Artykuły

Szczęście na dnie

"Śmierć szczęśliwa" w reż. Łukasza Witta-Michałowskiego na Scenie Prapremier InVitro w Lublinie. Pisze Jacek Cymerman dla Teatru.

O eutanazji dużo się mówi, a mało myśli. Tak zresztą jest łatwiej - można dzięki temu ten trudny temat zagadać, wrzuciwszy go pomiędzy dwie strony ideologicznego sporu. Zamiast argumentów i płynących z nich wniosków dostajemy wywołujące emocje obrazy cierpienia. Co więcej, wydaje się, że każda próba racjonalnej refleksji może zostać odebrana jako bezduszne roztrząsanie czyjegoś bólu. Tymczasem już w pierwszym dialogu najnowszego przedstawienia lubelskiej Sceny Prapremier InVitro słyszymy kilkakrotnie

powtórzone słowa: "Pomyśl o tym", kierowane przez kalekiego Zagreusa do swego przyszłego zabójcy. Ta w gruncie rzeczy prowokacyjna zachęta zaprasza do przyjrzenia się cudzej śmierci i dylematom, które mogą kiedyś stać się naszymi.

Inspiracją dla spektaklu Łukasza Witta-Michałowskiego była wczesna powieść Alberta Camusa - "Śmierć szczęśliwa" (napisana w latach trzydziestych ubiegłego wieku, opublikowana dopiero w 1971 roku). Fragmenty tego nieukończonego utworu stanowią klamrę spinającą kilka etiud dramatycznych napisanych przez osobę podpisaną jako Albert Sumak (jeśli wierzyć reżyserowi, pod tym anagramem nazwiska Camus kryje się tajemniczy autor, który przesłał mu anonimowo swoje dramaturgiczne próby). Wybór takiego pseudonimu nie jest oczywiście przypadkowy - spektakl nie tylko jest inspirowany dziełem Camusa, to również próba dyskusji z pisarzem, czy może raczej spojrzenia na jego poglądy z perspektywy tego, co o życiu, śmierci i granicach ludzkiej wolności sądzimy dzisiaj.

Camus to jeden z tych twórców, którzy ukształtowali sposób myślenia współczesnych Europejczyków - jego powieści i eseje stanowiły swego rodzaju rozpoznanie sytuacji, w jakiej znalazła się nasza kultura po zadeklarowanej śmierci Boga. W uproszczonej wersji trafiło ono do szerokiego obiegu, a nawet na listy szkolnych lektur i zwykle kojarzy się ze szlachetnym doktorem Rieux. W "Śmierci szczęśliwej" poznajemy nieco innego Camusa. Głównym bohaterem tej powieści uczynił on bowiem zimnego Mersaulta, który w imię dążenia do szczęścia bezkarnie zabija beznogiego Zagreusa, by następnie bez żadnych wyrzutów sumienia do samej śmierci korzystać z jego majątku. Dla współczesnego widza aktualny może być sposób rozumienia szczęścia przez tę postać i wypływające z tego konsekwencje. Camus ustami Zagreusa formułuje credo: "Każdy, mając wyczucie, wolę i potrzebę szczęścia, ma prawo być bogatym. Potrzeba szczęścia wydawała mi się tym, co w sercu człowieka jest najszlachetniejsze. W moich oczach usprawiedliwia ona wszystko". Co to ma wspólnego z eutanazją? Dzisiaj dla wielu żyć to znaczy być szczęśliwym, bo życie nieszczęśliwe, w cierpieniu, pozbawione możliwości korzystania z dobrodziejstw konsumpcyjnej kultury jest bezwartościowe. A jakość życia powinna jednocześnie warunkować jego długość.

Witt-Michałowski proponuje oryginalną formę sceniczną łączącą słuchowisko z pantomimą i teatrem tańca. W jego spektaklu rozbrzmiewającym z offu dialogom towarzyszą fizyczne działania w wykonaniu aktorów z Wrocławskiego Teatru Pantomimy i Lubelskiego Teatru Tańca, którzy poruszają się w przestrzeni podzielonej na dziewięć otwartych z góry sześciennych pomieszczeń. Reżyser wykorzystał nietypowe warunki, jakie oferuje tymczasowa scena Teatru Centralnego w studiu TVP Lublin. Umieścił widzów wysoko, tak, by mogli z góry patrzeć na te klatki-pokoje, a to, czego nie są w stanie zobaczyć, wyświetlane jest na ekranie znajdującym się na tylnej ścianie sceny. Zaczyna się od pogodnej na pozór etiudy, w której trzykrotnie powtarza się spotkanie dwojga osób w kawiarni. Ciepłe kolory i ładne stroje, przyjemna muzyka kojarząca się z czasami Camusa i Lazurowym Wybrzeżem zderzone zostają z dialogiem, który stopniowo odkrywa, że wcale nie umówili się oni na randkę, tylko po to, by omówić szczegóły udzielenia pomocy w planowanym przez kogoś samobójstwie. W miarę upływu czasu głos mężczyzny zaczyna brzmieć coraz bardziej złowrogo. Kiedy kobieta trochę z przekory napomyka, że może jednak się rozmyśli, słyszy w odpowiedzi, że poniesiono już duże koszty. Okazuje się więc, że za elegancją manier i profesjonalną dyskrecją organizatorów tego typu "godnych śmierci" często kryje się po prostu zwykła ludzka chciwość.

Kolejne sceny z różnych stron prezentują problem eutanazji. Słyszymy zatem monolog człowieka opowiadającego o cierpieniu spowodowanym rakiem przełyku, o pragnieniu śmierci i niemal cudownym uleczeniu, po którym bohater zarzeka się, że nigdy nie będzie popierał prawa do dobrowolnego skracania życia. Później poznajemy parę, która urządziła sobie w domu małe piekiełko, kłócąc się o drobiazgi, teraz ona zapowiada mu, że go zabije - i w czasie rzeczywistym odlicza minuty, jakie pozostały mężczyźnie. Następnie pewien stary chiński urzędnik odpowiedzialny za zakażenie tysięcy ludzi wirusem HIV mówi o swoim zamiłowaniu do luksusu i o tym, jak chce bezboleśnie zakończyć życie. W kolejnej scence matka i ojciec syna, który uległ wypadkowi, pod wpływem sugestii lekarzy zgadzają się na odłączenie go od aparatury. Po wszystkim ojciec uznaje syna za niemal świętego, a wpółoszalała matka wyrusza w świat szukać organów swojego dziecka żyjących w innych ciałach. I jeszcze zanim na koniec na powrót oddany zostanie głos Camusowi, by ujawnić ostatnie myśli Mersaulta przed śmiercią, rozlegnie się radosny i gromki apel, byśmy swoje umieranie dokładnie obmyślili i zaplanowali.

Tyle w spektaklu Witta-Michałowskiego słychać. Nie mniej ważne jednak jest to, co można w nim zobaczyć. Te dwie sfery - wizualną i dźwiękową - twórca Sceny Prapremier InVitro rozdzielił już w "Głodzie" Knuta Hamsuna. W "Śmierci szczęśliwej" podział jest jeszcze bardziej wyrazisty. Aktorzy nie wypowiadają żadnych słów, są tylko bezgłośnymi ciałami, których działania ilustrują oraz w istotny sposób dopełniają to, co słyszymy z offu. Opracowana przez Zbigniewa Szymczyka choreografia pozwala wrocławskim i lubelskim aktorom pokazać swój kunszt pantomimiczny. Pełne gracji są sceny kawiarniane, taniec z łóżkami polowymi, drobienie kroczków i balansowanie na wąskich ściankach w czasie "pogrzebu" w płatkach róż chińskiego urzędnika czy miotanie się w małym pokoju kłócącej się pary, kiedy to w poziomie odgrywają oni czynności zwykle rozgrywane w pionie.

Te fizyczne działania raz sprawiają, że cierpienie, o którym słyszymy, staje się niemal dotykalne, bolesne, a niekiedy przeciwnie - wprowadzają one swego rodzaju ironiczny dystans. Tak jest chociażby, kiedy rodzice zgadzają się oddać organy syna do transplantacji, a na rozwieszonych sznurkach w różne strony świata rozsyłane są woreczki wypełnione czymś przypominającym pobrane narządy. Takie zmiany tonacji wychodzą przedstawieniu na dobre, gdyż momentami widz ma prawo czuć się przytłoczony poruszanymi problemami. Rozdźwięk pomiędzy słowem a obrazem pozwala nie tyle od nich uciec, co spojrzeć w sposób wolny od komunałów serwowanych w publicznym dyskursie.

Rozdzielenie ruchu aktorów i głosu w przedstawieniu Witta-Michałowskiego spełnia jeszcze inną rolę. Umożliwiło pokazanie na scenie tego, co Camus nazwał oderwanym od człowieka życiem ciała, traktowanego jako zewnętrzna powłoka służąca do spełnienia jedynego obowiązku, jakim jest bycie szczęśliwym. Wykreowana w spektaklu rozbita, niekoherentna rzeczywistość, w której brak podstawowych punktów odniesienia, a śmierć zostaje sprowadzona do handlowej transakcji (wyboru pomiędzy trumną a urną), zdaje się pochodzić z tej pozornie optymistycznej wizji autora Obcego.

Cytowany przez reżysera jeden z najbardziej znanych bon motów Camusa, mówiący o "pięknie szczęścia na twarzy ukochanej osoby", które pragnie się "wzbudzać na twarzach otaczających nas ludzi", po obejrzeniu "Śmierci szczęśliwej" brzmi niemal szyderczo. Jeśli bowiem potraktować sytuacje wstawione pomiędzy fragmenty powieści jako konsekwencje prezentowanej tam filozofii, to okaże się, że apoteoza szczęścia prowadzić może na dno jeziora w Zurychu, gdzie trafiły urny z prochami osób, którym w samobójstwie pomogło stowarzyszenie Dignitas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji