Artykuły

Monumentalny Verdi

"Don Carlos" w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Operze Śląskiej w Bytomiu. Pisze Alan Misiewicz w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Waldemar Zawodziński stworzył dzieło monumentalne, które zapewne zapisze się w historii polskich interpretacji tej opery Giuseppego Verdiego

Libretto do tej opery, której niezbyt udana prapremiera odbyła się w 1867 roku w Paryżu, powstało na podstawie dramatu Fryderyka Schillera. Gdy ostatni raz wystawiono ją w Bytomiu, w 1955 roku, była to równocześnie pierwsza w powojennej Polsce premiera "Don Carlosa". Jego akcja dzieje się w XVI-wiecznej Hiszpanii rządzonej przez Filipa II. Działa Wielka Inkwizycja, we Flandrii budzi się ruch niepodległościowy. W takim kontekście historycznym "Don Carlos" staje się uniwersalną i mądrą opowieścią o samotności człowieka i konieczności dokonywania wyborów. Opowieścią o tym, jak religia bezwstydnie łączy się z polityką, a polityka wpływa na relacje rodzinne.

Reżyser Waldemar Zawodziński w swoim wizjonerskim przedstawieniu zaakcentował wszystko co istotne w dziele Verdiego. Przygotował też scenografię, o której można powiedzieć najkrócej: wzorcowa. Kiedy trzeba, scena staje się ascetycznym mrocznym klasztorem z dziesiątkami świec w tyle. Gdy należy ukazać krwawą działalność inkwizycji, spuszczana jest potężna konstrukcja ze szkła wypełniona trupimi czaszkami.

Janina Niesobska, która wielokrotnie już pracowała z Zawodzińskim, przygotowała ruch sceniczny i choreografię, które również są na najwyższym poziomie. Szczególnie, gdy trzeba oddać dworską etykietę i wytworność, co świetnie udaje się choćby Grzegorzowi Szostakowi (Wielki Inkwizytor). Orkiestrą czujnie i pewnie dyryguje Tadeusz Serafin. Muzyka to zresztą bardzo mocny punkt opery granej we włoskiej wersji językowej. Wyraźnie indywidualizuje bohaterów i w dużej mierze to ona czyni "Don Carlosa" opowieścią psychologiczną.

Bo Filip II (bas Aleksander Teliga) nie tylko stoi na straży silnego prawa, ale pokazuje też ludzką twarz nieszczęśliwego męża. Jego syn Carlos (tenor Maciej Komandera) przekonująco dojrzewa w trakcie spektaklu do dokonywania najtrudniejszych wyborów. Trudno jednak któremukolwiek ze śpiewaków przyznać pierwszeństwo w wykonywanych partiach wokalnych czy umiejętnościach aktorskich. Wyróżnić też trzeba Ewę Vesin (mezzosopran) w roli księżnej Eboli i Annę Wiśniewską-Schoppa (sopran) jako Elżbietę de Valios. Obie panie stworzyły prawdziwe kreacje.

Zawodziński - wizjoner dzisiejszej opery - stworzył widowisko, które w pełni zasługuje na miano dzieła monumentalnego. Jego "Don Carlos" stanie się wizytówką Opery Śląskiej. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że ta realizacja zajmie jedno z najważniejszych miejsc w historii polskich interpretacji tej opery Verdiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji