Artykuły

Polonia nad Wisłą

Nie tylko księgi mają swoje dzieje. Spektakle telewizyj­ne również. Zupełnie inaczej się je ogląda przy powtórnej emisji - w innym czasie niż ten, w którym powstawały. Ale tylko dobre stają się jeszcze lepsze.

Marian Hemar pisał swoje małoobsadowe jednoaktówki na wyg­naniu, na londyńskim bruku. Powo­dowany nostalgią ożywił wielkie, wręcz mityczne polskie postaci - Krasickiego, Norwida, Chopina, Kochanowskiego, Fredrę. Wszyst­kie te scenki, przeznaczone do gra­nia w małych emigracyjnych teat­rzykach, przepaja duch tęsknoty i żalu. Autor nie przypuszczał, że kiedykolwiek będą wystawione nad Wisłą.

Andrzej Łapicki zdystansował się lekko do tekstu - niektóre scenki opuścił, wprowadził Narratora,

Wojciecha Młynarskiego, który poszczególne jednoaktówki zreali­zowane w półprywatnej konwencji próby, wprowadzał i komentował kupletami swojego pióra. Wers ...jest też Polonia nad Wisła pod­kreślał paradoksalną sytuację autora tekstu i autorów spektaklu. Był to koniec roku 1987.

Zmieniło się wszystko. Pozostała gra aktorów. A zestaw nazwisk jest imponujący, bo Andrzej Łapicki zastosował metodę reżyserską teatru gwiazd. Tworzył spektakl, który zobaczył na etapie układania obsady. Sam zagrał swojego ulubionego autora, Aleksandra Fredrę. Wielki komediopisarz toczy przed śmiercią dys­kurs z widmem swego antagonisty, Seweryna Goszczyńskiego (Bronis­ław Pawlik), a do sporu włączają się postaci z dramatów, m.in. Łatka, z niezwykłą wyrazistością zagrany przez Wiesława Gołasa.

Lekkość, finezja gry wielkich ak­torów powoduje, że "To, co najpięk­niejsze" zawsze będzie odporne na próbę czasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji