Artykuły

Jeszcze o toruńskim spektaklu "Otello"

Jako przedstawicielka młodego pokolenia chciałabym podzielić się z czytelnikami uwagami, które nasunęły mi się po przeczytaniu artykułu M. Zagórskiego i obejrzeniu sztuki pt. "Otello" w reżyserii Zilfreda Harrisona. Muszę przyznać, że byłam mocno rozczarowana opuszczając mury teatru. Nie przypuszczałam nawet, że można w tak powierzchowny sposób zinterpretować tak doniosłe dzieło, jakim jest tragedia Szekspira. No, ale rożne są przecież gusty!

Nie wiem czy to wina reżysera, czy też samych aktorów; ale ich gra zaprezentowana nam, młodym - była poniżej krytyki. Zadawałam sobie pytanie czy to - naprawdę występ przed publicznością, czy też może kolejna próba? Cała sztuka - nie licząc małych wyjątków - została zagrana beznadziejnie. Obawiam się, że młodzież z kółka, teatralnego, które istnieje w mojej szkole, zagrałaby tę sztukę o wiele lepiej...

Jednak nie sama gra aktorów była powodem, który nakłonił mnie do napisania tego listu. Pan M. Zagórski w ostrych słowach skrytykował młodzież, która w przeważającej części była odbiorcą tej sztuki. To prawda, że wiele w pana słowach prawdy. Samej mi wstyd za młodzież, która na tej sztuce zachowywała się jak w kawiarni. Liczne salwy śmiechu na pewno nie pomagały aktorom w grze, wręcz przeciwnie. Wydawało mi się, że jesteśmy bardziej poważnymi ludźmi, że stać nas na zachowanie powagi. Owszem sztuka była zagrana tragicznie, ale nie jak na tragedię przystało. Tylko zastanówmy się czy przypadkiem, my sami nie byliśmy tego powodem?

Martwi mnie fakt, że znowu istnieją granice pomiędzy młodzieżą ze szkół zawodowych i technicznych, a liceami. Czy naprawdę, panie redaktorze, aż tak bardzo się różnimy? Wydaje mi się, że przesadził pan pisząc o tych zapędzonych z techników i zawodówek. Mogę pana zapewnić, że młodzież z mojej szkoły tj. Technikum Chemicznego, poszła na tę sztukę z własnej woli i tak było na pewno i w przypadku innych osób. Ale czy nie uważa pan, że krytykować młodzież za złe zachowanie, to zbyt krzywdzące? Czy zastanowił się pan, że może zniweczyć dobre chęci, które zrodziły się w niejednym z nas? Bo iść na sztukę z własnej woli i zostać niesłusznie skrytykowanym to mała przyjemność!

A na przyszłość proponowałabym panu red. M. Zagórskiemu uważniej obserwować publiczność i zobaczyć i tych, którzy oglądali tę sztukę w skupieniu, bez głupich śmiechów. A mogę pana pana zapewnić takich osób nie brakowało!

MAŁGORZATA TOBOLSKA kl. III Z S.Chem.

Powyższy list ucieszył nas, tak jak cieszą wszystkie, które dowodzą, że nie piszemy w próżnię. Opinie autorki na temat toruńskiego spektaklu są szczere, jak mało które pisane przez fachowców. Widać w nich, nasza Czytelniczka pragnęła uczestniczyć w dobrym przedstawieniu świetnej literatury, ale rozczarowała się bardzo. Również i ja dałem powód do rozczarowania pisząc o nagannym zachowaniu młodzieży. Chciałbym wierzyć, że młodzież z technikum i szkół zawodowych, przychodzi do teatru naprawdę z własnej woli. Nic nie wiem o uczniach liceum, nie pisałem o nich i nie rozumiem zarzutu, że dzielę młodych bydgoszczan na lepszych i gorszych. Byłem świadkiem takiego, a nie innego zachowania uczniów takich, a nie innych szkół. I to zawarłem w swojej opinii.

Chcąc być w porządku wobec wiernej Czytelniczki dodam, że nie zamierzam w przyszłości uważniej obserwować publiczności w teatrze. Będę zawsze przede wszystkim oglądał przedstawienie. Choćby z obowiązku...

P.S. Wybacz, panno Małgorzato, ale szczuple łamy "Kultury i Sztuki" nie pozwalają na opublikowanie sympatycznego listu w całości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji