja w tym wypadku nie pomijam środków klasycznych - z epoki: epoki po prostu w "Balladynie" nie ma. No bo jaka to epoka? Burmistrz Pismo, Kurier nad Gopłem. "Na koń chamy!"?

T. K: Czy, jeśli wymaga tego uwspółcześnienie - gotów Pan zmieniać fragmenty tekstu?

A. H.: Tam, gdzie tekst traci sens i czytelność, nie jest to herezją, i ja to czasem robiłem.

T. K.: "Balladynę" zostawił Pan świadomie bez zmian?

A. H.: Oczywiście, oczywiście! Mam świadomość. Przecież mógłbym skreślać. Na przykład tę grafomanię: "Wierzę! Wierzę! Wierzę! Matko, idź teraz do siebie na wieżę". Są śmiechy. I mają być śmiechy. Bo to jest grafomania. A broniąc Słowackiego, powiem Panu. że on był dobrym poetą i świadomie napisał głupstwo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji