Artykuły

To co najpiękniejsze?

Aż dziw, ile się z tego Hemara pamięta. Całe zwrotki piose­nek, szlagworty ze skeczów, kwestie z komedii. I dotyczy to nie tylko rzeczy przedwojennych - wystarczy przypomnieć na przykład taki fragment z 1968 r.: "Pan Gomułka blady siedzi, z przerażeniem Dziady śledzi..."

Trudno natomiast przypuścić, żeby zapadło komukolwiek w pa­mięć choć jedno zdanie z utrzy­manych w konwencji serio, historycznoliterackich obrazków He­mara, które obejrzeliśmy wczoraj w Teatrze TV. Nie dlatego wcale, by Hemar nie był prawdziwym poetą, ale dlatego, że należał do pisarzy, którzy są najświetniejsi, gdy kpią, przeczą i wątpią.

Z psychologicznego punktu widzenia oczywiście całkowicie zrozumiałe są powody, dla których na emigracji zalęgła się w He-marze ckliwość narodowa. Nie zmienia to faktu, że urodziły się z tej nostalgii artystycznie kale­kie utworki. Konflikty, choć au­tentyczne, są w nich blade i nie­przekonujące, postaci - jak odbi­te ze sztancy obiegowej wiedzy o naszych klasykach. W kilku mo­mentach Hemar okazał się nawet po amatorsku wręcz bezradny w wyrażaniu swych nader szla­chetnych intencji. Licencją po­etycką wiele można usprawiedli­wić, ale gdy Fredro zwycięża Go­szczyńskiego nie siłą argumen­tów, lecz dosłownie włażąc na cokół - ma się ochotę skwitować to lekceważącym wzruszeniem ramion.

Najgorsza jednak jest w tych tekstach mdła literacka popraw­ność. Nie ma o co zęba zaczepić. Jak woda leje się potoczysty wiersz, sztucznie połyskujący, le­niwy, obojętny. Okolicznościowy.

Reżyser, Andrzej Łapicki, oczy­wiście doskonale wyczuł ten "świetlicowy" charakter Hemarowskich scenek i dlatego umieścił je w entourage'u - wedle okreś­lenia Młynarskiego - "kasyna u Hemara". Atmosfera spotkania towarzyskiego, bar, prywatne ubrania aktorów; wszystko to szczęśliwie uniemożliwiało wy­tworzenie nastroju akademijnej celebry.

Jedno tylko było zupełnie inne niż mogłoby być w kasynie u He­mara. Obsada, złożona z najzna­komitszych naszych aktorów - dzię­ki nim zresztą dało się w ogóle to przedstawienie obejrzeć. Jednak obecność tylu tuzów sprawiła, że po skończonym spektaklu nie o Hemarze myślałam. Myślałam: jak to dobrze, że minęła epoka - przedstawienie powstało w 1988 r. - kiedy najlepsze siły polskiej sce­ny czuły się patriotycznie zobo­wiązane do grania w podobnych utworach. I kiedy nie wypadało ta­kich przedsięwzięć krytykować.

W dzisiejszych niewesołych cza­sach pokrzepiająca jest jednak świadomość, że nikogo nie można już zmusić - za pomocą moralnego szantażu - by szlachetność tzw. przesłań uznawał za miarę wartoś­ci dzieła i dokonań artystycznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji