Artykuły

Dzwony zła

OTELLO - druga po Bitwie pod Raszynem jesienna premiera teatru lubelskiego. Prapremiera - bo Otello i Desdemona po raz pierwszy od 350 lat zagościli na lubelskiej scenie. Siedziałem na pierwszym, wtorkowym przedstawieniu dla publiczności, przy pięciu i to niepełnych rzędach, dumając smętnie nad nie tak przecież dawnymi latami, kiedy na pierwsze spektakle jakiejś sztuki miejsce na parterze zdobywało się przez znajomości. Gdzie podziały się tamte czasy? - Po co ja się tak stroiłam, jak do teatru - szepnęła mi w ucho moja ślubna, i słusznie, bo po co się tak pichcić dla grupki młodzieży z jakiejś zbiorowej listy?

Ale po drugiej scenie rozchmurzyła się. Wysocki jako Otello, w szlafroku a la bokser schodzący z ringu, okazał się równie przystojny jak w garniturze, a przy tym demoniczny, dziki i wściekle, tak, wściekle zakochany w Desdemonie - w cywilu ciągle dziewczęcej Wandzie Wieszczyckiej.

Szekspir, a z nim reżyser Józef Jasielski chcieli, aby główną postacią tragedii był mimo wszystko Jagon (Paweł Nowisz), wcielenie zła, intrygi, podstępu, cynizmu i na koniec - zbrodni, Bohdan Drozdowski, autor uwspółcześnionego przekładu, tak pisze o tej postaci i jej roli: - Wszystkimi postaciami sztuki gra Jagon. Demoniczność tej postaci jest tak wielka, że czytelnika czy widz traci z pola widzenia tę oczywistą prawdę, że Jagon działa między ludźmi słabymi, mającymi swoje haczyki w charakterach (...), że w każdym z nich zawieszony jest ów dzwon zła i wystarczy się tylko uwiesić na jego sznurze, aby się rozdzwonił.

Istotnie, wszyscy główni bohaterowie tej tragedii mają na sumieniu jakieś nielojalności, które uzupełnione konkretnymi słabościami charakteru i trudnościami pozwalają Jagonowi, scena po scenie, włączać uczestników dramatu w ów potężniejący łoskot już niejednego, lecz wielu dzwonów zła, zbrodni, obojętności i cynizmu z jednej oraz cierpienia, rozpaczy i bezsilności z drugiej strony. Może właśnie ta harmonia w narastaniu konfliktu i koronkowy montaż intrygi sprawiają, że Otello jest uznawany za najlepiej zbudowaną tragedię Szekspira...

Wydaje mi się, że Paweł Nowisz jako Jagon i Piotr Suchora jako Rodrygo powinni zamienić się rolami. Suchora wyraźnie źle czuje się w roli naiwnego, nieszczęśliwie zakochanego, a sylwetka i osobowość Nowisza sprawiają, że mimo poczynionego zła widz nie czuje do niego spodziewanej odrazy. Ale tę postać równie dobrze mógłby grać aktor w masce. W świecie słabych, naiwnych i ambitnych, zakochanych i niezbyt lojalnych wobec innych i siebie, nie jest ważne kto, czyja dłoń uruchamia i łączy bieguny zła, podłości i zbrodni. To sama karząca ręka losu. Jagon tylko do pewnego momentu czuje szatańskie, przekorne zadowolenie z powodu swoich intryg. Kiedy dzwony grają już same, zaczyna się temu przedstawieniu przyglądać innym okiem, z rosnącym zaciekawieniem, a jego wina zda się polegać w końcu tylko na tym, że nie czuje cierpienia i nieszczęścia, bo wszystko układa się dlań w gigantyczną komedię ludzkich namiętności.

Przyjrzyjmy się ofiarom tragedii. Desdemona jest wcieleniem czystości, bezbronności i liryzmu. Otello gwałtownej siły i oddania we wszystkim, zwłaszcza w miłości. Dzięki Wysockiemu i Wieszczyckiej widz tak właśnie odczytuje tę parę miłosną. Toteż największe przeżycie ta para wywołuje w momencie, kiedy obydwoje wyciągają ku sobie dłonie w gestach rozpaczy i przywiązania, bezsilni wobec niewidzialnego wroga, którego istnienia nawet nie czują, pewni, że piekło zaczęło się w ich sercach. Jakże bezsilna i godna współczucia jest wtedy silna i uzbrojona postać Otella!

To krwawe LOVE STORY ciągnące się od Tristana i Izoldy po Romea i Julię nie bierze jednak widza jako całość. Liczy już sobie 350 lat. Dobrze przynajmniej, że Bohdan Drozdowski oczyścił tekst z koturnu starych przekładów, dodając mu rubaszności i współczesny potoczny rytm.

- Dziś bez protekcji ani kroku. Niech ci się pościel nie wałkuje w łóżku. Szukam cię tutaj, ty knuju! Bomba wybuchnie - to są dość liczne wstawki tłumacza zbliżające stary tekst do nowego widza. Powiada na koniec Drozdowski w programie teatralnym:

- W Lublinie stanie znowu problem, jak wydobyć miłość tragicznej pary, jak przekonać widza, że jest to miłość czysta i wielka, a nie skandal towarzyski. Będzie to trudne, ale życzę teatrowi powodzenia w tej prapremierze OTHELLA - MAURA WENECKIEGO w Lublinie w r. 1972. 350 - dokładnie - lat po premierze światowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji