Makabra bawiąca do łez
"Złota różdżka" w reż. Jerzego Bielunasa w Teatrze Arlekin w Łodzi. Pisze agnieszka Jedlińska w Expressie Ilustrowanym.
Nareszcie w teatrze Arlekin drgnęło. Chociaż krew lała się strumieniami, a trup słał się gęsto, ze sceny wiało pozytywną energią. Sobotnia premiera musicalu "Złota różdżka" w reżyserii Jerzego Bielunasa pokazała, że artyści mają widzom wiele do zaoferowania.
Spektakl adresowany jest przede wszystkim do dorosłej i nastoletniej publiczności, chociaż dzieci również odnajdą się w teatralnej konwencji groteski. Scenariusz opiera się na rymowanych wierszykach Heinricha Hoffmanna i Stanisława Jachowicza, nafaszerowanych makabryczną dydaktyką. Aktorzy (cały zespół teatru Arlekin został zaangażowany do tego przedsięwzięcia) świetnie poradzili sobie
z zadaniem. Doskonała choreografia (Maciej Florek) i kostiumy (Elżbieta Terlikowska) przenosiły widzów w dziewiętnastowieczny świat dzieci marzących o łapaniu motyli i samodzielnych wyprawach w nieznane, na co dzień musztrowanych dyscypliną i straszonych ucinaniem paluszków. Slapsti-kowe gagi i czarny humor rodem z powieści Lemony Snicketa (Daniela Handlera) rozśmieszały do łez.
Warto przy tym dodać, że zespół poradził sobie nie tylko aktorsko. Dobrze wyszło mu też śpiewanie w rytm świetnej muzyki Marka Materny i Mateusza Pospieszalskiego. Aranżacje od żydowskich, poprzez tango, latynoskie rytmy niczym z brazylijskiej telenoweli czy hip-hopowe brzmienia sprawiały, że musical był niezwykle dynamiczny i energetyczny, ciągle zaskakując widza scenicznymi rozwiązaniami i interpretacją wierszyków.
W sobotni wieczór zespół dyrektora Waldemara Wolańskiego
udowodnił, że wszyscy nadają na tych samych falach. Zarówno ci młodzi, którzy z tą sceną związani są od kilku miesięcy, jak i ci, którzy grają na niej od lat. Wydaje się, że ci pierwsi pozwolili tym drugim odnaleźć w sobie teatralną pasję, którą dawno temu zgubili.