Przemysław Sadowski w "Teorbanie"
- W teatrze wymyślono już chyba wszystko. My gramy, rozmawiając ze sobą przez telefon - mówi Przemysław Sadowski o roli w "Teorbanie" w Teatrze Scena Prezentacje.
- Sztuka Christiana Simeona "Teorban" ma nie tylko niecodzienny tytuł i rozwiązanie sceniczne...
- W teatrze wymyślono już chyba wszystko. My gramy, rozmawiając ze sobą przez telefon. Postaci pojawiają się w różnych planach, ograniczone światłem i czarnym tiulem.
- Przedstawienie nawiązuje do tragicznych wydarzeń 11 września. Czy wpłynęło to na Pana stosunek do roli?
- Miałem do nagrania kwestię podobną do tych, jakie tuż przed śmiercią zapisywali na automatyczne sekretarki ludzie uwięzieni w World Trade Center - świadomi, że dzieje się coś strasznego, czemu nie mogą zapobiec. Zostałem zamknięty w niewielkiej przestrzeni studia, musiałem wejść w skórę mojego bohatera i przyznam, było to ogromne przeżycie. Cieszę się, że nie muszę tego powtarzać co wieczór. Psychicznie byłoby to ciężkie do wytrzymania.
- Scena Prezentacje, w której odbyła się wczoraj premiera "Teorbana", jest Panu bardzo przyjazna.
- Miałem tu warszawski debiut i występuję od czasu do czasu. To niezwykły teatr w centrum miasta, otoczona wieżowcami stara fabryka, a w niej niewielka scena dająca znakomity, bezpośredni kontakt z publicznością. Magiczne miejsce.