Goethe olimpijski
PREMIERA "Ifigenii w Taurydzie" jest wydarzeniem nie tylko teatralnym, lecz bodaj w większej jeszcze mierze literackim. Nowy przekład dramatu Goethego pióra Edwarda Csato ma wybitne walory poetyckie. Zbliża dzieło do dzisiejszego widza, wyrażając językiem uwspółcześnionym zawarte w nim myśli; a jednocześnie zachowuje spokojną, klasycyzującą formę wiersza tego dramatu.
Przenoszący nas w świat antycznej Hellady dramat o Ifigenii powstał w okresie kultu Goethego dla klasycyzmu, pomiędzy burzliwym, raczej szekspirowskim "Goetzem von Berlichingen", a rozwichrzonym romantycznie "Faustem". Ten utwór o klasycznej budowie jest owocem filozoficznej kontemplacji nad sensem antycznych mitów. Pod powierzchnią spokojnej, klasycyzującej formy przepływa w nim jednak nurt żywych spraw ludzkich, rozgrywających się w głębi serc kilku wprowadzonych na scenę postaci. Są to ludzie niepokojeni namiętnościami i gwałtownymi uczuciami jak bohaterowie Szekspira.
Gra uczuć i zbrodniczych instynktów ma silne natężenie w tym dramacie. Jest on czymś w rodzaju filozoficznego drogowskazu: poeta-myśliciel wytycza tu szlaki uciszania ludzkich namiętności. Ifigenia uśmierza ból i rozpacz Orestesa, opanowuje gwałtowność i dzikość Toasa, wprowadza spokój do serc dręczonych myślą o zbrodni, bo jest silna duchowo, bo jest czystym, szlachetnym człowiekiem. Ta humanistyczna myśl promieniuje z utworu, w którym Goethe wyraził swe uwielbienie dla Grecji jako symbolu wierności ludzkiego ducha. Jest także "Ifigenia" wykładem etyki Goethego nakazującej opanowanie namiętności dla wyższych celów człowieka.
Nie wolny od patosu dramat został wyreżyserowany przez ERWINA AXERA z godnym szacunku staraniem o wyrażenie jego sensu filozoficznego. Przede wszystkim należy podkreślić precyzyjną pracę nad tekstem, zmierzającą do uplastycznienia słowa poetyckiego, przekazywanego na ogół z rzadko u nas spotykaną czystością dykcji. Pięcioaktowy dramat został podzielony na dwie części, stanowiące zwarte, przejrzyście zbudowane całości. Oprawa plastyczna Ottona Axera harmonizuje z klasycznym stylem utworu; jej proste, surowe linie odpowiadają prostocie sytuacji scenicznych, komponowanych z powściągliwością ruchu i gestu. Przy zewnętrznej statyczności spektaklu osiąga jednak reżyser wrażenie napięcia dramatycznego. Głównie dzięki ZOFII MROZOWSKIEJ w roli Ifigenii. Z wielkim natężeniem przeżyć wewnętrznych wciela się artystka w postać kapłanki Diany; skomplikowaną grę uczuć i woli prowadzi z ujmującą szczerością i siłą przekonania. Dzięki jej finezji "konwersacyjnej" dramat Goethego brzmi chwilami jak współczesny dyskurs filozoficzny na temat zawsze aktualnych zagadnień etycznych. Na tle pięknie stylizowanej świątyni Diany rażącym dysonansem wydał mi się wszakże jedwabny kostium Ifigenii, bardziej podobny do dzisiejszej sukni balowej, niż do szaty antycznej. W drugiej części przedstawienia dzielnie partneruje Mrozowskiej TADEUSZ ŁOMNICKI, który jednak w części pierwszej narusza harmonię klasycznego obrazu nadużywając krzyku. Łomnicki jest zresztą aktorem niezbyt szczęśliwie obsadzonym w roli Orestesa, choć wysiłek jego w kierunku nadrobienia braku odpowiednich warunków zasługuje na uznanie. Łatwiejsze i wdzięczniejsze zadanie miałby jako reprezentant Scytów, których króla Toasa gra HENRYK BOROWSKI w stylu bliższym "Pastorałki", niż klasycznego dramatu. Szlachetnością gestu i kulturą słowa wyróżnia się ZBIGNIEW ZAPASIEWICZ (Pylades) wyrazistym Arkasem jest JÓZEF KONDRAT.
W sumie - spektakl interesujący, lecz adresowany do widowni o nieprzeciętnym poziomie kultury humanistycznej.